wtorek, 31 lipca 2012

Wibo różana kolekcja

Wibo różana kolekcja
Dziś wpis o tym  jak za 10 zł,bo tyle mniej więcej wydalam na różane produkty Wibo, można wprawić się w dobry nastrój.Nawet zdrowy rozsądek za głośno się nie odzywał podczas zakupów, bo jak powszechnie wiadomo na odwyku lakierowym jestem.


Zakupiłam:
-lakiery w ilości sztuk trzy ( od lewej numerek 7 potem 9 i 5) , faktycznie mają zapach lekko różany,w każdym razie jest to zapach o wiele przyjemniejszy niż w zwykłych lakierach


- eyeliner w kolorze pięknym chabrowym, może dzięki niemu nauczę się kresek w  końcu robić




oraz kolega róż Nude Rose 01, który zostanie ze mną na pewno na dłużej, podoba mi się jego lekko brzoskwiniowy odcień








poniedziałek, 30 lipca 2012

Pianka do mycia ciała,Bath Therapy.Organique

Pianka do mycia ciała,Bath Therapy.Organique
Nie mogłam przejść obojętnie przejść obok tego produktu, powszechnie wiadomo bowiem, że fanką musów, pianek i innych tego typu konsystencji jestem ogromną. Poza tym lubię sobie umilać czas w kąpieli różnościami pachnącymi mniej lub bardziej, pieniącymi się lub też nie. Mówiąc krótko, na mojej wannie stoi całe mnóstwo łakoci.


Pianka do mycia Organique to świetny pomysł na zastąpienie tradycyjnych żeli pod prysznic delikatną i przyjemną formułą. Niebywały zapach umila mi czas zarówno w wannie jak i pod prysznicem. Jedwabiście myje moją skórę a przy tym doskonale ją nawilża. Zawartość gliceryny organicznej w produkcie wynosi ponad 30%, mi to wystarcza , bo nie muszę używać już balsamu np. rano po szybkim prysznicu kiedy czas goni. Skóra jest miękka i wilgotna długie godziny.


Oleje zapachowe zawarte w produkcie super pobudzają zmysły. Zapach pianki mnie oczarował wyjątkowo, przypomina ubitą świeżo śmietanę. Utrzymuje się o dziwo dosyć długo na skórze pozytywnie na mnie działając. Piankę nakładam bezpośrednio na skórę i wykonuję delikatny masaż skóry. Ta metoda aplikacji jest jednak nieekonomiczna, bo zużywamy więcej produktu jednorazowo, dlatego radzę robić to gąbką najlepiej naturalną, wtedy do umycia wystarczy niewielka ilość produktu.



Pianka funduje mi prawdziwą przyjemność podczas mycia, dodatkowo pozostawiając skórę miękką i nawilżoną.Tak to jest TEN kosmetyk do którego będę wracać, może nie za często bo pianka gatunku tych najtańszych nie należy. Za 200ml produktu trzeba zapłacić 30zł, ale uważam że warto ten produkt wypróbować, aby mieć prawdziwą przyjemność podczas takiej wydawało by się zwykłej czynności jaką jest mycie.


sobota, 28 lipca 2012

Delia Matt 408

Delia Matt 408
Na paznokciach moich  drugi matowy kolega od Delia . Tym razem to zielony morski o numerku 408. Nałożony dwiema warstwami, bez prześwitów i zacieków trzyma się do 3 dni. Koniecznie nakładajcie go na jakiś preparat podkładowy, który wyrówna płytkę i sam lakier lepiej sunie po niej :D








Miłej upalnej soboty :)



piątek, 27 lipca 2012

Isana, Krem Do Rąk,Kwiat Pomarańczy

Isana, Krem Do Rąk,Kwiat Pomarańczy
Po limitowanej edycji z olejkiem migdałowym, w Rossmanach pojawił się krem w nowej odsłonie, również limitowanej Kwiat Pomarańczy.





Krem został opracowany specjalnie do suchej skóry dłoni. Formuła kremu zawiera masło kakaowe, pantenol i glicerynę. Dopełnieniem kompozycji jest olej z pestek moreli. Składniki te intensywnie nawilżają i pielęgnują skórę. Krem nie zawiera olejów mineralnych, parabenów ani silikonów.Zapach bardzo delikatny i subtelny, bardzo mi się podoba. Krem zamknięto w miękkiej tubie, która wygląda niezwykle estetycznie.
Od kremów wymagam dużo, bo mam suche i spierzchnięte dłonie. Ten z ich nawilżeniem radzi sobie świetnie. Największy plus za to,że szybko się wchłania, nie muszę zniecierpliwiona wyczekiwać dobrego wchłonięcia się produktu, bo nie mam na to czasu. Krem nie zostawia tłustej powłoki, czego nie cierpię.Po jego użyciu na dłoniach pozostaje delikatna powłoczka, dzięki której dłonie stają się niezwykle delikatne.Produkt  przynosi natychmiastową ulgę, na przykład po zmywaniu, kiedy mam mocno przesuszone dłonie.Krem jest niezwykle wydajny, do nawilżenia dłoni wystarczy użyć niewielką jego ilość. Krem ma idealną konsystencję i jest jak to zwykle bywa biały.




Jednym słowem, świetny, tani krem ( tubka 100 ml kosztuje 4,99) i można go kupić w każdym Rossmanie.





czwartek, 26 lipca 2012

Bielenda,Orzech&Bursztyn,Krem BB 5w1

Bielenda,Orzech&Bursztyn,Krem BB 5w1
Stało się normą.że każda firma kosmetyczna tania, droga, polska, zagraniczna chce mieć w ofercie magiczny krem BB. Jedne są bardziej udane, inne mniej przypominają oryginalne kremy. Ale to jest nieważne, odpowiedni marketing zdziała cuda i wszystko sprzeda :D. Po krem Bielendy sięgnęłam w zasadzie spontanicznie, szukając czegoś lekkiego na lato, kiedy to nie mogę używać tradycyjnych podkładów, bo spływają szybko a nie wyobrażam sobie wyjścia bez makijażu.

Z serii Orzech& Bursztyn mam brązujący mus, którego uwielbiam i używam codziennie. Krem BB otrzymujemy w miłym dla oka opakowaniu kartonowym, z wszystkimi niezbędnymi informacjami ze składem, datą ważności i instrukcją stosowania.W środku tubeczka o pojemności 40ml z klapeczką, którą na początku ciężko się otwiera, ale przynajmniej jest pewność,że nic nam się nie uchluśnie na przykład w torebce.
A w środku kremik udoskonalający, który ma być lekarstwem na wszelkie niedoskonałości cery, bo nie dosyć że nasza cera nabierze ładnego kolorytu, to będzie idealnie nawilżona, wygładzona a my będziemy przez to szczęśliwe.Krem posiada filtr SPF15 a więc nie za bogato.Prodcent chwali się bogactwem składników mineralnych w składzie.Na drugim miejscu w składzie Caprylic/capric Triglyceryde, czyli substancja , która jest pochodną kwasu kaprylowego występująca głównie w orzechach koksowych, ale do celów kosmetycznych uzyskuje się ją syntetycznie. Działa bakteriobójczo, grzybobójczo i nawilżająco. Już szóste miejsce składu ( spodziewałam się,że będą to ostatnie miejsca)  to olej z avocado,masło shea, dopiero na dalszym miejscu kwas hialuronowy.

Krem występuje niestety tylko w jednej wersji kolorystycznej, mojej jasnej cerze dodaje naturalnej opalenizny, nie wiem jak będzie w przypadku cer ciemnych. Krem na początku wydaje się dość jasny, wręcz biały ale po czasie cera uzyskuje pożądany efekt lekko opalony. Mimo dosyć rzadkiej konsystencji krem dosyć dobrze kryje, a stopień ten można pogłębić dokładając kolejną warstwę produktu. Ja nakładam dwie, tzn.najpierw jedną czekam aż się "ułoży"i dokładam drugą. Na to konieczne jest w przypadku mieszanej cery przypudrowanie, inaczej błysk gwarantowany bardzo szybko.Mimo,że jest to krem brązujący czy też tonujący nie zrobicie sobie nim krzywdy, nie tworzy zacieków, plam czy też innych niespodzianek. Kolor nie jest żółty, ani też za ciemny taki w sam raz, daje efekt delikatnej opalenizny.Na pewno dosyć dobrze nawilża, czuję to na policzkach, które są suche.Cera pozostaje wygładzona a drobne niedoskonałości zakryte, przy większych konieczny będzie korektor. Kremu dosyć szybko ubywa z tubki, to pewnie przez dosyć rzadką konsystencję.Przy mojej problematycznej cerze obawiałam się zapychania, na szczęście nic takiego się nie stało. Podsumowując jak ten krem tonujący, BB, udoskonalający, jak zwał tak zwał świetnie sprawdza się na mojej cerze latem. Zimą pewnie będę używać na niego podkład.Warto go spróbować,bo łatwo go kupić za niewielkie pieniądze.



po nałożeniu kremu BB

środa, 25 lipca 2012

Czasem coś lubię upiec

Czasem coś lubię upiec
W kwestii ciast nie jestem ekspertką wprawdzie, bo nie mam cierpliwości do tego odmierzania, ubijania, ugniatania. Śliweczki już są więc dziś szybkie ciasto, czyli tak jak lubię.


Do wykonania ciasta potrzebujecie:
  • 1 kg twardych śliwek
  • 4 jajka
  • 1,5 szklanki mąki
  • szklanka cukru
  • pół szklanki oleju
  • łyżka wody
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • cukier puder do posypania ciasta

Jajka ubijamy z solą i wodą, dodajemy cukier następnie olej i mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Wykładamy na formę na to śliwki bez pestek oczywiście, skórką do dołu. Pieczemy 40 minut w temperaturze 170 stopni ( u mnie taka temperatura przy termoobiegu). 


I gotowe, szybko, łatwo i przyjemnie:)





wtorek, 24 lipca 2012

Cleanic,Płatki do Peelingu

Cleanic,Płatki do Peelingu
Wśród nowych produktów do demakijażu marki Cleanic, znalazły się płatki do peelingu w nowej odsłonie. Część z Was kojarzy już wcześniejszy produkt Clean O''Peel, który służył do delikatnego peelingu. Nowe płatki mają dawać efekt dermabrazji, a więc ich zadaniem jest głębokie oczyszczanie. Niestety nie mogę porównać nowej i starej wersji, bo jej nie używałam. 


Płatki występują tylko w jednej wielkości, a mianowicie jest to 35 sztuk, które kosztują 11,99.


Czysta i gładka skóra to podstawa, szczególnie dla mnie wiecznie borykającej się z niespodziankami i ogólnie innymi problemami mieszanej cery.Dobrze oczyszczona cera o czym wiadomo nie od dziś lepiej przyswaja składniki odżywcze zawarte w kremach.Lubię te płatki bo dzięki nim można szybko i skutecznie wykonać peeling twarzy, szyi i dekoltu bez potrzeby używania tradycyjnych kosmetyków do tego celu przeznaczonych . Te małe niebieskie mikrogranulki (granulki z polyestru) widoczne na płatku dobrze oczyszczają skórę, usuwają martwy naskórek i pobudzają krążenie. Aby wykonać peeling wystarczy na powierzchnię płatka nanieść kosmetyk do oczyszczania i wykonać masaż. Ja używam toniku, wtedy efekt jest dla mnie bardziej ostrzejszy i tak wolę traktować moją cerę. W przypadku użycia żelu do mycia efekt będzie łagodniejszy. Tym sposobem szybko i łatwo cieszę się gładką cerą a płatek po prostu wyrzucam do kosza. Jego wielkość jest na tyle duża,że wystarczy on do masażu całej twarzy i dekoltu.O efekcie dermabrazji obiecywanej przez producenta raczej nie ma mowy, ale możemy mieć pewność, że nasza cera będzie gładka i promienna a kremy szybciej się wchłoną.Płatki świetnie się sprawdzą w czasie podróży, kiedy to nie ma czasu na nakładanie a następnie zmywanie peelingów.Na mojej cerze sprawdzają się świetnie i na pewno na stałe zagoszczą w mojej łazience.




niedziela, 22 lipca 2012

Miyo Mini Drops- nie lubię

Miyo Mini Drops- nie lubię

Uległam niskiej cenie, pięknym kolorom lakierów i ogólnemu szaleństwu na punkcie Miyo. Lakiery Mini Drops jednak są takie sobie. O jednym z nich pisałam już wcześniej klik. Myślałam, że inne kolory będą lepiej się nakładać i kryć a tu lipa jak mówi mój Jasiek :D


Wczoraj wzięłam się za kolejny kolor, a mianowicie środkowy spośród widocznych na zdjęciu, czyli o numerku 65 i nazwie Lime Sorbet, czyli ni to zieleń ni to żółć z brokatem, który widać tylko w buteleczce, na paznokciach nie widać go w ogóle.



Namęczyłam się z nim strasznie, dla uzyskania jako takiego efektu musiałam nałożyć aż 4 warstwy lakieru, które zasychały strasznie długo, nie wiem dokładnie ile, ale zmywałam je kilka razy bo czegoś się dotknęłam. Paznokcie malowałam w południe a dziś rano obudziłam się z odciśniętą poduszką, to pewnie przez tę grubą warstwę lakieru, nierównomiernie zaschnął. Podsumowując, starałam się, dokładałam kolejne warstwy, czekałam ładnie na wyschnięcie i nie wyszło...

A jakie są wasze doświadczenia z Dropsami od Miyo?









sobota, 21 lipca 2012

Celia Nude,...i zaczęłam malować usta

Celia Nude,...i zaczęłam malować usta
Pomadek nie lubię, w ogóle rzadko maluję usta a jeśli już wybieram błyszczyki lub pomadki ochronne. Celię Nude znają lub słyszeli o niej wszyscy, ja jestem zdecydowanie spóźniona  w tej materii. Zastanawiałam się czym może mnie zachwycić stara poczciwa Celia, którą podkradałam mamie jak tylko od ziemi odrosłam i zauważyłam do czego pomadki służą. Posiadaczką odcienia 604 stałam się dzięki wygranej u Obsession, odcień 602 zakupiłam sama w małej lokalnej drogerii. Te pomadki czy też błyszczyki stały się nieodzownym elementem mojego makijażu.


Zapach, konsystencja przypomniały mi dzieciństwo, były to pierwsze produkty których używałam do malowania. Celia wtedy królowała, pamiętam nawet toaletkę i szufladę z której wykradałam je mamie.Pomadki były wtedy również bardzo delikatne i należało uważać aby ich nie złamać. 




Pomadki zamknięte są w trwałym, metalowym i eleganckim opakowaniu z charakterystycznym kliknięciem przy zamykaniu. Łączą w sobie cechy pomadki i błyszczyka i za to im chwała, bo pomadek raczej nie lubię za mocne krycie. Te mają raczej półtransparentny efekt bez drobinek, dzięki czemu na ustach wyglądają naturalnie i na pewno nie przesadzimy z ich ilością. Malowanie ust tą pomadką to prawdziwa przyjemność,usta są miękkie i delikatne.Moje usta wreszcie nie są spierzchnięte. 




602 to bardzo delikatny, prawie przeźroczysty róż, to mój ulubieniec. Jego intensywność można stopniować dokładając kolejne warstwy produktu . Nie musicie się obawiać efektu słodkiej laleczki :D Zapach ma słodki, cukierkowy wydaje mi się,że nie jest to jednak zapach winogronowy jak obiecuje producent.



604 to odcień wpadający w delikatny brąz, świetnie wyglądana opalonej cerze. Jest bardziej kryjący niż odcień 602 . Właściwości pozostają takie same, czyli świetne nawilżenie i odżywienie ust. Trwałość produktów nie jest zbyt długa, ale mogę się nimi maziać non stop takie to przyjemne.


Już wiem, gdzie w moim mieście można dostać Celię i omijam ten sklep szerokim łukiem żeby nie kupić kolejnego koloru.






piątek, 20 lipca 2012

Marion, Nature Therapy,Ocet z malin&koktail owocowy

Marion, Nature Therapy,Ocet z malin&koktail owocowy
W temacie malin postanowiłam zostać na dłużej.Jako posiadaczka raczej zniszczonych blond włosów,z których ciężko wydobyć blask szukam namiętnie produktów,które choć trochę im pomogą i poprawią ich stan ale nie obciążą ich zbytnio. Jako maniaczka w tej dziedzinie, sięgnęłam więc po jedne z nowości od Marion. Seria Nature Therapy stworzona aby przywrócić blask, siłę i elastyczność włosom zanieczyszczonym przez powietrze, stres. Czynniki te wpływają niekorzystnie na stan włosów powodując utratę koloru i matowienie. 




Obydwa produkty, czyli Kąpiel Obudowująca oraz Spray Regenerujący Włosy wolne są od SLS, SLES i parabenów a zawierają za to ocet z malin, który dzięki kwaśnemu PH eliminuje pozostawione na włosach osady oraz zamyka łuski włosowe, dzięki czemu łatwo je rozczesać a włosy nabierają blasku i sprężystości oraz koktajl owocowy ( ekstrakt z malin, moreli i brzoskwiń), który normalizuje warstwę rogową skóry i działa nawilżająco i zmiękczająco na włosy.


Kąpiel to mój faworyt w tej serii, myślę że to dobra alternatywa dla płukanki Yves Rocher a o wiele tańsza.Za 130ml produktu od Marion zapłacimy około 7zł.Ta terapia o słodkim landrynkowym zapachu delikatnie oczyszcza włosy, usuwa resztki szamponu oraz przywraca naturalną kwasowość skóry głowy.Po umyciu włosów szamponem i zastosowaniu odżywki spłukujemy włosy obficie i nanosimy kąpiel na całą długość włosów, masujemy, czekamy minutkę i spłukujemy letnią nie ciepłą wodą.Płukanka jest bardzo rzadka, wodnista, początkowo nalewałam ją na dłoń ale powodowało to duże straty produktu, teraz nalewam go na włosy, tworzy się fajna pianka i tak masuję skórę i włosy.Hm według producenta ta buteleczka ma wystarczyć na 5 użyć przy długich włosach, tylko ja mam krótkie nigdy nie wiem ile należy nałożyć produktu aby było dobrze :). Efekt stosowania płukanki to bardziej błyszczące, miękkie włosy, nie udało mi się takiego efektu osiągnąć po zastosowaniu żadnej odżywki czy też maski.Włosy są śliskie ale nie tak jak po użyciu produktów z silikonami nie robią się szybko oklapnięte. Dodatkowym plusem jest też to,że włosy się szybciej rozczesują i są dłużej świeże.Niestety stosowanie płukanki wydłuża czas mycia włosów, więc muszę wcześniej wstawać.


Spray regenerujący oprócz octu zawiera wspomniane wyżej ekstrakty nie tylko z malin ale także z brzoskwiń i moreli, zmiękczacze, oraz lekki silikon oraz konserwanty i substancje spieniające ma nadawać blasku i siły włosom. Przyznam szczerze, że bez tego produktu mogłabym się obejść, jest to raczej bardzo lekka odżywka, dla mnie mało odżywcza. Na pewno nie osiągniemy po niej takiego rezultatu jak po płukance. Z moimi zniszczonymi włosami raczej sobie nie radzi, a w upalne dni delikatnie je obciąża. Jest świetna w przypadku problemów z rozczesywaniem włosów.Poza tym jej zapach jest wyczuwalny przez większość dnia na włosach.
Podsumowując płukanka świetna, w odżywce świetny zapach, być może sprawdzi się na mniej zniszczonych włosach.















środa, 18 lipca 2012

Malinowy sorbet od Balea

Malinowy sorbet od Balea
Pierwsze malinki już skosztowałam, uwielbiam tę porę roku co rusz świeże, pachnące owoce w zasięgu ręki. A żeby chwile przyjemności trwały dłużej, także w łazience chętnie sięgnęłam po nowy limitowany żel pod prysznic od Balea. Na te kosmetyki czaiłam się od dawna, wprawdzie na w aukcjach na tym dużym portalu na literkę A  :D jest duży wybór kosmetyków tej marki, ale są one dużo droższe niż normalnie. Ucieszyłam się bardzo więc, że kupując u mnie proszek "zachodni" wypatrzyłam dosyć sporą ofertę właśnie Balea. 



I tak 300 ml żelu kosztuje 6,50 taką cenę jestem skłonna wydać za produkty tej marki. Opakowanie kolorowe, letnie z soczystymi malinkami aż chce się chwycić butelkę do ręki, która jest nieprzeźroczysta tak więc nie widać dokładnego poziomu zużycia. Zapach mniam na prawdę jest malinowy, nie chemiczny. Żel zawiera wyciągi roślinne, które utrzymują wilgoć, nawadniają i nawilżają skórę. 


Skład przyjazny dla skóry bez sztucznych barwników, alkoholu i innych niemiłych składników często niekorzystnych dla skóry. Jeżeli tak nie jest, to mnie poprawcie, aż tak w skład nie wniknęłam i się na tym nie znam :)

SODIUM LAURETH SULFATE · COCAMIDOPROPYL BETAINE · SODIUM CHLORIDE · GLYCERIN · COCO-GLUCOSIDE · SODIUM LAUROYL GLUTAMATE · GLYCERYL OLEATE · INULIN · LECITHIN · POLYQUATERNIUM-7 · CITRIC ACID · STYRENE/ ACRYLATES COPOLYMER · PROPYLENE GLYCOL · TOCOPHEROL · HYDROGENATED PALM GLYCERIDES CITRATE · PARFUM · SODIUM BENZOATE · PHENOXYETHANOL · CI 16185 · CI 42051.

W każdym razie u mnie produkt nie powoduje uczuleń ani podrażnień, zresztą pod tym względem produkty Balea badane są przez dermatologów. Żel świetnie myje. Po żelach nie spodziewam się szczególnego nawilżenia skóry i tego nie oczekuję, napiszę więc że mojej skóry nie wysusza, za to plus ogromny bo mam z tym duży problem.Konsystencja w sam raz, nie spływa z dłoni ani gąbki. Żel ma nawet kolor malinowy, nie często to się zdarza zazwyczaj żele są kremowe. 


Muszę wspomnieć, że żel dobrze się pieni . W połączeniu z dużą pojemnością jest w związku  z tym wydajny.Zapach niestety nie utrzymuje się zbyt długo,ale z żelami tak to już jest że są raczej nietrwałe. Polecam Wam spojrzeć lub spróbować tego żelu, na pewno wprawi was w lepszy nastrój przy tej nieciekawej pogodzie.











wtorek, 17 lipca 2012

Eveline Colour Show w Rossmanie

Eveline Colour Show w Rossmanie
Na miejscu stendów Essence pojawiły się niedawno w Rossmanie Eveline , znajdziecie tam lakiery z serii Colour Show w cenie 6,99 za sztukę oraz błyszczyki. Wiem z własnego doświadczenia, że trudno jest znaleźć kosmetyki tej marki, a w tym momencie stały się one ogólnodostępne. Mimo odwyku lakierowego chwyciłam 2  kolory 676 i 677. 




Colour Show to niezwykle klarowne i idealnie kryjące lakiery oparte na nowoczesnej, odpornej na ścieranie  i uderzenia formule.Są bezpieczne dla paznokci nie zawierają  toulenu i formaldehydu.



Buteleczki o pojemności 10 ml, wyglądają schludnie i kobieco.



Kolory w buteleczce i na paznokciu wyglądają identycznie. Moje serce skradł róż różowy, czyli o numerku 677, piękny. Pędzelek w sam raz, konsystencja idealna. Do uzyskania fajnego efektu potrzebne są 2 warstwy lakieru. Każda dodatkowa warstwa wydłuży nam czas schnięcia, który i tak nie jest zadowalający, za to minusik. Nie jestem cierpliwa w tak długim czekaniu.




Kolor nie barwi płytki paznokcia i dobrze się zmywa.Bardzo ładny połysk to dodatkowy plus lakieru. Wszystkie kolory serii przepiękne, letnie i ciepłe.