Jako posiadaczka mieszanej cery skupiałam się do tej pory na nadaniu matu problematycznym miejscu. O rozświetlaniu nie było mowy, wydawało mi się że wszystkie produkty tego typu pełne są drobinek i będę wyglądać jak te bombki co to wiszą każdego roku na choinkach. Tymczasem cera traktowana matem często jest bez wyrazu a efekt płaski a dodając jej odrobinę produktu rozświetlającego na wystające miejsca twarzy, czyli kości policzkowe, grzbiet nosa czy też pod łuk brwiowy nasz makijaż nabierze promiennego wyglądu. Od jakiegoś czasu do codziennego makijażu używam Emulsji Rozświetlającej do twarzy i ciała.
Wybrałam cieplejszy odcień o numerku 63, czyli różowo-brzoskwiniowy , dzięki któremu mogę otrzymać naturalny odcień rozświetlenia. Emulsję o pojemności 15ml dostajemy we flakoniku z pompką, dzięki temu nabieramy odpowiednią ilość produktu bez rozlewania. Zużyłam połowę opakowania bez żadnych problemów z aplikacją. Dzięki szklanej buteleczce widać na jakim etapie jest zużycie produktu.Z opisu producenta wyczytamy,że emulsja zawiera miliony lśniących drobinek, co na początku może nie przekonywać do używania. Zapewniam Was, że po rozprowadzeniu jej na twarzy uzyskacie efekt "tafli" , drobinki są niewidoczne. Efektu dyskoteki na policzkach na pewno nie uświadczycie.
Emulsję nakładam głównie na kości policzkowe, można mieszać ją z podkładem i nałożyć na całą twarz ja na ten krok jednak się nie decyduję ze względu na problemy z przetłuszczającymi się partiami twarzy.Efekt, to piękna gładka tafla. Delikatny kolor przypomina delikatny rumieniec.Emulsję łatwo się rozprowadza, ja nakładam odrobinę na dłoń a następnie opuszkami palców wklepuję w miejsca, które chcę rozświetlić. Emulsja dosyć długo trzyma się na twarzy, nakładana na policzki gdzie mam suchą skórę wytrzymuje około 5 godzin, czyli mniej więcej tyle ile wytrzymuje mój makijaż bez poprawek.
Rozświetlacz nie jest może tani, bo za 15ml trzeba zapłacić 35zł, ale biorąc pod uwagę że do makijażu potrzeba niewielkiej ilości warto tyle wydać.
Fajny efekt. Bardziej podoba mi się niż ten osławiony Crystalliced.
OdpowiedzUsuńnie próbowałam go, ale coś podobnego ma także Inglot, nie podobał mi się:)
UsuńUuuu ładny efekt :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie wygląda na kości policzkowej, pęknie rozświetla :)
OdpowiedzUsuńtak, efekt bardzo mi się podoba:)
Usuńsuper efekt
OdpowiedzUsuń;)
UsuńPodoba mi się efekt rozświetlacza. Niestety sama nie używałam jeszcze żadnego rozświetlacza.
OdpowiedzUsuńżałuję,że odkryłam ten efekt tak późno:0
Usuńpiękny efekt! zero widocznych drobinek, wyłącznie rozświetlona skóra. muszę go pomacać w Inglocie :D
OdpowiedzUsuńTy masz już dość zakupów :)
Usuńświetny efekt, u mnie maty stoją teraz w ciemnym kącie, zupełnie przestawiłam się na rozświetlacze :)
OdpowiedzUsuńmoja siostra używa podkładu z inglota, ysm. :)
OdpowiedzUsuńwow, ale pięknie rozświetla :)
OdpowiedzUsuńslicznie rozswietla buzke ;)
OdpowiedzUsuńJa mam tlusta skore(fakt, ze nie jakos specjalnie mocno w tej chwili) i uwielbiam rozswietlacze. W kazdej formie. Nienawidze matu na swojej twarzy i szczerze mowiac to bardzo rzadko stosuje pudry.
OdpowiedzUsuńTakiego z inglota jeszcze nie mam, ale zastanawiam sie miedzy nim a slynna tuba z TBS. Wydaje mi sie ze inglot jest 'mniej perlowy'
wydaje mi się,że Inglot jest malo perłowy :)
UsuńOh piękny efekt ;)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda na buzi, recenzja też mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńciekawy efekt:)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nim, ale kolor jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuńKolorek świetny ;) tylko cena już nie taka cudowna;)
OdpowiedzUsuń