czwartek, 31 stycznia 2013

Mydło Alep Excellence 40% Laurie.

Mydło Alep Excellence 40% Laurie.
Moje wyobrażenia na temat produkcji kosmetyków sprowadzały się do niedawna do tego,że powstają one w wielkich fabrykach, produkowane masowo w wielkich ilościach. Do głowy by nie przyszło,że można coś robić ręcznie według długiej i pieczołowicie pielęgnowanej receptury sprzed 2000 lat. To proces niezwykły, bo polegający na mieszaniu w wielkim  kamiennym kotle oliwy z oliwek oraz oleju z jagody wawrzynu. Do całej mikstury dodaje się jeszcze tylko wodę a także niewielką ilość sody niezbędnej do procesu zmydlania. Następnie wszystko suszy się na słońcu przez 9 miesięcy, aby kostki zrobiły się twarde. Cała ta historia toczy się od wieków w północno-zachodniej części Syrii w mieście Alep  a mowa oczywiście o mydle Alep. Dla zakosztowania magii tego mydła wybrałam najszlachetniejszą wersję spośród mydeł Alep czyli Exccellence . Wyjątkowa jest za sprawą olei z pierwszego tłoczenia, które są najwyższej jakości. Mydło to ma również jaśniejszy kolor niż pozostałe a także delikatniejszy i przyjemniejszy zapach. 



Fenomen mydła polega na tym że jest ono w pełni bezpieczne na skóry twarzy i ciała  nie powoduje alergii a przy tym ma szerokie właściwości lecznicze ( trądzik, egzema, łuszczyca, łupież) 
Wiem,że powinno zaczynać się od mniejszego stężenia olejku laurowego w składzie ze względu na możliwość wysuszenia cery i ciała ale uważam się za gruboskórną nawet kwasy mi nie starszne więc rzuciłam się od razu na głęboką wodę wybierając mydło 40% Laurie. Mydła używam tylko wieczorem po uprzednim zmyciu makijażu płynem micelarnym



Mydło to dość spora kostka o kolorze jasno-żółtym i naturalnym dosyć świeżym zapachu. Podobno klasyczne mydła Alep mają zapach nieciekawy tutaj jest inaczej nosa nie wykręca. Zapach trochę przypomina mi zapach tradycyjnego szarego mydła. Początkowo miałam obiekcje jak ja sobie z tak wielką kostką poradzę. Nie widziało mi się jej przecinanie, całość wygląda wspaniale więc szkoda wielka. Wątpliwości zostały jednak szybko rozwiane, mydło dobrze leży w dłoni i momentalnie się spienia. Po kontakcie ze zwilżoną skórę delikatna pianka zmienia się w emulsję. Proces mycia jest niezwykle przyjemny a potem nie muszę nerwowo szukać nawilżacza w celu ukojenia cery jak to ma miejsce w przypadku zwykłych drogeryjnych żeli . Kostki używam jak na razie tylko do mycia twarzy, jednak jej wydajność jest tak ogromna, że chyba pokuszę się na używanie jej do ciała. Moja cera nigdy nie była tak ukojona, miękka i delikatna jak po użyciu tej kostki. Od jakiegoś czasu stawiam na w miarę naturalną pielęgnacją a to mydło świetnie wpisuje się w ten pomysł.  Dzięki takiej pielęgnacji pory są wyraźnie zmniejszone, cera o wiele mniej się przetłuszcza, problemem pozostały jeszcze pryszcze na brodzie ale żywię nadzieję,że wszystko idzie w dobrym kierunku. Odpowiednie oczyszczenie w dodatku pełne natury na pewno wpływa pozytywnie na stan mojej cery. Cieszę,że się przemogłam i kupiłam tę kostkę do mycia. Ciągle we mnie siedziało przekonanie, że mydła w kostce naruszają warstwę lipidową skóry powodując jej wysuszenie i w efekcie pogarszają ogólny stan cery.
Wersja Excellence mydła jest droższa od tradycyjnej, ja za swoją kostkę nabyłam za 37,50 w sklepie zielarskim.





wtorek, 29 stycznia 2013

Baikal Herbals.Tonik nawilżający dla cery suchej i delikatnej.

Baikal Herbals.Tonik nawilżający dla cery suchej i delikatnej.
Ostatnimi czasy moją pielęgnację zdominowały produkty naturalne. Traktuję je niejako jako ostatnią deskę ratunku w walce z problemami cery. Jak one mi nie pomogą, to ja nie wiem! Jak na razie udało mi się zwalczyć nadmierne przetłuszczanie, pozostał jeszcze problem pojawiających się nie wiadomo skąd pryszczy. Kładę się spać jest okej, wstaję rano i ONE są, ręce opadają. Przyjemność ze stosowania oczyszczającego toniku dla cery tłustej Baikal Herbals, o którym pisałam Wam jakiś czas temu (KLIK) była tak wielka, że popędziłam do zielarskiego po kolejną butelkę. Akurat nie było tej wersji, doradzono mi abym spróbowała wersji dla cery suchej i delikatnej, bo w składzie są także składniki o działaniu przeciwzapalnym i bakteriobójczym.

 

Tonik w wyglądzie zewnętrznym nie różni się niczym od swojego kolegi dla cery tłustej. To ciemna butelka z nakrętką, otwierana kliknięciem. Z przodu tradycyjnie znajdziemy ilość aktywnych składników w 1 mililitrze produktu. Tonik zawiera wysoką zawartość cennych bajkalskich ziół, czyli znajdziemy tu :

Korkowiec amurski (Phellodendron Amurens Bark Extract) - zapobiega pojawianiu się wyprysków, posiada działanie gojące i odżywcze. Nasyca skórę wilgocią, powoduje, że skóra staje się sprężysta.
Wrzosiec bagienny (Erica Tetralix Extract) – usuwa nadmierne łuszczenie sie skóry
Organiczny ekstrakt z miodunki plamistej (Organic Pulmonaria Officinalis Extract) - wzbogaca skórę witaminą C , rozgładza i zmiękcza.
Olej z nasion lnu (Linum Usitatissimum(Linseed)Oil) - wpływa pozytywnie na zdrowie skóry. Wzmacnia ochronną funkcje skóry. Korzystny dla osób z wszelkimi typami alergii.
Organiczny ekstrakt z nagietka (Organic Calendula Officinalis Extract) - ma działanie przeciwzapalne, ściągające, bakteriostatyczne, grzybostatyczne, nawilżające.
Organiczny ekstrakt z rumianku (Organic Chamomilla Recutita Flower Extract) - pomocny w stanach zapalnych  skóry i błon śluzowych. Zalecany w stanach alergicznych skóry.


A wszystko po to aby delikatnie oczyścić cerę twarzy, zmiękczyć ją czyli zapewnić uczucie komfortu a także oczywiście przygotować na zastosowanie dalszych kroków pięlęgnacyjnych czyli w moim przypadku serum a także kremu.


Jak w innych produktach Baikal Herbals brak tu parabenów, PEG, wszystkie składniki mają certyfikaty a konserwanty są bardzo bezpieczne.


Sam tonik wygląda jak woda o zapachu lekko rumiankowym. Zapach to niezwykle delikatny i  znika szybko po aplikacji. W każdym razie wszystko jest  delikatne i świeże.Nie miałabym nic przeciwko aby do buteleczki dołożyć atomizer i stosować go jako mgiełkę odświeżającą w upalne dni. Tonik stosuję zawsze po wieczornym demakijażu ( rano dla odświeżenia psikam twarz wodą termalną), czyli najpierw jest to płyn micelarny, następnie mydło Alepia  i tonik to takie dopełnienie rytuału oczyszczającego. Jest to delikatny produkt oczyszczający, jednak mi on wystarcza. Zależy mi głównie na wyrównaniu i ukojeniu cery po umyciu mydłem. Tutaj tonik radzi sobie znakomicie, czuję że moja cera momentalnie się wycisza, robi się miękka i nawilżona. Brak tu jakiekolwiek dyskomfortu czy też alergii. Wydaje mi się,że działanie toniku jest bardzo podobne jak w wersji dla cery tłustej, jedyna różnica jaką zauważyłam to mniejszy, delikatniejszy efekt oczyszczający. Pozostała mi do przetestowania jeszcze wersja wygładzająca, której na pewno spróbuję .

Posted by Picasa

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Puder Rozświetlający Star Dust. Lily Lolo.

Puder Rozświetlający Star Dust. Lily Lolo.
Pamiętaj fotografie młody i niedoświadczony (mam na myśli siebie) aby po zrobieniu zdjęć ładnie je skopiować na komputer! bo karty w aparacie lubią płatać figle. Zatrzeszczało, zabuczało i psikus karta padła wrrr. Na szczęście udało mi odzyskać część fotek w tym te na dzisiejszego posta. Bohaterem będzie nie kto inny jak mój ulubiony kosmetyk do makijażu, czyli puder rozświetlający o wdzięcznej nazwie Star Dust od Lily Lolo. Nabyłam go podczas pierwszych mineralnych zakupów (KLIK). Podkłady mineralne i w ogóle naturalna pielęgnacja sprawiły,że moja cera mniej się przetłuszcza tak więc z większą śmiałością sięgam po kosmetyki rozświetlające. Odrobina takiego produktu sprawia,że moja cera wygląda bardziej promiennie, szczególnie o tej porze kiedy zmagam się z jakimś takim jej 'zszarzeniem". 



Kosmetyk ten jest oczywiście w całości naturalny, żadnych chemicznych zapychaczy.Nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwników i konserwantów.


Lubię produkty rozświetlające ale takie, które tworzą na twarzy efekt podobny do tafli. Produkty drobinkowe przyznam już mnie nie przekonują. Znalazłam mistrza w tej kategorii , czyli Mary Lou The Balm (KLIK)  ale to nie oznacza,że  nie testuję dalej, ciężko się oprzeć gdy tyle pokus wokół.




Star Dust to aż 6gram produktu i jak w podkład tej firmy szybko u mnie znika tak w przypadku tego produktu nie miałabym nic przeciwko, gdyby dostępna była pojemność o połowę mniejsza. Biorąc pod uwagę,że pudru używam tylko do podkreślenia kości policzkowych tak duża pojemność jest mi zbędna. Opakowanie podobne do tego od podkładu, wygodne zakręcane sitko sprawia, że nic się nie rozsypie. Sam produkt to drobno zmielony proszek o zabarwieniu lekko beżowym z bardzo malutkimi drobinkami.



Przyznam, że mam z tym produktem problem albowiem jakimkolwiek pędzlem bym go nie nakładała nie tworzy on u mnie efektu tafli, drobinki są zawsze widoczne. Próbowałam flat topem, pędzlem do różu, bronzera, kupiłam nawet pędzelek do nakładania rozświetlaczy. Nie mówię, że efekt jest jakiś komiczny, dyskotekowy bo to nie prawda. Star Dust nałożony na kości policzkowe daje delikatny, subtelny efekt. Buzia wygląda bardziej świeżo i promiennie.  Drobinki nie migrują po twarzy więc na prawdę nie jest źle. Przyzwyczajona po prostu jestem  ostatnimi czasy do tafli. Najlepszy efekt świeżości uzyskuję w połączeniu z pudrem brązującym. Podsumowując ten produkt  nie jest to typowy rozświetlacz, ma jednak dosyć jasny uniwersalny odcień, efekt można stopniować poprzez dokładanie kolejnych warstw. Jeśli szukacie produktu dającego efekt tafli ten takiego nie daje, ale bardzo ładnie ożywia twarz. 





niedziela, 27 stycznia 2013

Lakier Color Riche Vernis 202.

Lakier Color Riche Vernis 202.
Promocje bywają zgubne, bo zawsze wydaję więcej pieniędzy niż powinnam, a przecież niby mam zaoszczędzić. Są też pewne plusy w całej tej sytuacji a mianowicie dzięki nim mogę poznać produkty, których wcześniej nie używałam. Tak się jakoś stało, że omamiona fenomenem Essie i innych marek lakierowych nigdy nie sięgnęłam po lakiery L'oreal. Pierwszą sztukę serii Color Riche nabyłam wczoraj (KLIK)




Już żałuję, że kupiłam jeszcze jakiegoś odcienia. Moim zdaniem idealna lekko żelowa konsystencja do tego mega pędzelek dosyć szeroki, spłaszczony i zaokrąglony na końcu idealnie i szybko pokrywa płytkę. Wydaje mi się, że jest lepszy i wygodniejszy od na przykład pędzelków w lakierach Essie, które dla mnie są za lekko za szerokie. Sam kolor o numerku 202 to idealny pastelowy  'dzienniaczek ' , nadał by się także do frencha. Jedna warstwa daje delikatny, nierzucający się w oczy efekt bez smug. Ja dla wzmocnienia koloru dałam dwie warstwy na to top coat dla przedłużenia trwałości. Buteleczkę o pojemności 5ml nabyłam za 11,99, warto było.




sobota, 26 stycznia 2013

Takie tam drobiazgi z Hebe.

Takie tam drobiazgi z Hebe.
Twarda byłam, nie kupiłam nic kiedy Rossmann miał promocje minus 40% tym razem uległam promocji w Hebe. Dziś można było kupić taniej kosmetyki L'oreal. Mimo pewnych wad wolę zakupy kolorówki robić właśnie w tej drogerii. W Rossmanie mamy do czynienia z pewną samowolką to znaczy maca się wszystko co popadnie, nie wystarczą testery. Tutaj jest jak na razie inaczej za sprawą ekspedientek, których oddech zawsze czuć za plecami :D po drugie  służą one  pomocą w razie trudności w wyborem odcienia danego produktu łącznie z testowaniem odcieni na przykład podkładu czy korektora na twarzy.  Tak więc w miłej atmosferze stałam się posiadaczką trzech rzeczy.

Korektor rozświetlający w  pędzelku True Match Touche Magique w odcieniu Rose Beige posłuży mi mam nadzieję dobrze do rozświetlenia okolic oczu. Z 44,99 przeceniony na 26,99.




Pomadki Rouge Caresse nie trzeba nikomu zbytnio przedstawiać. Nie miałam okazji jej jeszcze testować tak więc promocja stała się świetną okazją do jej zakupu. Wybrałam odcień 03 Lovely Rose.Z 39,99 przeceniona na 23,99.



Nie mogłam nie wziąć lakieru z serii Color Riche . Kolor 202 to pastelowy różowy idealny na co dzień. Z 19,99 przeceniony na 11.99.



Do koszyka wrzuciłam też wodę termalną Uriage, skończył mi się tonik a nie zdążyłam do zielarskiego. Za 50ml zapłaciłam 15,99.


Wybiorę się chyba jeszcze na promocję Revlona trzydziestego stycznia aby kupić róż. 













czwartek, 24 stycznia 2013

Odświeżający fluid do cery normalnej i mieszanej. Hydra-Chrono+.Lierac.

Odświeżający fluid do cery normalnej i mieszanej. Hydra-Chrono+.Lierac.
Do wszystkich aptecznych kosmetyków od jakiegoś czasu podchodzę z dużą rezerwą. Odnoszę wrażenie, że często kosmetykom ze średnim składem i w związku z tym średnim wpływem na polepszenie stanu cery czy ciała dorabia się pewną ideologię, do tego odpowiednia reklama i jesteśmy w stanie uwierzyć, że na pewno kupujemy super produkt, bo przecież apteka nie sprzeda nam badziewia. Do tego wszystkiego należy jeszcze zrobić odpowiednio wysoką cenę i sukces murowany. Skłamałabym,że kosmetyki apteczne zrobiły mi jakąś krzywdę, nie zrobiły mi też dobrze. Do jednych czasem wracam, inne omijam, największą frajdę jednak sprawia mi szukanie i testowanie nowego. Tak jest z francuską marką Lierac. Czytam o niej sporo, tak aby wybrać produkt zbierający w miarę pozytywne opinie. Jest to o tyle ważne, że kosmetyki te potrafią znacznie uszczuplić portfel , lepiej więc dla mojej psychiki żeby się nie przejechać. Jak wiecie używam sobie od jakiegoś czasu podkładu mineralnego, na dobre mi to wychodzi (KLIK). Potrzebowałam jednak trochę innej pielęgnacji, typowo matujące kremy w duecie z minerałem podziałały na mnie zbyt wysuszająco. Konieczne zatem było kupienie czegoś w miarę lekkiego, trochę nawilżającego. Seria Hydra-Chrono+ przeznaczona jest dla cer odwodnionych, mamy tu do wyboru kilka propozycji dla poszczególnych typów cer. Dla mnie najbardziej odpowiedni wydał się Odświeżający fluid dla cery mieszanej. Już sama jego nazwa przyznacie brzmi zachęcająco.



To produkt beztłuszczowy idealny dla cery mieszanej wzbogacony o składniki przeciwzapalne i przeciwbakteryjne takie jak wyciąg z anyżu a także wyciąg z limonki działający odświeżająco. Mamy tu także ekstrakt z wodnego hiacynta chroniący skórę przed wolnymi rodnikami a także niekorzystnym wpływem środowiska. Skład to także opatentowany kompleks przeprogramowujący nawilżanie, czyli naturalny aminokwas pomagający usprawnić transport wilgoci oraz ekstrakt z konwalnika japońskiego pomagający zwiększyć transport wody do warstwy rogowej. A zapomniałabym brak tu parabenów, w związku z tym krem należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. 




Całość otrzymujemy w kartoniku a w nim flakon o pojemności 40ml z pompką próżniową. Mamy tu fajne rozwiązanie a mianowicie denko unosi się do góry wraz z  zużyciem produktu. Ten delikatny lekko różowy krem niezwykle przyjemnie pachnie. Zapach ten jest świeży delikatnie  kwiatowy z jakąś ostrzejszą nutką. I co ważne czuję go dłuższą chwilę, niezwykle mi się to podoba. Sam krem ma delikatną, dosyć rzadką konsystencję, dzięki temu błyskawicznie się wchłania. Idealnie zatem nadaje się pod makijaż, samo nakładanie podkładu mineralnego zabiera mi sporo czasu, także dodatkowe czekanie na wchłonięcie kremu mogło by doprowadzić mnie do nerwicy. Nie roluje się i nie waży. Dosyć szybko czuję, że moja cera robi się fajnie jedwabista i mięciutka . Krem wygładza cerę i sprawia, że pory są mniej widoczne.Dosyć dobrze matuje,w połączeniu z minerałami mogę zapomnieć o poprawkach przez większość dnia. W przypadku mojej mieszanej cery jednak najlepiej byłoby oceniać taki produkt latem, to wtedy jest najwięcej do zrobienia, bo taka pogoda powoduje szybki błysk. Nie wiem czy produkt działa przeciwbakteryjnie, na pewno nie zapycha więc jestem w pełni zadowolona. Jest to jeden z najlepszych kremów nawilżających produktów nie powodujących uczucia ciężkości i błysku jaki stosowałam. Produkt tani nie jest, bo kosztuje około 100zł, warto szukać promocji ja swój zdobyłam za 75zł w super hiper promocji. Ze względu na to, że jest dosyć rzadki szybko się go zużywa, na pewno skończę go przed upływem zalecanych 6-ciu miesięcy. 





środa, 23 stycznia 2013

Sebo-Almond Peel.10% kwasu migdałowego. Pharmaceris.

Sebo-Almond Peel.10% kwasu migdałowego. Pharmaceris.
Mam na imię Iwona, z problemem tłustej trądzikowej cery walczę od trzynastego roku życia, mam trzydzieści trzy. Walka to bardzo nierówna i niestety wygrywają pryszcze. Przez te wszystkie lata stosowałam większość kuracji dostępnych w drogeriach i aptekach. Były kuracje antybiotykowe, były zabiegi u kosmetyczki, były kosmetyki tańsze, droższe, apteczne, profesjonalne niektóre cholernie drogie a efekt cóż.... chwilowy. Wszystko działa na chwilę, jaram się jakiś czas gładką cerą i wszystko wraca do normy. Wiem, że na wygląd cery mają wpływ także inne czynniki. Zatem nie palę i nigdy nie paliłam, alkohol w rozsądnych ilościach. W miarę zdrowo się odżywiamy, mamy warzywa prawie pozbawione chemii , do tego jaja i mięso , wszystko pewne bo z maminego podwórka. Rzadko sięgam po słodycze, jedyne od czego nie potrafię się uwolnić to pikantne jedzenie i stres.Przyznam,że męczy mnie stan mojej cery, dbam o nią i nic. Kiedy Ty dorośniesz? pyta Tomek widząc mnie zrezygnowaną przed lustrem z kolejną niespodzianką na twarzy wszak pryszcze to znak młodości. 
Samodzielne stosowanie produktów z kwasami budziło we mnie obawy. Obawiałam się pogorszenia i tak już złego stanu mojej cery, łuszczenia, jeszcze większego wysypu. Przez przypadek w Hebe natknęłam się na Krem peelingujący z 1o procentami kwasu migdałowego w składzie. To II stopień złuszczania, jest jeszcze stopień pierwszy z 5%zawartością kwasu. Mojej cerze niewiele produktów szkodzi, wzięłam więc drugą opcję z większą zawartością kwasu.




Produkt otrzymujemy w kartoniku z podstawowymi informacjami o działaniu i składzie. A w nim aptecznie wyglądająca buteleczka z pompką typu airless, gwarantująca higieniczność użytkowania i uniemożliwienie kontaktu produktu z powietrzem. Wszystko fajnie do momentu awarii tego systemu, wydobycie produktu staje się niemożliwe. W składzie mamy trochę konserwantów a także kompozycję zapachową. Nie spodziewałam się po tym produkcie jakiejś super naturalności więc dla mnie tragedii nie ma.



W środku bezbarwny żel , który po nałożeniu na twarz tworzy silikonową powłoczkę. Niezbyt mi się widzi ten efekt. Wprawdzie krem należy stosować tylko na noc ale uczucie tłustości przeszkadza mi bardzo nawet w nocy. Początkowo nakładałam produkt tylko na strefę T, pryszcze mam tylko na brodzie ale chciałam uzyskać efekt zmniejszenia przetłuszczania na czole i nosie. Kwas migdałowy działa dosyć delikatnie na skórę tak więc u siebie nie zaobserwowałam łuszczenia, pieczenia, zwiększonego wysypu pryszczy. Ot, jak bym nałożyła dosyć tłustą maź na twarz. Dosyć szybko zauważyłam zmniejszenie częstotliwości pojawiania się niespodzianek nawet przed okresem moja cera zachowywała się spokojnie. Zaskórniki nawet te podskórne zniknęły. Niestety nie zaobserwowałam zmniejszenia przetłuszczania, wręcz przeciwnie budzę się z większym dyskomfortem na twarzy niż zazwyczaj. Dlatego też od jakiegoś czasu krem stosuję tylko na brodę. Krem nie spowodował jakiegoś spektakularnego rozjaśnienia przebarwień, wydaje mi się że jest jak dawniej. Zdaje mi się,że ten produkt jest delikatny i raczej wycisza cerę niż niweluje wszystkie problemy.


Po ponad trzymiesięcznym stosowaniu tego produktu z małą przerwą stwierdzam niestety, że moja cera chyba zaczyna się do niego przyzwyczajać, bo znowu zaczynają mi wyskakiwać nieproszeni goście. W mordę a miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. Chyba zrobię sobie dłuższą przerwę i znowu do niego wrócę. Krem kosztuje około 35zł więc tragedii cenowej nie ma ale to nie jest chyba to czego szukałam.







poniedziałek, 21 stycznia 2013

Glinka Ghassoul.Organique

Glinka Ghassoul.Organique
Wczoraj było o czarnym mydle pochodzącym z Maroka(KLIK) , dziś zatem kolej na wydobywaną we wschodniej części tego regionu glinkę Ghassoul (Rhassoul). Wydobywa się ją tradycyjnie w podziemnych korytarzach kopalni. Po odpowiedniej sterylizacji, opłukaniu i osuszeniu jest gotowa do użycia. Glinka ta jest częścią kultury Hamamam podobnie jak opisywane wczoraj przeze mnie czarne mydło czy olej arganowy.



Bardzo jestem zadowolona z rozwiązania zaproponowanego przez Organique a mianowicie sposobu pakowania w okrągłe, odkręcane, sympatyczne opakowanie dzięki któremu łatwo glinkę wydobyć a także przechowywać. 



Glinka to minerał zbudowany głównie ze stewensytu , którego głównym składnikiem jest krzemian magnezu.Po zmieszaniu z wodą krzemionka przybiera postać błota posiadającego właściwości odtłuszczające i oczyszczające. Bogata jest w pierwiastki takie jak:magnez, krzem, potas,glin, cynk niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania skóry. Co ważne nie jest ona w żaden sposób agresywna dla skóry głowy, ciała czy twarzy. Poleca się ją do każdego typu cery. Podobnie jak czarne mydło jest to produkt wszechstronny, można nim myć włosy ( wskazana w przypadku problemu z przetłuszczaniem), twarz czy ciało. Można także stosować w postaci maseczek czy też okładów. 


Ostatnio staję się nudna pisząc o swoich odkryciach, zachwytach ale tak rzeczywiście jest . Glinka Ghassoul jest fenomenalna. Po zmieszaniu z wodą tworzy błotko, taki ma też zapach. Glinka ma delikatne drobinki także mam dodatkowo zapewniony peeling. Mycie nie jest takie proste albowiem jest to produkt, który się nie pieni ponadto trzeba odpowiednio wyważyć ilość wody aby nie nie wyszła konsystencja zbyt rzadka ani gęsta. Najlepiej zrobić to w jakimś naczyniu. Glinkę do mycia stosuję po demakijażu twarzy micelem. Świetnie oczyszcza bez podrażnień czy zaczerwienień. Aby zrobić maseczkę potrzebuję 2 łyżeczki glinki do tego 2,5 łyżeczki wody i kilka kropel oleju ( w ten sposób unikam szybkiego zasychania produktu, do którego nie należy dopuścić, bo starci on swe właściwości).  Całość nakładam na twarz trzymam 15minut i spłukuję i mogę cieszyć się miękką, gładką i rozjaśnioną cerą. Często dodaję też do glinki, wody i olejku łyżeczkę czarnego mydła aby uzyskać głębsze oczyszczenie.Moja cera jest jakby jędrniejsza i delikatniejsza. Nie prędko skuszę się znowu na drogeryjne maseczki czy też peelingi. Oczywiście stosowanie glinek nie należy do rytuałów szybkich i przyjemnych. Na rozrobienie produktu potrzebujemy chwili poza tym przy zmywaniu brunatna maź brudzi umywalkę. Zapewniam Was,że warto jednak spróbować szybko zapomnicie o tych niedogodnościach. Nie napiszę również,że dzięki glince mam cerę jak niemowlak , ale jest zdecydowanie lepiej myślę, że efekty będą bardziej widoczne z czasem. Glinka Organique kosztuje około 27zł za 200gram.




niedziela, 20 stycznia 2013

Mydło czarne.

Mydło czarne.
Czarne mydło to produkt znany od wieków w kulturze orientu niezbędny w rytuale oczyszczania ciała przed skorzystaniem z tak ważnej w tamtej kulturze łaźni parowej, czyli Hammam.Tradycyjne czarne mydło wytwarzane w Maroku to produkt całkowicie naturalny otrzymywany z mieszaniny oliwy  oraz czarnych oliwek. Bogate jest zatem w witaminę E i odpowiednie dla wszystkich typów cer nawet tych najbardziej wrażliwych. Działa jak peeling enzymatyczny doskonale oczyszczając z toksyn i innych zanieczyszczeń.




Nie jest to na pewno produkt, który przyniesie nam jakieś szczególne doznania wizualno-zapachowe. Bo czy relaksować może ciemno brązowa gęsta maź przypominająca smar  do smarowania urządzeń mechanicznych o zapachu oliwek ale takich lekko zepsutych? No ale czego się nie zrobi dla polepszenia stanu cery, której daleko do ideału. Perspektywa pozbycia się w końcu pryszczy w moim wieku sprawiła, że szybko porzuciłam myśli na temat zapachu i konsystencji 



Pamiętajmy, że czarne mydło to produkt w pełni naturalny bez żadnych konserwantów ani też innych dodatków, dlatego aby zachowało swoje właściwości do końca należy uważnie się z nim obchodzić. Najważniejsza rzecz to samo wydobycie go z pudełeczka należy robić to suchymi rękoma lub po prostu wcześniej odłożyć część, która wystarczy na jedno użycie do oddzielnego pudełeczka. W żadnym wypadku do produktu nie może dostać się woda. Nawet jeśli jestem w wannie wycieram dłonie i dokonuję aplikacji. Mydło kupiłam z zamiarem używania tylko na twarz jednak spore opakowanie, duża wydajność a także naprawdę spektakularne efekty sprawiły,że używam go także na całe ciało. Nakładam na wilgotną skórę twarzy lub ciała. Ta niepieniąca się wcale maź po kontakcie z wodą tworzy delikatną emulsję. Zostawiam to na kilka minut, po czym wykonuję delikatny masaż i spłukuję. Do ciała najlepiej użyć rękawicy Kessa, ponieważ takowej nie posiadam masaż robię rękoma lub naturalną gabką. 


Efekty stosowania przeszły moje najśmielsze oczekiwania, jeśli kiedyś mówiłam lub pisałam że znalazłam peeling życia, to odszczekuję to wszystko. To była nieprawda związana z nieznajomością właściwości czarnego mydła. Moja cera, na niej głównie się skupię nigdy nie była tak czysta, świeża, gładka i rozjaśniona jak teraz po około dwumiesięcznej kuracji mydłem. Stosuję go dwa razy w tygodniu, mydło dogłębnie oczyszcza więc częstsze stosowanie na twarz nie jest konieczne. Stopień czystości porównałabym do efektu skrzypiących włosów po umyciu dobrym szamponem. Taka jest właśnie moja twarz niebywale czysta i gotowa na przyjęcie dalszych kroków pielęgnacyjnych czyli serum i kremu.  Mydło przyśpiesza gojenie zmian trądzikowych a także wyraźnie wycisza skórę. Moja cera wyraźnie "znormalniała", pory są zmniejszone. Oczywiście nie jest tak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że problemy zginęły na amen ale jest o wiele lepiej. Oczyszczanie tym mydłem stanowi idealne uzupełnienie całej kuracji opierającej się na naturalnych produktach, które od jakiegoś czasu stosuję a której poszczególne elementy przedstawię Wam w  kolejnych  postach. Pomimo tak dogłębnego oczyszczania nie czuję wysuszenia, podrażnienia czy innych nieprzyjemnych objawów stosowania peelingów czy też innych produktów przeznaczonych dla cery tłustej czy mieszanej. Mydło ma dosyć wysokie PH dlatego warto użyć po jego zastosowaniu tonik aby je wyrównać. Ten produkt to mój numer jeden w oczyszczaniu cery. Swoje mydło kupiłam w sklepie zielarskim. 200gram produktu kosztowało mnie około 25zł.