niedziela, 17 lutego 2013

Orgasm na twarzy.

Od kilku dni namiętnie testuję mój nowy różowy nabytek (KLIK), czyli słynnego Narsa w słynnym na cały świat kolorze Orgasm. Pewnie wiele Was myśli sobie, że róż jak róż, dużo szału o nic. Można znaleźć wiele podobnych, no właśnie podobnych ale nie takich samych. Porównania robi się często z Hot Mamą the Balm, ta jednak ma więcej tonów brzoskwiniowych niż Nars. Orgasm to przewaga tonów koralowych ze złotymi. Trzeba zatem być uważnym w aplikowaniu go na cerę naczynkową co by placków sobie nie zrobić.




Róż testowałam już na podkładzie płynnym a także mineralnym Lily Lolo, w obu przypadkach dobrze się trzyma, złote drobinki tworzą delikatną poświatę na policzku. Drobinki fajnie wtapiają się w skórę, dzięki temu nie ma mowy o ich przemieszczaniu.





Sam efekt jest tym czego szukałam od dawna. Moja twarz nabrała świeżości, wygląda na wypoczętą i pełną wigoru. Nie potrzebuję rozświetlacza, wszystko mam w Narsie. Pod względem aplikacji nie jest to produkt specjalnie wymagający, można to zrobić pędzlem do pudru. Stopień nasycenia koloru można oczywiście dostosować do swoich potrzeb, ja nakładam z umiarem ze względu na naczynkową cerę. Kolor nie blaknie i nie ściera się przez większość dnia, u mnie róż trzyma się dłużej niż róż Chanel. 

A teraz uwaga, pokazuję się :D







34 komentarze:

  1. Marzenie! Zazdroszczę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazwa adekwatna do efektu końcowego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, musiałabyś widzieć moją minę, kiedy przeczytałam tytuł "orgazm na twarzy" i nie wiedziałam o co tak do końca chodzi :D:D:D

    Jest śliczny, bardzo Ci w nim ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oszzz kolejna ktora kusi tym cudem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. próbujemy z Kaśką Was do chcicy wielkiej doprowadzić :P

      Usuń
  5. wyglada przecudnie, chcialabym go kiedys moc przetestowac ;(((

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam go, świetnie wygląda na buzi :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie wygląda. Lubię delikatny i naturalny efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ej, weź sobie nie żałuj, więcej nałóż tego narsika :]
    Ślicznny jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) nie mam go tak mało wcale, aparat zjadł troszkę. Nałożyłam go tak jak noszę na co dzień, może do zdjęcia trzeba więcej :D

      Usuń
    2. ja zrobiłam na bogato to anonimy mi życ nie dały :D

      Usuń
    3. tja widziałam :D u mnie na dwóch monitorach różnie widać phi, poza tym mój aparat to złom :P

      Usuń
    4. ja go widzę... oczami wyobraźni tudzież w snach... ale nie erotycznych haha

      Usuń
    5. eej zboczone sny są fajne, lubię takie:P

      Usuń
  9. Piękne rozświetlenie! Przekonujesz mnie coraz bardziej, a miał być MAC : ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie nie udało mi się może kolor załapać, ale zależało mi na ujęciu rozświetlenia, uważam ze to cały jego urok:) jaki Mac jaki?;)

      Usuń
  10. Fajny, delikatny efekt:) Tylko nie wiem czy pasowałby dla takiego bladziocha jak ja:)
    Obserwuję:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny róż, który świetnie Ci pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. stworzony do Twojej karnacji, oniemiałam jak on potrafi podkreślić Twoją urodę. Z róży, które do tej pory pokazywałaś, ten wygląda na Tobie najpiękniej!!! :):)

    OdpowiedzUsuń
  13. I Ty masz orgasma!!! Ja jeszcze nie ma, świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też mam "ten" orgasm :D i bardzo go lubię. O matko ale to brzmi, starałam się pisać żeby głupio nie wyszło a wyszło :/ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. phii nie nasza wina,że tak produkt nazwali,zawsze będzie sie z jednym kojarzyć :P

      Usuń
  15. Śliczny, śliczny. I efekt też śliczny ;) Też taki chcem :D

    OdpowiedzUsuń
  16. mam bardzo podobny róż z the balm. Obserwuję :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.