Eksperymentując z makijażem mineralnym skupiam się głównie na wyborze odpowiedniego dla moich potrzeb podkładu. Poszukiwania tego jedynego trwają, mam nadzieję, że zakończą się owocnie. Nie samymi podkładami jednak oferta mineralna stoi, możemy wybierać wśród mineralnych cieni, baz, korektorów, szminek, błyszczyków a także róży do policzków. I to obok tych ostatnich nie mogłam przejść obojętnie. Miejsca na które owe produkty nakładamy nie przysparza mi problemów, mam tu skórę normalną , nie muszę zatem przywiązywać wagi do składu różu jaki nakładam. Zazwyczaj róże trzymają się u mnie długie godziny, bez zapychania cery czy innych nieprzyjemnych efektów. Pomyślałam jednak, że jak ma być mineralnie to niech będzie i na policzkach. Oczywiście dylemat jaki odcień kupić ogromny, po zastanowieniu wybrałam Lily Lolo w odcieniu Surfer Girl.
Róż przychodzi do nas tak samo uroczo opakowany jak wszystkie inne produkty marki. Co jak co ale wspaniałego wyglądu tym produktom odmówić nie można. Odkręcane pudełeczko z sitkiem mieści 3,5 gram produktu. Wydaje się Wam, że to malutko? Otóż zapewnić Was pragnę, że raczej nie uda mi zdenkować tego produktu. Na pewno nie nastąpi to w zalecanym po otwarciu 24 miesięcznym okresie. Szkoda tylko, że siteczko nie jest przekręcane jak na przykład w podkładzie, każde najmniejsze przemieszczenie pudełeczka powoduje rozsypywanie się różu. Uważajcie zatem przy otwieraniu, co by się nie uwalić jak mnie się to czasem zdarza.
Początkowo byłam trochę na siebie zła co do wybranego odcienia. Szukałam matowego wykończenia ale w tonacji ciepłej. Tymczasem przez nieuwagę sięgnęłam po chłodny odcień różu. Nigdy takiego nie miałam, biłam się więc z myślami jak ja będę się prezentować w takiej tonacji. Pierwsza aplikacja, którą wykonuję najczęściej pędzlem typu duo fibre przekonała mnie o słuszności tego wyboru. Odcień nadaje skórze pięknego, zdrowego i świeżego wyglądu. Po muśnięciu tym różem policzków cera wygląda promiennie cały dzień, albowiem róż ten ma niebywałą trwałość. Nie blaknie, nie zmienia odcienia od nałożenia do momentu demakijażu. Jedyne co musimy opanować to sama aplikacja, róż jest bardzo mocno napigmentowany, łatwo zrobić sobie nim po prostu plamy. Do aplikacji wystarczy odrobinka proszku, nadmiar należy strzepnąć i dopiero nałożyć na policzki. Nakładając tym sposobem róż możemy cieszyć się subtelnym i delikatnym wykończeniem. Oczywiście efekt można stopniować dokładając kolejne warstwy produkty, ja jednak w przypadku tego dosyć intensywnego odcienia nie czynię. Wystarczy mi jedna cieniutka warstwa. Kolejną rzeczą jest sama proszkowa konsystencja produktu. Wymaga ona jak w przypadku podkładu trochę więcej zachodu przy aplikacji. Trzeba być uważnym, żeby nie coś się nie rozsypało. Jeśli jednak uda się wam ujarzmić tego typu produkty, będziecie w stu procentach zadowolone z uzyskanego efektu. Przyjazny skład pozbawiony substancji chemicznych, talku, parabenów, substancji zapachowych i konserwantów idealnie wpisuje się w modny naturalny trend w makijażu. Róż Lily Lolo dostępny jest tylko w ofercie zakupów przez internet i kosztuje 42,90 plus oczywiście przesyłka. Mało to nie jest, ale przez jego super wydajność warto kupić z kimś na spółkę.
Skład zaczerpnięty ze strony producenta:
Mika, Dwutlenek Tytanu, Tlenki Żelaza, Karmin
jakoś instynktownie wybierałam brzoskwiniowe róże coś jak sugarbomb, coralista lub hot mama ;) Chociaż jak tak patrzę to mam coraz większą ochotę na róż w takiej tonacji.
OdpowiedzUsuńja ogólnie preferuję wszystkie odcienie z naciskiem jednak na te różowe:)
UsuńBardzo mi się podoba ten odcień :)
OdpowiedzUsuńdosyć rzadko widzę go w blogowych recenzjach, wart jednak jest uwagi:)
UsuńLubię takie brudne, lekko fioletowe róże. Ten prezentuje się pięknie!
OdpowiedzUsuńnie byłam na początku do niego przekonana, ale cieszę się że go kupiłam, dobrze wygląda no i nie mam takiego odcienia w swojej kolkecji:)
Usuńja zdecydowanie preferuję chłodne róże, ciepła tonacja i moja facjata nie idą w parze :) A co masz takiego pięknego na reszcie twarzy? To o czym pisałaś wczoraj? :)
OdpowiedzUsuńhmm wczoraj pisałyśmy o dwóch podkładach :) mam EM bosko się prezentuje nieprawdaż? :*
Usuńno wlasnie o tym myslalam :) jaki masz dokładnie egzemplarz? bo już jestem na ich stronie :D
Usuńpobiegłam sprawdzić do łazienki, bo zapomniałam :P otóż mam Light neutral w formule IT intensywnie kryjąca :)
Usuńładny. :) ja z LL mam oh la la. :)
OdpowiedzUsuńOh la la jest kultowym odcieniem, pewnie i jego spróbuję:)
UsuńA ja ciągle z minerałami się nie poznałam :/ Ale to wkońcu nastąpi, nie może być inaczej :D
OdpowiedzUsuńja jestem w fazie testowania czwartego podkładu mineralnego, tym razem padło na EM:)
Usuńśliczny jest ;)
OdpowiedzUsuńtaki jesienny, chłodny odcień:)
UsuńPóki co nie znam minerałów w ogóle :)
OdpowiedzUsuńw akcie desperacji sięgnęłam po minerały, mam nadzieję że moja cera to doceni:)
Usuńnie przepadam za rózami ale wygląda dobrze:)
OdpowiedzUsuńja z kolei bez różu nie wyjdę z domu:)
UsuńO, widzę, że te róże coś podrożały, ja kupowałam bodajże za 39,90 zł. W moim egzemplarzu sitko się przekręca, sprawdź dobrze swoje opakowanie, bo widzę, że masz dokładnie tako samo zamknięcie, jak i ja, może coś Ci blokuje to siteczko?
OdpowiedzUsuńSam kolor jest bardzo ładny, uwielbiam takie odcienie różu :)
niedawno na stronie Costasy podnieśli ceny, podałam tę aktualną. Moje sitko nie chce się przekręcać, próbowałam na wszystkie sposoby:)
UsuńOdcień idealny na późną jesień i zimę :) nie przepadam za mineralnymi różami, ale ten wygląda naprawdę uroczo
OdpowiedzUsuńtrochę roboty jest z nimi podobnie jak z podkładami, dlatego nie będę pisać iż sięgam po nie każdego dnia, bo tak nie jest:)
Usuńprawda:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny róż w mojej ulubionej tonacji :) Kiedyś miałam na niego ochotę. Dobry pomysł, żeby kupić go z kimś na połowę :)
OdpowiedzUsuńwydajność tychże produktów powala, więc warto zrobić spólkę:)
Usuńw wakacje robiłam zakupy w AM i wybrałam zły odcień podkładu. Obecnie trochę się gniewam na siebie i minerały. A z róży, to raczej wybieram bronzer xD
OdpowiedzUsuńz tymi odcieniami to prawdziwa ruletka :D ja to i róże i bronzery wielbię :)
Usuńuwielbiam minerały a zwłaszcza te z LL :) róże tez są bardzo fajne z annabelle mineral :)
OdpowiedzUsuńakurat z podkładem Lil się nie polubiłam, ale róże są jak najbardziej okej. Mam jakąś próbkę Annabell, muszę ją wyprobować:)
UsuńSurfer jest piękny i świetnie komponuje się z Twoją cerą :)
OdpowiedzUsuńmam ochotę na Twojego ulubieńca czyli Oh la la:)
UsuńKolor jest przepiękny :) Ja z różami mineralnymi się jeszcze nie poznałam, chyba ze względu na ich sypkość właśnie. Miałam kiedyś do czynienia z taką formą, ale nie przypadła mi wówczas do gustu, jako że szybko i niezdarnie się tym różem posługiwałam. Ale cóż, były to czasy dawne, szkolne jeszcze, więc wybaczam sobie :P I nie wykluczam wypróbowania w przyszłości któregoś z kolorów LL, bo te mają bardzo zachęcające :)
OdpowiedzUsuńwiesz, wybór jest oczywisty jeśli mam pod ręką masę róży prasowanych wybieram częsciej właśnie takie. Aczkolwiek zdaje mi się że z podkładami mineralnymi lepiej współgrają jednak i róże mineralne:)
UsuńOj kusiły mnie te róże przy ostatnim zamówieniu, ale się opanowałam :) Kolor niezmiernie mi się podoba, właśnie taki chłodne odcienie bardzo lubię. Na Tobie prezentuje się bardzo fajnie.
OdpowiedzUsuńciekawe jak LL sprawdzą się u Ciebie:)
Usuńjak róże to tylko te mineralne! uzywam tych od Era Minerals- trwałe i piękne kolory to podstawa :)
OdpowiedzUsuń