Mam nadzieję, że wstąpicie dzisiaj do mnie na chwilkę aby poczytać co myślę o pudrze matującym wchodzącym w skład jednej z nowszych kolekcji Inglota. Czy mnie zaczarował a przede wszystkim zmatowił? Czy zaliczę go do udanych produktów, czy tylko przeciętnych o tym w dalszej części posta.
Na początek trochę teorii, seria sypkich jak i prasowanych pudrów powstała w oparciu o najnowsze technologie, aby zapewnić cerze nienaganny, matowy a przy tym naturalny i świeży wygląd. Pudry dostępne w trzech naturalnych i dopasowujących się do odcienia cery kolorach. Mają być idealne dla sportowców a także wizażystów podczas sesji albowiem optycznie rozpraszają światło a tym samym i niedoskonałości, które sztuczne światło potrafi wyolbrzymić. Każdy z trzech odcieni dostępny jest w wersji sypanej ( mamy tu do wyboru dwie pojemności) a także prasowanej. I to właśnie ta druga opcja zasiliła me kosmetyczne zbiory. Odcień oznaczony numerkiem porządkowym 302 bez żadnej nazwy, to ten w tonacji żółtej, który dodatkowo poza matowieniem ma pomóc także optycznie zniwelować zaczerwienienia cery, o które szczególnie o tej porze roku nietrudno. Wychodząc z ciepłego mieszkania na zimno i wiatr czerwienię się niczym buraki w barszczu na wigilijnym stole. Tak więc ta opcja kolorystyczna to istne wybawienie w mojej sytuacji.
Czarny, przyjemnie wyglądający kartonik a w nim puderniczka z lusterkiem, takiego widoku spodziewajmy się po zakupie tegoż produktu. Sama puderniczka to nie jakieś tam byle co, mamy tu porządne, masywne, dobrze zamykające się opakowanie. Bez problemu i obaw wrzucam do torby, w której najczęściej nie mogę zlokalizować kosmetyczki, w konsekwencji więc puderniczka wala się po całej jej zawartości, bez zarysowań i jakichkolwiek innych strat dla samego produktu. A ten o pojemności całkowitej 5 gram ma bardzo przyjemną jedwabistą konsystencję. Na prawdę miło w niej zanurzyć palucha (zachęcam Was do przetestowania go w salonie Inglot- polubicie ją). Sama aplikacja przebiega w podobnie miłej atmosferze. Nie ma tu mowy o pyleniu, dobrze mi się go nakłada w zasadzie każdym pędzlem dedykowanym aplikacji pudru. Oczywiście nie musicie się obawiać, że Wasza buzia nabierze żółtych barw, kolor jaki uzyskujemy jest całkowicie transparentny. Przy czym co niezwykle ważne, efekt nie jest tępy, płaski a jedwabisty i bardzo naturalny. Lubię nim robić szczególnie poprawki w ciągu dnia, gwarantując sobie świeży wygląd i zniwelowanie niedoskonałości, które się pojawiają . Co do długości matu, to jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana. Świetnie sprawdził się w upalne lato jak i podczas całonocnych imprez dając mi mat utrzymujący się kilka godzin i gwarantując przy tym od razu lepsze samopoczucie. Puder nie wykazuje u mnie także właściwości zapychających czy uczulających. Jeżeli do tej pory do Inglota było Wam nie po drodze, zachęcam do spróbowania tych właśnie produktów. Ja już ostrzę ząbki na najnowszą kolekcję pudrów rozświetlających, którą macałam kilka dni temu w salonie.
Prasowana wersja pudru kosztuje 45 złotych do nabycia we wszystkich salonach Inglot, których w Polsce nie mało.
fajny jest :) miałam wersję sypką, a teraz chyba kupie sobie tą prasowaną :)
OdpowiedzUsuńja z kolei kupię sypką, uwielbiam sypańce :)
UsuńJa właśnie muszę kupić coś prasowanego, może inglota kupię.
OdpowiedzUsuńto produkt na prawdę godny rozważenia :)
UsuńMiałam kiedyś sypki puder z Inglota i byłam zadowolona :) może i skuszę się na ten jak aktualny wykończę? :)
OdpowiedzUsuńskuś się skuś będziesz zadowolona :*
UsuńZ Inglotem mam tyły niesamowite. Kosmetyku nie znałam, ale dzięki Ci!, na pewno obmacam go w sklepie. A skoro się sprawdza, to pewnie kupię, bo puder w kompakcie to u mnie podstawa, no i chętnie wypróbuję coś nowego :)
OdpowiedzUsuńMnie uwiodły od razu w sklepie, niezwykle przyjemną mają konsystencję. Nim kupiłam byłam kilka razy żeby sobie pomacać :D
UsuńCiekawe, ja z kolorówką Inglota mało mam do czynienia, wlasciwie jesli juz, to kupuje tam lakiery do paznokci. Muszę chyba to zmienic:)
OdpowiedzUsuńo lakierów też mam pokaźną gromadkę :D
UsuńJa z Inglota mam tylko cienie;) ale ten puder wygląda ciekawie;)
OdpowiedzUsuńo tak, cieni mają ogromny wybór :)
UsuńCiekawie się zapowiada, będę o nim pamiętac :)
OdpowiedzUsuńNa razie zachwycam się Blot'em z MAC'a :D
blot'a chcę kupić, niestety online od jakiegoś czasu niedostępny. Szlak! :)
UsuńJa kupiłam stacjonarnie, bo nie byłam do końca zdecydowana, co chcę ;)
UsuńBardzo dawno nie miałam nic z Inglota, muszę sie mu bliżej przyjżeć!:)
OdpowiedzUsuńie wszystko mnie zachwyca od Inglota, ale te pudry są na prawdę dobre :)
Usuńw jakiej cenie ten puder mniej więcej?
OdpowiedzUsuńtak jak napisałam w ostatniej części posta, prasowana wersja 45 zł :)
UsuńCiekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńWpisuje go na swoją listę i przy następnej wizycie w Inglocie przyjrzę się tym pudrom bliżej.
o takie listy dobra rzecz. Ostatnim razem zapomniałam się przyjrzeć tym nowym różom, zapisałabym, to bym je obadała :)
UsuńA ja ostatnio wzięłam ten z Max Factora, bo myślałam że te z Inglota okaże się słaby... I najwyraźniej zrobiłam błąd a tyle koło niego chodziłam...
OdpowiedzUsuńa co max factor się nie sprawdza? nie miałam go:)
UsuńUwielbiam Inglota, mam sypany i prasowany, i są ok. Ale najlepsze są cienie.
OdpowiedzUsuńcienie też lubię, matowe i satynowe są super:)
UsuńNie miałam,ale zaciekawił mnie ten produkt:)
OdpowiedzUsuńmusisz się mu przyjrzeć podczas wizyty w Inglocie:)
UsuńZ Inglota uwielbiam cienie i mój puder brązujący :)
OdpowiedzUsuńoj, przypomnialam sobie własnie, ze mam puder prasowany, ktorego dawno nie uzywalam :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco, chociaż nie należy do najtańszych... Szkoda, że Inglot tak rzadko robi promocje...:/
OdpowiedzUsuńwłaśnie zakupiłam - mam nadzieję, że będę zadowolona :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe - teoretycznie nie istnieje makijaż idealny, ale 3s stage sport to coś, co może zmienić twoje oblicze!
OdpowiedzUsuń