
... czyli nowość w linii do pielęgnacji skóry tłustej i trądzikowej naszej rodzimej marki Iwostin. Postanowiłam wejść w posiadanie tegoż produktu w nadziei na poprawę stanu mojej cery, który zaczął przyznam się szczerze mnie przerażać. Najgorsze są poranki, wstaje człowiek, idzie do lustra w nadziei, że nic przez noc nie wyskoczyło. A tu Zonk! jak zwykle coś jest. Jak żyć no jak? Obietnica producenta grzmiąca z opakowania o redukcji niedoskonałości w siedem dni podziałała na mnie zachęcająco. Już oczyma wyobraźni widziałam siebie hasającą po łące w sukience w kwiatki i buźką gładką niczym pupcia niemowlaka :D o ja marzycielka!
Ten hypoalergiczny, pozbawiony parabenów i przebadany dermatologicznie tak, aby nie zatykał porów produkt ma za pomocą alfa - i beta-hydrokwasów złuszczać warstwę rogową naskórka, a tm samym odblokować pory, kwas hialuronowy, hydrolipidy, ceramidy i niezbędne kwasy tłuszczowe mają zmniejszyć produkcję łoju, nawilżać skórę a nie natłuszczać, cynk zaś hamuje wzrost bakterii, alantoina złagodzi ewentualne podrażnienia. W kremie zastosowano także witaminę A w stężeniu 0,5%, czyli najłagodniejszą jej formę postaci estrowej, która ujędrnia, rozjaśnia i regeneruje naskórek. Można by rzec iż jest to zatem produkt o wielofunkcyjnym działaniu.
Zatrzymując się chwilę przy ogólnym wyglądzie produktu, to jest on typowy dla całej serii Purritin, czyli dominuje tu zielona kolorystyka, bardzo kojarząca się preparatami dla cer problematycznych. Krem zapakowano w kartonik a na nim wszystkie niezbędne informacje o działaniu, składzie, dacie produkcji i terminie ważności. Produkt właściwy to tubka o pojemności 40ml a w niej lekko żelowy, koloru białego krem o dość specyficznym zarezerwowanym dla produktów aptecznych zapachu. Nie jest on jednak szczególnie uciążliwy.
Krem stosowałam zawsze rano, na uprzednio oczyszczoną i stonizowaną buzię. Już niewielka ilość wystarczy do jednorazowej aplikacji. Z racji, tego że moja cera jest mieszana, w obawie przed nadmiernym przesuszeniem policzków kremu używałam jedynie na strefę T. Krem błyskawicznie się wchłania, odsłaniając gładką jak po użyciu bazy twarz. Świetnie współgra zarówno z podkładami mineralnymi jak i płynnymi. No i ten mat! to pierwsze, co zauważyłam już po pierwszym użyciu. Makijaż nałożony rano, trwał niezmiennie nawet bez konieczności poprawek do wieczora. Zachwytom moim pod tym kątem nie ma końca. To może być świetna propozycja na lato i utrzymanie w ryzach makijażu dłużej niż godzinę.
Czas zatem przejść do kwestii działania pod kątem eliminacji niedoskonałości. Na początek uzmysłówmy sobie jedno, producent w siedem dni obiecuje nam ich redukcję a nie eliminację. Eliminacja niedoskonałości to proces długotrwały i raczej sam krem nam tego nie zapewni. Jeśli zaś chcecie pozbyć się zaskórników i przyspieszyć gojenie niespodzianek, które Wam wyskoczą to ten produkt wszystkie te problemy rozwiąże.
Na chwilę obecną i moją ciążę musiałam go odstawić, bo zawiera kwasy i retinol. Stężenia tych substancji są niskie, ale wolę dmuchać na zimne. Ale ja jeszcze kiedyś po niego sięgnę i będę biegać po łące :)
Pojemność: 40ml.
Cena: ok. 30zł ( w aptekach internetowych)
Dostępność: apteki stacjonarne i internetowe posiadające w swej ofercie Iwostin.