Claire Edmund, założycielka organicznej marki kosmetyków Lulu& Boo spytana w wywiadzie, który jakiś czas temu czytałam, o faworyta wśród swoich kosmetyków bez wahania na pierwszym miejscu wymieniła mleczko-olejek do demakijażu Calendula Organic Cleasing Milk. Moje spotkanie z tymże produktem było zupełnie przypadkowe. Próbkę tegoż produktu dostałam przy okazji zakupów żelu oczyszczającego (klik). No właśnie dostałam i przez jakiś czas nic z nią nie uczyniłam, raz że ja mleczek jak sugeruje nazwa produktu nie stosuję, a dwa że po próbki sięgam tylko i wyłącznie jeśli szukam podkładu. Przyszedł jednak ten dzień a raczej wieczór, kiedy skonana po całym dniu zabrałam się za oczyszczanie. Niestety butelka z płynem micelarnym, którego używam zwykle do demakijażu była pusta, okropnie pusta. I to wszystko o 21 wieczorem. Dla większości z Was sytuacja taka zakończyła by sięgnięciem po kolejną butlę produktu. U mnie jest inaczej, modne ostatnio pojęcie " minimalizm kosmetyczny" sprowadza się do tego iż nie kupuję na zapas, nic nie czeka w pogotowiu. Zazwyczaj to kupowanie na zaś kończy się tym, że mam otwarte kilka butelek tego samego produktu a tak nie lubię, nie mam miejsca na to w łazience. Dostępność kosmetyków dzisiaj jest tak ogromna, że właściwie w osiedlowym sklepie można od biedy kupić jakiegoś micela. No ale tego dnia zapomniałam o zakupach. Myśląc co zrobić aby nie musieć odwiedzać marketu przypomniało mi się, że mam właśnie mleczko Lulu&Boo. Przed użyciem tegoż produktu, pobiegłam na stronę zobaczyć co to w ogóle jest i jak tego używać. Czytam, czytam, skład, działanie no i wreszcie jak stosować: "
Calendula Organic Cleansing Milk to kremowe mleczko, które zmienia się w olejek, kiedy zostanie wmasowane w skórę", zabrzmiało jak bajka, bo już od dłuższego czasu chciałam sprawdzić na własnej, problematycznej i szybko przetłuszczającej się cerze jak smakuje demakijaż olejkiem.
Jak się sprawy miały i mają jeśli chodzi o kontakt tegoż produktu z moją cerą, o tym w dalszej części posta. Jak widzicie sięgnęłam po pełnowymiarowe opakowanie, tak więc będą ochy i achy.
Olejek zapakowano w szklaną, elegancką buteleczkę z pompką. Dozuje ona sprawnie i szybko interesującą nas ilość produktu. A jeśli dodać do tego ciepłą, żółtą barwę produktu to całość przedstawia się niezwykle przyjemnie także dla naszych zmysłów estetycznych. No przyznajcie same, aż chce się używać!
Jak na organiczny produkt przystało wszystkie składniki w nim zawarte są w pełni naturalne co potwierdzają odpowiednie certyfikaty. Mleczko zawiera kojące ekstrakty z nagietka, aloesu, rumianku a także silnie oczyszczający olejek rycynowy. Wczytując się w skład, który nie jest ani przesadnie długi, ani zagmatwany ani też skomplikowany w mleczku znaleźć możemy także olejek eteryczny z mandarynki, polecany osobom z cerą tłustą czy mieszaną czy olejek eteryczny z geranium, idealny dla wszystkich rodzajów cer, nawilża, koi i działa przeciwzapalnie i antyseptycznie.
Olejek stosuję nakładając niewielką, na prawdę niewielką ilość na suchą skórę i wykonuję delikatny masaż. A wszystko po to aby to czego chcę się pozbyć, czyli resztki makijażu i inne zanieczyszczenia, które gromadzi cera w ciągu dnia połączyły się z preparatem. Kiedy czuję i widzę, że obie substancje są ze sobą połączone ( znika kolor preparatu, zamienia się w olejek) przestaję masować i przy pomocy mokrego wacika czy też ściereczki muślinowej ścieram wszystkie zanieczyszczenia z makijażem oczu włącznie.Na koniec spłukuję buzię zimną wodą.
Dzięki temu produktowi odkryłam nową jakość demakijażu, daje mi on taki komfort jakiego nie uzyskałam nigdy stosując setki różnych płynów micelarnych. Moja buzia jest tak czysta, że w zasadzie mogłabym na tym etapie skończyć oczyszczanie. Z czystego przyzwyczajenia stosuję jeszcze żel oczyszczający. Moja buzia jest rozjaśniona, niebywale nawilżona i miękka, nie mogę przestać się dziwić, że może tak wyglądać. Oczywiście wspomnieć muszę, że olejek nie powoduje u mnie przykrych niespodzianek czy zapychania. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie że wraz z regularnym stosowanie wyraźnie wpłynął na zmniejszenie zaskórników na brodzie i nosie.
Jak widzicie nie posiadanie zapasów czasem odkrywa przed nami nowe nieznane horyzonty :)
Pojemność; 100ml.
Cena: 98,90zł.
Dostępność: Costasy
Skład INCI (* składniki z upraw ekologicznych):
*Aloe barbadensis leaf juice powder,*Simmondsia
chinensis(jojoba)oil,*Helianthus annuus,(sunflower) seed oil,
Aqua(water) *Glycerine, Prunus Dulcis(almond)oil, *Ricinus
communis(castor) oil, Sucrose laurate,*Citrus aurantium dulcis (Orange)
water, Tocopherol (vitamin E), *Calendula officinalis(calendula)
extract, *Chamomilla recutita (chamomile) extract, *Pelargonium
graveolens(rose geranium oil),*Citrus reticulata (manderin oil),Benzyl
alcohol, Phenoxyethanol, Potassium sorbate (gentle preservative), Lactic
acid, *Citronellol,*D-Limonene, *Geraniol, *Linalool (from essential
oils)
Czuje sie skuszona:-)
OdpowiedzUsuńprawidłowa reakcja :D
UsuńWOW, to co czytam zapowiada się obłędnie :) Aktualnie wszystko mam na stanie, ale czuję, że zaryzykuję i następnym razem postawię na olejkowe oczyszczanie buźki :)
OdpowiedzUsuńobłęddnie poczuje się także Twoja skóra po zastosowaniu tego olejku. Na pewno idealnie wpisze się do procesu nawilżania skóry jaki wielbisz :)
UsuńTrzymam za słowo :-) Mam ochotę też na ten olejek do demakijażu Clochee, próbowałaś go może?
Usuńnie próbowałam, ale to jego chcę kupić w następnej kolejności. No i na serum też mam chętkę i na toonik hmm ciekawi mnie ta marka ogromnie :)
UsuńJa od lutego do rozpuszczenia makijażu stosuję właśnie olejki.
OdpowiedzUsuńWybrałam rumiankowy z TBS - bardzo dobrze się sprawdza :)
cała te seria wgląda bardzo kusząco:)
UsuńCiekawy produkt skoro nawet oczu te olejki nie podrażniają.
OdpowiedzUsuńmnie rzadko który produkt uczula czy podrażnia, ten na pewno nie należy do tej grupy:)
UsuńOstatnio przemawiają do mnie takie nietypowe olejki i konsystencje, więc mnie namówiłaś na spróbowanie :)
OdpowiedzUsuńmożna zamówić próbeczkę, ma ona bodjaże 5ml ale jest bardzo wydaja. W każdym razie na wyrobienie sobie opinii na tak lub nie wystarczy:)
Usuńtrzeba będzie spróbować! olejkowa ostatnio znów jestem :)
OdpowiedzUsuńw takim razie trza i to koniecznie :*
UsuńNo kurczę, powiem Ci, że bardzo mocno mnie zaciekawiłaś! Teraz mam trochę zapasów, ale myślę, że za jakiś czas pomyślę o zakupie tego produktu :)
OdpowiedzUsuńzachęcam Cię bardzo do spróbowania tej formuły do wykonywania demakijażu :)
UsuńCzytałam opis i pomyślałam sobie - kosmetyk marzenie! Wszystko brzmi tak wspaniale, tak zachwycająco, że aż sama bym chciała wypróbować to cudo! Szkoda, że cena tak niemiłosiernie wysoka za 100ml, ale czasami faktycznie lepiej zainwestować w dobrą jakość i naturę :-) A Tobie kochana serdecznie gratuluję brzuszka, bo nie miałam jeszcze okazji!! :-)))
OdpowiedzUsuńto prawda cena jest wysoka, ale produkt jest bardzo, bardzo wydajny, mam wrażenie że mi go nie ubywa, a używam dzień w dzień. Ja i fasolka dziękujemy :)
Usuńhej Iwonka :):* cieszę się, że w końcu zaczęłaś pisać, będę czekać z niecierpliwością na kolejne posty :)
OdpowiedzUsuńa te produkty do demakijażu na bazie olejków są po prostu niezastąpione. skóra po, jak u niemowlaka, czyściutka, mięciutka, tylko głaskać :):):*
hej, stęskniłam się za Tobą mocno mocno :* jeżeli siły pozwolą będę pisać, jeśli nie, trudno nic na siłę. Twój REN mi się marzy, kiedyś go kupię :)
UsuńKurcze skład mi się naprawdę podoba, chyba dopiszę go do mojej listy życzeń.
OdpowiedzUsuńo to jest dobry pomysł, może ktoś na prezencik w postaci tego produktu Ci sprawi:)
Usuńwspanialy opis :) wzbudzil moje zainteresowanie :)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie....ja mam zapas na dlugo,wiec mnie nie jest w stanie zaskoczyc brak nagle jakiegos kosmetyku:)))
OdpowiedzUsuńAle nawet w zapasach znajduje ciekawe rzeczy, choc i tak ten olejek kusi.....ale na razie szlaban ;)
Ale mi się to fajnie czytało :D Zapowiada się niezwykle intrygująco, ale niestety cena (100 zł?!) mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowała, tak zachęciłaś opisem, ale cena mnie zniechęca...
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, bardzo ciekawy :) W ostatnim czasie zupełnie zrezygnowałam z miceli na rzecz olejku do demakijażu z Clochee :) Bardzo się polubiliśmy z tym olejkiem :)
OdpowiedzUsuńWydaje się fajny, ale cena nie zachęca :/
OdpowiedzUsuńnie przepadam za demakijażem na tłusto :(
OdpowiedzUsuńMoja odpowiedź na Twoje kuszenie brzmi: Muszę go sobie skombinować!!! :)
OdpowiedzUsuń