niedziela, 18 maja 2014

Odżwka bez spłukiwania Shine ON /John Masters Organics

Witajcie w tę słoneczną niedzielę, przynajmniej w tej części kraju, gdzie ja przebywam. Jeżeli już wróciliście ze spaceru nie okraszonego deszczem, mam nadzieję, że wpadniecie tutaj na chwilę w celu poczytania notki jaką udało mi się stworzyć. Postaram się krótko ale  i wyczerpująco zawrzeć w niej wszystkie istotne kwestie dotyczące nietypowej w swej konsystencji odżywki do włosów. Odżywka w żelu, bo o niej myślę to jeden z produktów spod szyldu John Masters Organics. Wszystkie one to doskonałe moim zdaniem połączenie naturalnego składu, skuteczności działania a także komfortu użytkowania. Składy wszystkich produktów pozbawione są sztucznych barwników i substancji zapachowych, zawierają za to same organiczne składniki a ich zapachy to efekt zastosowania  tylko naturalnych substancji zapachowych.
Moim włosom jak dotąd dane było obcować z kilkoma produktami JMO i gdyby umiały mówić pewnie podziękowały by mi ogromnie za nie wszystkie. Każdy z nich, to nie tylko nic nie mające wspólnego z realnym działanie mrzonki zapakowane w piękne opakowanie ze stosownie wysoką ceną. One na prawdę działają i sprawiają, że każde ich kolejne użycie wpływa na poprawę kondycji włosa. Począwszy od szamponów poprzez odżywki a na środkach do stylizacji kończąc zawsze mam pewność, że moje włosy nie będą obciążone, wręcz przeciwnie zyskują na objętości i sile.
Odżywka w żelu? Hmm produkt wydawał się bardzo interesujący. Dotąd w tej formie dane było mi używać jedynie środka do stylizacji. Shine Ohne w rzeczywistości przypomina galaretkę, która oglądana pod światło sprawia wrażenie jak by wtłoczono w nią powietrze. Myślę, że można ją porównać do żelu aloesowego w czystej postaci, który jest jednocześnie jej bazą. Odżywka ta to naturalna kuracja bez spłukiwania pozbawiona silikonów w których  miejsce użyto organicznych krasnorostów, które mają nadawać włosom blasku, objętości i siły .A  sześć dodatkowych wyciągów roślinnych odżywia i pielęgnuje włosy.



Produkt ten podobnie jak większość JMO dostajemy w ciężkim opakowaniu z ciemnego szkła.  Mamy więc większą pewność, że wszystkie składniki organiczne w niej zawarte nie ulegną zepsuciu a co za tm idzie jej właściwości będą zawsze takie same. Shine One należy do produktów bezzapachowych, dosyć osobliwy to więc okaz. Do tej pory chyba nie stosowałam na włosy zupełnie bezzapachowego produktu. Nie przeszkadza mi to jednak wcale a wcale, bo działanie tegoż produktu wynagradza mi wszystko.
Istotną kwestią w przypadku tegoż produktu jest nauczenie się jego umiejętnego stosowania. Umiar zalecam umiar jeśli chodzi o ilość nakładanego produktu podczas jednorazowej aplikacji. Zbyt duża ilość o czym się zresztą przekonałam spowoduje, że Wasze włosy przypominać będą jeden wielki nie dający się rozczesać kołtun. Nakładam ją w minimalnej ilości na lekko podsuszone już włosy, rozczesuję je grzebieniem na całej długości a następnie stylizuję jak zawsze. Włosy po zastosowaniu tejże odżywki są pełne objętości, blasku, ale zaznaczę od razu iż jest on mniejszy niż ma to miejsce po zastosowaniu produktów z silikonami. Świetnie nadaje się do cienkich, delikatnych włosów, absolutnie ich nie obciąża ani nie skleja. 
Zaznaczyć muszę iż jest to raczej lekka odżywka, nie spodziewajcie się zatem że włosy suche i mocno zniszczone w jednej chwili będą wyglądać jak te z reklamy. Można jednak z nią pokombinować i zwiększyć jej działanie odżywcze, co zresztą czynię z pożytkiem dla kondycji moich włosów. Otóż za każdym razem, no dobra może nie każdym razem , jak pamiętam dodaję do niej dwie dosłownie kropelki ekstraktu glicerynowego ze spiruliny ( o jego zakupie informowałam w tym poście KLIK). Shine On staje się wtedy magią, moje włosy strasznie przesuszone od henny zyskują nowe życie. Są miękkie, lejące i wyglądają po prostu zdrowo.
 Po sukcesie produktów do włosów zaczęłam przygodę z tymi do twarzy JMO. Szczegóły wkrótce :)




Pojemność: 113g
Cena: około 110zł. 

Skład:
Aloe barbadensis (aloe vera leaf juice) gel,* aqua (water), glycerin, guar gum,* sodium alginate, daucus carota sativa (carrot) seed oil,* olea europaea (olive) oil,* calendula officinalis (calendula) extract,* anthemis nobilis (chamomile) extract,* xanthane gum, methylcellulose gum, macrocystis pyrifera (kelp) extract,* marine phytoplankton, fagus sylvatica (beech) extract*

16 komentarzy:

  1. Brzmi super, a skład łatwy do odtworzenia samemu :) chyba pokombinuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spróbuj koniecznie i daj znać jak wyszło :)

      Usuń
  2. Jeszcze nie miałam kosmetyków tej firmy, ale mam ogromną ochotę je wypróbować:)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam jakieś próbeczki tej firmy, odkopię i wezmę na wyjazd :) Wawa również słoneczna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a gdzie Ty się wybierasz? próbki Jasiek ma genialne, duże i tanie :)

      Usuń
  4. Tego pana nie znam, ale jego recenzja jest kusząca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę, że się recenzja spodobała, ale i produkt to bardzo interesujący :)

      Usuń
  5. Nie mialam okazji wyprobowac produktow JMO. Ale Twoja tecenzja kusi:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super mi to wszystko wygląda i pewnie miałabym ochotę spróbować ale cena mnie lekko zniechęca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi ciekawie. Tym bardziej, że przepadam za produktami bez spłukiwania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli chodzi o JMO to przychylnym okiem patrzę w kierunku kosmetyków do pielęgnacji twarzy ...
    Czekam na kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja przygoda z JMO dopiero się rozpoczyna. Mam w użyciu olejek do twarzy z granatem, a w zapasie mgiełkę różano-aloesową do twarzy :)
    Mam jednak chrapkę na kilka produktów do włosów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi interesująco i zachęcająco. Może kiedyś skuszę się na tą odżywkę, póki co muszę zużyć zapasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. opakowanie na zdjęciach wygląda na bardzo małe ;p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.