czwartek, 28 sierpnia 2014

John Mastres Organic/ Serum regulujące z mącznicy lekarskiej....

John Mastres Organic/ Serum regulujące z mącznicy lekarskiej....
.... czyli produkt naturalny wchodzący w skład jednej z moich ulubionych firm, nie testowany na zwierzętach, bez szkodliwych parabenów, wykonany za to na bazie naturalnych składników. Zaręczam Wam, że ten bogaty w składniki odżywcze skład nie spowoduje w żadnym wypadku uczulenia, uczucia pieczenia ani też wysuszenia. Jedyne co Was może spotkać stosując produkty JMO to odwdzięczenie ze strony skóry w postaci zdrowia i blasku. Jeżeli zatem szukacie produktu wspomagającego walkę o poprawę stanu cery i dawno już przestałyście  wierzyć, że cudów nie ma, gładka cera nie pojawi się po jednym zastosowaniu czy jednej nocy- serum regulujące z mącznicy lekarskiej będzie świetnym wyborem.




Do rzeczy zatem. Serum przychodzi do nas zapakowane w kartonik, wykonany w 100% z makulatury z minimalną ilością atramentu. Możemy więc spać spokojnie wszystko ulegnie z czasem biodegradacji bez szkody dla Matki Natury. Produkt właściwy upakowano w przyjemnej dla oka, zgranej stylistycznie z pozostałymi produktami niezależnie od typu i przeznaczenia jakie ma w ofercie JMO. Ciemna, masywna buteleczka ma jeszcze jeden atut a mianowicie chroni produkt przed niekorzystnym wpływem promieni słonecznych. Buteleczkę zakończoną pompeczką niekoniecznie poprawnie, lekko i bez problemu działającą. Poczytując o produkcie w sieci, wiem iż to przypadłość nie tylko mojego ezgemplarza, po prostu ten typ tak ma. Trzeba się nauczyć nim obsługiwać, albowiem pompka potrafi rozbryzgiwać serum gdzie popadnie. Moja metoda polega na delikatnym wyciśnięciu odrobiny serum na dłoń a następnie rozprowadzeniu na interesujące mnie obszary (w zależności od kondycji cery punktowo lub też po całości). Wszelkie niedogodności związane z aplikacją, do których zresztą już się przyzwyczaiłam i o nich nie pamiętam wynagradza mi skład i działanie serum.Specjalna jego formuła oparta na wyciągu z mącznicy lekarskiej, ekstraktu z kory wierzby i ryżu działa wyjątkowo łagodząco i kojąco na potrzeby skóry mieszanej i tłustej. Serum pomaga w równoważeniu gospodarki tłuszczowej na skórze oraz reguluje produkcję łoju.  Innymi słowy ekstrakt z mącznicy lekarskiej na  redukcję sebum, ryż na złagodzenie, wyciąg z kory wierzby przeciw powstawaniu niedoskonałości a zielona herbata jako antyoksydant. Bazą serum jest woda ale nie zwykła woda, tutaj mamy tę z aloesu. 
Serum o dosyć gęstej konsystencji i bardzo dobrej wydajności nakładam na oczyszczoną twarz zawsze rano. Ze względu na jego słabe właściwości nawilżające i moją niechęć do nakładania zbyt wielu produktów odpuściłam jego aplikację na noc. Odrobinka, dosłownie kropla wystarczy aby pokryć całą buzię. Błyskawiczne jego wchłanianie powoduje, że bez problemu mogę nakładać krem a następnie wykonać makijaż. Nic się nie roluje, nie klei a dobrze współgra z produktami, które nakładam w dalszej kolejności. 
O działaniu serum mogę powiedzieć tyle iż nie jest ono błyskawiczne, moja cera jednak przy regularnym jego stosowaniu dzień w dzień zaczęła wykazywać oznaki lepszej kondycji. Po pierwsze serum dobrze matuje i utrzymuje w ryzach makijaż przez większość dnia. Wyglądał on dobrze nawet w tegoroczne upalne lato. Po drugie cera nabrała jak by nowego blasku, stała się jednolita, a pory na niej się znajdujace stały się mniej widoczne. Co istotne serum nie wysusza ani nie podrażnia cery. Kwestie to bardzo istotne albowiem mogą przynieść skutek odwrotny jakim jest pogorszenie stanu cery.
Serum z mącznicy lekarskiej to mój ulubieniec pielęgnacyjny ostatnich miesięcy, ulubiony niekoniecznie dla portfela. Zdając sobie sprawę z małych jego zasobów produkt zakupiłam w promocji, która sięgnęła prawie 50% jego wartości.





Pojemność: 30ml.
Cena: 149zł ( ja kupiłam za 74zł)
Dostępność: tylko sklepy internetowe.

Skład:
Aloe barbadensis (aloe vera) leaf juice, lavandula angustifolia (lavender) flower water, salix nigra (willow) bark extract, epilobium fleischeri extract, glycerin, leuconostoc/radish root ferment filtrate, arctostaphylos uva ursi (bearberry) leaf extract, camellia sinensis (green tea) leaf extract, oryza sativa (rice) extract, candida bombicola, glucose, methyl rapeseed ferment, sclerotium gum

środa, 13 sierpnia 2014

Emulsja oczyszczająca z granatem/ Alterra.

Emulsja oczyszczająca z granatem/ Alterra.
Nie było mi dane spotkać się z poprzednią wersją emulsji, czyli tej z dziką różą, głównie ze względu na małą sympatię do produktów z tym składnikiem w składzie. Za to nowa wersja z granatem, która zasiliła Rossmannowe półki całkiem niedawno wzbudziła mój entuzjazm na tyle, że zaraz po pierwszych wieściach na temat jej dostępności, pognałam do drogerii. Wrróć... nie pognałam, w moim stanie możemy mówić o toczeniu się do celu! Udało mi się uchwycić ostatnią sztukę w regularnej cenie, czyli około 9złotych polskich. Za tę kwotę niewielką Alterra proponuje nam produkt oczyszczający w pełni naturalny zawierający kombinację takich składników jak olej z nasion granatu i żel z aloesu, które doskonale nawilżają cerę już podczas mycia. Ponadto znajdziemy tu masło shea i inne substancje pochodzenia roślinnego. Jako  środek myjący służy nam tu Coco-Glukoside otrzymywany na bazie olejów kokosowego i cukrów owocowych. Niezwykle delikatny, bezpieczny nie tylko dla skóry ale i środowiska to składnik. Wszystkie składniki produktu dobrano zatem tak aby w pełni zadowalały cery suche i bardzo suche, bo to właśnie głównie tym typom zadedykowano emulsję. 




Cery suchej ani tym bardziej bardziej suchej nie posiadam, raczej jest to mieszana w kierunku normalnej jednakże do porannego jej oczyszczania szukam delikatnych, nie drażniących a raczej odświeżających produktów. Zazwyczaj są to pianki, emulsje czy mleczka zmywalne wodą. I tak też stosuję emulsję z granatem, czyli nanosząc ją obficie na twarz a następnie zmywając ciepłą wodą. Boję się, iż taka ilość olei jaką ona zawiera nie zmyta wodą, mogłaby mnie po prostu zapchać. Po takim zabiegu mogę cieszyć się oczyszczoną z nadmiaru sebum buzią, która jest delikatna miękka, jak bym co najmniej nałożyła na nią dobry krem nawilżający. Przez prawie miesiąc stosowania tegoż produktu nie odnotowałam żadnego dyskomfortu związanego z przesuszeniem cery, nie pojawiły się też na niej żaden niespodzianki. Ze względu na niezwykłą delikatność produktu nie stosuję go do wieczornego oczyszczania. Dla cery takiej jak moja z tendencją do przetłuszczania okazała się być po prostu za słaba. I nawet zastosowany wcześniej płyn micelarny nie pomógł w dokładnym oczyszczeniu buzi po całym dniu.
Emulsję o pojemności 125ml dostaniecie tylko w drogeriach Rossmann. Całość zapakowano w miękką, stojącą tubę w przyjemnych jasnych kolorach. Nie jestem zbytnią zwolenniczką tego typu opakowań, ale w tym przypadku przesadnie narzekać nie będę albowiem emulsja mimo dość rzadkiej konsystencji na szczęście nie wylewa się z otworu. Emulsja pod postacią białego mleczka ma dosyć przyjemny owocowy zapach. Stosując emulsję z granatem nie spodziewajmy się obfitej piany, nie ma jej tu wcale. Ale absolutnie nie wpływa na to na zmniejszenie właściwości oczyszczających produktu, bo z tym jak zaznaczyłam wcześniej jest bardzo dobrze.Generalnie jestem bardzo zadowolona z tegoż produktu, bo jest tani, ogólnie dostępny a przy tym w pełni naturalny.

Ciekawa jestem czy emulsja wpadła w Wasze ręce i jakie wywarła na Was wrażenie?




Pojemność: 125ml.
Cena: około 9zł.
Dostępność: Rossmann.

Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil*, Glycerin, Alcohol*, Glyceryl Stearate Citrate, Myristyl Myristate, Myristyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco - Glucoside, Xanthan Gum, Butyrospermum Parkii Butter*, Punica Granatum Seed Oil*, Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Bisabolot, Ginko Biloba Leaf Extract, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Linalool**, Limonene**, Geraniol**, Citral**, Citronellol**.
* Składniki z upraw ekologicznych.
** Z olejków eterycznych.

piątek, 8 sierpnia 2014

Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany/ Sylveco.

Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany/ Sylveco.
Prócz polskich pysznych jabłek im bardziej kwaśnych tym lepiej lubię polskie kosmetyki. Oferta Sylveco znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubieńców. Czego nie dotknę to jestem zadowolona, wspaniale!. Proste, krótkie składy o wysokiej skuteczności działania a przy tym całkowicie bezpieczne dla skóry ciała, twarzy i włosów sprawiają, że używamy je całą rodziną. Wydajność za stosunkowo niewielką cenę to dodatkowy atut, który sprawia, że zawsze coś z Sylveco w mojej łazience gości. Marka raczy nas ostatnio nowościami, a że lubię je testować, pędem znalazłam się w moim ulubionym sklepie zielarskim aby nabyć Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany. Jak wypadł w starciu z moimi włosami o tym w dzisiejszym wpisie. Zatem jabłko w rękę i zapraszam do lektury :)


Szampon jak wyczytać możemy na etykiecie naklejonej na butelce przeznaczony jest dla każdego rodzaju włosów ze szczególnym naciskiem na osłabione, zniszczone i wymagające regeneracji. Jak zawsze u Sylveco znajdziemy tu tylko delikatne substancje myjące, nie podrażniające skóry głowy.  Pszenica i owies jako źródło protein wiążą wilgoć, wnikają w korzenie włosów i odbudowują je po same końce. Ponadto szampon zawiera miód, kwas mlekowy i panthenol. Właściwości poszczególnych składników szczegółowo opisane są na stronie internetowej producenta. Dla takiego chemicznego laika to bardzo przydatna rzecz. Regularne stosowanie szamponu przyczynić się ma zatem do wyraźnej poprawy stanu włosów, mają się stać one elastyczne i mniej podatne na uszkodzenia a także rozdwajanie.
Regularnie zatem jak Pan producent zaleca stosowałam ów produkt w nadziei, że moje zniszczone i wysuszone nieodpowiednią pielęgnacją po zabiegu henny włosy, które przy okazji z natury są cienkie nabiorą życia. Szampon to aż 300ml dosyć gęstego produktu  w którym dominuje zapach trawy cytrynowej. Oprócz charakterystycznego ale delikatnego zapachu olejek z trawy cytrynowej reguluje wydzielanie sebum, działa antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo.
Szampon jak na ten z naturalnymi detergentami pieni się dosyć dobrze, aczkolwiek do umycia przynajmniej mocno przetłuszczających się włosów potrzeba nalać go znaczną ilość. Włosy zazwyczaj myję dwukrotnie i tak też było w tym przypadku, z tą różnicą, że tutaj to konieczność. Jednokrotne mycie powodowało, że włosy wyglądały nieświeżo, rzec nawet mogę iż były tłuste jak przed myciem. Szampon niestety plącze włosy, aby je rozczesać konieczna zatem jest odpowiednia odżywka. Jeżeli chodzi o walory pielęgnacyjne, którymi zachęcono mnie do zakupu to też jest kiepsko. Moje włosy po użyciu tegoż szamponu pozostawały matowe, szorstkie, bez życia i lekko obciążone. Ja wiem, że to tylko szampon ale czuję pewien niedosyt albowiem wiem, że po naturalnych produktach można spodziewać się więcej. Po zużyciu całej butli nie zauważyłam żadnej poprawy stanu włosów. Na plus ogromny zaliczyć to iż produkt nie podrażnia skóry głowy, można go zatem stosować codziennie. 
Kończąc jabłko i posta mówię iż nie dogadaliśmy się z tym produktem, ale nie przeszkodzi mi to w wypróbowaniu balsamu do mycia włosów. Tym czasem biegnę po ogórka małosolnego, dobre bo polskie! :)



Pojemność: 300ml.
Dostępność: sklepy internetowe, ja kupiłam w zielarskim.
Cena: 20,90.

Skład:
Woda, Glukozyd laurylowy, Betaina kokamidopropylowa, Miód, Glukozyd kokosowy, Panthenol, Proteiny owsa, Proteiny pszenicy, Guma guar, Kwas mlekowy, Benzoesan sodu, Olejek z trawy cytrynowej.


wtorek, 5 sierpnia 2014

Oeparol Hydrosense / Nawilżający krem po oczy i na powieki.

Oeparol Hydrosense / Nawilżający krem po oczy i na powieki.
Przyznać muszę iż do pielęgnacji wrażliwej skóry jaką niewątpliwie jest ta wokół oczu podchodzę dość lekko. Niezbyt wierzę w te wszystkie przeciwzmarszczkowe cuda, które jak  zapewniają ich producenci wygładzić mają skórę w "try miga". Wolę myśleć iż zmarszczki, które zawitały w okolicy moich oczu to dowód  dojrzałości życiowej a kurze łapki to po prostu efekt częstego uśmiechania się. Od produktów do pielęgnacji okolic oczu oczekuję przede wszystkim nawilżenia i w miarę naturalnego składu pozbawionego substancji alergennych.
Marki Oeparol nie trzeba myślę wielu z Was przedstawiać, podobnie jak ja słysząc jej nazwę macie na myśli słynną wiesiołkową serię. Bardzo lubię ich pomadki ochronne a także tonik. Nie zastanawiając się długo sięgnęłam po inną, nawilżającą serię jaką w szeregach marki znaleźć można, czyli Hydrosense , która  prócz kremów do twarzy zawiera także nawilżający krem pod oczy.




Krem otrzymujemy w tubce zakończonej dziubkiem. Całość dodatkowo okala kartonik a na nim podstawowe informacje o produkcie, czyli zastosowaniu, działaniu, składzie a także terminie ważności. Tubka o pojemności 15ml skrywa w sobie w zasadzie białą lekką emulsję. Jedno wyciśnięcie wielkości dosłownie główki od szpilki wystarczy nam do zaaplikowania na interesujące nas obszary. Krem, zwięźle rzecz ujmując jest po prostu dobry. Połączenie kwasu hialuronowego a także oleju z wiesiołka doskonale nawilżają skórę wokół oczu. Prócz tego w składzie mamy olej sojowy wspomagający barierę lipidową skóry a także masło shea mające zbawienny wpływ na regenerację naskórka. Krem zawiera także kofeinę, która pomoże w zmniejszeniu obrzęków pod oczami jeżeli z takowymi się borykacie. Skład w moim mniemaniu należy do tych z kategorii przyzwoitych bez parabenów i substancji mogących podrażniać okolice oczu. 
Krem wchłania się błyskawicznie bez jakiegokolwiek uczucia lepkości czy tłustości. Doceniam fakt ten szczególnie przed nałożeniem makijażu. Czynność tę mogę wykonywać bez zbędnego ślęczenia aż produkt się wchłonie. 
Po pewnym czasie obcowania z tym produktem patrzę w lustro i widzę cudownie nawilżoną okolicę oczu, taką miękką,  delikatną a także rozjasnioną. To nie jest produkt, który w cudowny sposób wyprasuje Wam zmarszczki, nie taka jego rola, zresztą jego formuła wydaje się być zbyt lekka aby coś mógł zdziałać w tej materii. Jego stosowanie to raczej profilaktyka na przyszłość. Odpowiednio nawilżona skóra na pewno wolniej pokaże zmarszczki czy kurze łapki. 
Podsumowując mój dzisiejszy wywód, jeśli szukacie solidnego a przy tym nie rujnującego portfela nawilżacza pod oczy polecam Wam właśnie ten produkt.
 



 Pojemność: 15ml.
Cena: około 16zł.
Dostępność: apteki internetowe i stacjonarne.

Skład:
Aqua, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Glycrin, Butyrospermum Parkii Butter, Caprylic/Acpric Trigliceride, Propylene Glycol, Lecitihin, Caffeine, Palmitoyl Carnitine, Isostearyl Isostearate, Cetyl Alcohol, Oenthera Paradoxa Oil, Phenoxyethanol/Ethylhexyl Glycerin, Biosaccaride Gum-1, Euphrasia Officinalis Extract, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Allantoin, Sodium Polyacrylate, PArfum, Sodium Hylaluronate, Sodium Hydroxide.