
Na zakupach byłam, tych wirtualnych głównie. Wszystko potrzebne, nic na zapas jak to zwykle u mnie. Część produktów pokazywałam na Instagramie (klik), dzisiaj postanowiłam zebrać wszystko do w całość i przedstawić w jednym poście. Żeby było przejrzyściej a jednocześnie ułatwić Wam czytanie, poszczególne produkty podzieliłam na kategorie. Tak więc, zaczynamy:)
Włosy:
-szampon John Masters Organics, Mięta & Wiązówka błotna, który ma symulować cebulki włosowe, kontrolować wydzielanie sebum, nadawać objętości. Wszystko to plus naturalny skład powinny czynić z niego produkt idealny. Niestety, nie jestem z niego do końca zadowolona. Nie czuję mimo dwukrotnego mycia aby skóra głowy, była dobrze oczyszczona. Włosy są matowe, koniecznie trzeba użyć odżywki. Szampon nie przedłuża świeżości włosów. Za ten stan rzeczy nie winię szamponu, bo wcześniej markę i jej szampony uważałam za najlepsze. Po prostu moje włosy strasznie się przetłuszczają, w świeżości nie są wstanie wytrzymać jednego dnia. Aby je odbić od nasady potrzebuję jednak czegoś silniejszego. Livin proof- tęsknię!
Do zadeklarowanych fanek marki Ouai należą między innymi Kim Kardashian, Gwen Stefani czy Kendall Jenner. Marka tworzy produkty nie testowane na zwierzętach, ale nie są to produkty naturalne. Sporo ekstraktów, olejów, nie drażniące bazy myjące i przepiękne zapachy, sprawiają, że marka może się sprawdzić. Podoba mi się prostota podania tychże. Będę próbować. Na początek z racji tego, że brakowało mi produktu do wygładzenia przesuszonych końcówek kupiłam olejek. To co uderza przy piewszym kontakcie, to zapach. Stworzony na bazie fiołka, jaśminu, gardenii, białego piżma i ylang ylang, tworzy miesznakę niezwykłą. Koktajl składników odżywczych , w tym aminokwasów, keratyny, nasion tamaryndowca, oleju z jaśminu, babobabu i ogórecznika, ma wygładzić włosy i nadać im blasku bez obciążania. Olejek nałożyłam dopiero dwa razy, więc to bardzo wstępna opinia. Zapach utrzymuje się prawie cały dzień, olejek nie obciąża, ale wspomagam się sprejem teksturyzującym.
Maskę silnie nawilżającą Hair Expertise Nourishing Mask z serii EverRiche, kupiłam przez przypadek, po prostu brakowało mi paru funtów do darmowej wysyłki :). Maska ma bardziej naturalny skład, niż te do którego przyzwyczaiła nas marka. Przeznaczona jest dla włosów suchych i bardzo suchych. Się zobaczy, jeszcze nie używałam.
Na koniec sprej teksturyzujący Batiste, czyli jak to produkt tego typu ma pomóc w końcowej fazie stylizacji włosów. Idealny do robienia kontrolowanego bałaganu na głowie i nadawania objętości. Spreju nie da się niestety równomiernie nałożyć, bo robi wielki psik. Włosy są po nim troszeczkę sztywne, ale nadaje objętości, która trzyma się dłużej niż w przypadku spreju Loreal, nie twierdzę, jednak, że jest lepszy niż Loreal, bo tamten daje naturalny efekt. Tutaj mam wrażenie, że rozpyliłam zwykły lakier. No muszę szukać dalej :)
Twarz:
- różową wersję płynu micelarnego Garnier, dostałam w gratisie, gdy robiłam zakupy w Boots. Zmywa ale nie oczyszcza, rzeczywiście nie podrażnia. Skończę bez większych emocji.
- Bioderma Hydrabio Eau de Soin SPF 30, to jest w ogóle produkt bardzo ciekawy, miałam go kupić na wyzjazd na wakacje ale wtedy nie był jeszcze tak ogólnie dostępny. W czym rzecz? jest to mgiełka do twarzy z dość wysokim filtrem, prócz ochrony ma zapewnić także odświeżenie i nawilżenie. Nietłusta, nielepka formuła idealnie mi pasuje. Mgiełkę stosuję po nałożeniu toniku a przed serum a także w ciągu dnia. Nie wypowiem się jak z tą ochroną przeciwsłoneczną jest, nikt o zdrowych zmysłach nie wybierze się raczej na wakacje w tropikach z samym sprejem :)
-Lily Lolo BBCream, czyli nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła niewłaściwego odcienia podkładu :D. Kolor fair, jest najjaśniejszym z gamy, baardzo jasny, dopiero teraz mogę go używać, wcześniej kompletnie nie współgrał z moją cerą. Jest okej, bez szału, efektu łał. Wygląda dobrze, większość dnia, ładnie wyrównuje koloryt cery i delikatnie kryje wypryski. Przeszkadza mi jego mokra konsystencja, bo potrafi się mazać. Najlepiej nakładać go stemplując, chyba najlepiej sprawdziłby się tu Beuatyblender.
Ciało:
Skończyliśmy La Roche Posay Lipikar, tym razem będziemy testować Biodermę z serii Atoderm, dla skóry bardzo suchej atopowej. Bardzo lubię tego typu produkty, nie podrażniają, nie wysuszają, wielozadaniowe, dla całej rodziny.
Paznokcie:
-Essie LolliPop, piękna, żywa kolarowa czerwień. Kryje po jednej warstwie i pięknie błyszczy.
- Essie Got to Go, klasyk, najlepszy utrwalacz lakieru jaki miałam.
- Na prawie koniec olejek OPI Avoplex, nasycony wieloma cennymi olejkami w tym avocado, słonecznika, sezamu, pięknie pachnie, wyraźnie zmiękcza skórki. Nie jest tłusty, idealna konsystencja. Mam nadzieję, że poprawi także ogólny stan moich paznokci. Muszę najpierw wyleczyć się ze sklerozy i pamiętać o regularnej aplikacji :D
- a na sam koniec kupiłam sobie pilniczki nie byle jakie, Tweezerman i nie byle jaką kwotę bo siedem funciaków. A to wszystko przez to, że myślałam, że to są trzy różne pilniczki :).
I to było na tyle, szukam korektora pod oczy i kremu na dzień. Propozycje mile widziane.