sobota, 25 lutego 2017

Ballerina/ Chanel le Vernis








Chanel Le Vernis Longwear w nowej odsłonie to 16 kolorów, z czego 11 to zupełnie nowe a 4 to klasyki, wśród których znalazła się między innymi  Ballerina, którą chciałam Wam dziś pokazać. Prócz nowych buteleczek, które od razu mówię wizualnie nie podobają mi się wcale, lakiery mają być jeszcze trwalsze, jeszcze bardziej błyszczące i jeszcze bardziej pielęgnujące. Podążając za trendami do lakierów można dokupić specjalne top coaty, dające wykończenie jak spod lampy i aż siedmiodniową trwałość.W Anglii za tą zmianą nie poszła na szczęście zmiana ceny. Buteleczka lakieru Chanelu to 18 funtów. Wiem, wiem to cholernie drogo jak na lakier, ale u nas w Anglii to i tak taniej niż w Polsce. 
Z pewną dozą nieufności podchodzę do zmian dobrych produktów, tak też było w tym przypadku. W starej odsłonie do ostatniej kropli zużyłam Secret (klik), tamta konsystencja, wykończenie a także trwałość bardzo mi odpowiadały. 
Postawiłam znowu na bezpieczny kolor. Ballerina jest piękna, lekka, naturalna i z różowymi tonami. Nazwa jak najbardziej adekwatna! To kolor niezobowiązujący i nienachalny, dostosowujący się do każdej okazji i sytuacji. Neutralny mleczno- różowy kolor sprawdzi się w każdych warunkach, wszędzie tam gdzie niekoniecznie przystoi/należy/można mieć ognistą czerwień, czy każdy inny kolor zwracający uwagę. Przyznam, że od jakiegoś czasu na moich paznokciach lądują właśnie nudziakowe kolory. Mój domowy tryb życia nie potrzebuje nic innego. Ballerina po jednej warstwie daje pięknego blasku i wygładza płytkę, przy dwóch zaś oddaje całe swoje piękno i koloru i blasku i trwałości. I właśnie, ten blask, niemal szklistość jest zauważalna między starą a nową formułą lakierów Chanel. Pozostałe, moim zdaniem się nie zmieniły. Lakier świetnie, bezproblemowo się nakłada dzięki wspaniałej konsystencji, nie smuży i można go zużyć do ostatniej kropli. Nie gęstnieje, choć pewności nie mam jak by się zachowywał w dłuższej perspektywie czasu, bo ja neutralne kolory zużywam dość szybko. Co do trwałości, to oczywiście jest to rzecz względna, ostatnio zepsuła mi się zmywarka, nie ma bata, lakier długo się nie trzyma. Lakiery Chanel jednak trzymają się u mnie najdłużej ze wszystkich, potem byłaby to Zoya.
Ballerinę możnaby porównać do Essie Mademoiselle, choć ten drugi u mnie potrzebował trzech warstw do uzyskania zadowalających mnie efektów, no i potrafił smużyć.

To jak może być? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jakie są Wasze ulubione nudziakowe, dzienne kolory i marki.

Ściskam. Iwona  

10 komentarzy:

  1. Ładny ale ja się z takimi nie czuje ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie odcienie noszę na co dzień i od święta:). Do innych kolorów nie jestem w stanie się przekonać:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładny, naturalny :) polubiłam takie od niedawna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. juz dawno nie miałam takie koloru na paznokciach!
    od daaawna u mnie kryjące widoczne kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie od jakichś trzech miesięcy króluje czerń, obstawiam, że ze dwa razy w ich przeciągu nosiłam coś innego :D Takie frenczaki jednak bardzo lubię i niebawem będę musiała kupić coś nowego, bo Bubble Bath niebezpiecznie zbliża się do denka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny i delikatny ten kolor. Zdarza mi się nosić takie delikatesy, ale na stałe nie mogę się do nich przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyjemniaczek! W moje łapki ostatnio wpadł Tutti Frutti <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.