
Wszyscy zdążyli ochłonąć po zamieszaniu jakie zafundowało The Ordinary produktami do pielęgnacji kiedy to gruchnęła wiadomość o zamiarze wprowadzenia produktów do makijażu, czyli podkładów. Spekulacje i domysły co to będzie, jak to będzie a przede wszystkim każdy zastanawiał się czy uda się zrobić dobry podkład za mniej niż 30 złotych nie miały końca. To przecież taniej niż niejeden drogeryjny produkt. Do tematu podeszłam z lekką rezerwą i nie zapisałam się na listę powiadamiającą o dostępności. Podobno było na niej 50 tysięcy zainteresowanych, po uruchomieniu sprzedaży na całym świecie zrealizowano grubo ponad 250 tysięcy zamówień. Postanowiłam spokojnie czekać na opinie o produktach, nie polegając jedynie na recenzjach pochodzących z współprac.
Jak zwykle The Ordinary do tematu podszedł profesjonalnie dając swoim klientom dwa rodzaje produktów : kryjacy ( Coverage Foundation) i lekki (Serum Foundation). Mamy więc produkty o właściwościach, które jako pierwsze bierzemy przy wyborze podkładu.
Dla siebie wybrałam oczywiście wersję lżejszą, czyli Serum Foundation. Z wyborem odcieni, nawet jeśli nie mamy słoczy nie ma myślę problemu. Podkład występuje aż w 21 odcieniach podzielonych logicznie na kategorie ( jasny, ciemny, średni) a także podcienie ( żołty, neutralny, różowy). Dodatkowo każdy odcień jest dosyć dokładnie opisany. Gdyby jednak nie udało się komuś trafić z kolorem, można je dowolnie mieszać. Przy tej cenie, to na prawdę nie boli.
Jeśli uda nam się wybrać kolor, problemem pozostaje nadal dostępność. W Anglii polecam Wam zamawiać Victoriahelath, bo mają najlepszą ofertę jeśli chodzi o koncern Deciem, najszybciej pojawiają się nowości, za 2,50 funta ( powyżej 30funtów przesyłka free) macie też szybką przesyłkę. Tak więc z moich kalkulacji wynikało, że powinnam zamówić odcień 1.2 N, którego z chyba z racji, że jest opisywany jako neutralny odcień w żółtej tonacji, ciężko ustrzelić i kupić od razu. Wtedy to skierowałam wzrok ku 1.2YG z dodatkowo złotymi tonami. I to był strzał w dziesiątkę. Nie, nie żadnych złotych drobinek (pamiętacie starą wersję Rimmel Wake me Up? to nie to!), a jedynie piękna poświata, bardzo bardzo subtelna. W pierwszym momencie szczerze mówiąc nawet jej nie zauważyłam. Dopiero gra światła, pokazała jak pięknie ten kolor wygląda. Delikatny, cudowny blask.
Podkład dostajemy w plastikowej, miękkiej butelce z pompką. Nie przeszkadza mi to zupełnie, nie jestem kolekcjonerką podkładów, normalnie trzymam je w koszyku. Plastikowa, mała buteleczka świetnie sprawdzi się na wyjazdach. Ileż to razy drżałam, czy rzucona walizka do samolotu nie spowoduje zbicia się buteleczki z podkładem. Jedyne co może przeszkadzać, to pompka z czarnego, matowego tworzywa, która szybko chwyta zabrudzenia.
Serum Foundation, to rzeczywiście bardzo lekka, wodnista konsystencja. Nie spodziewałabym się po nim właściwości serum, nazwa odnosi się konsystencji. Nie miałam bardziej wodnistego podkładu. Mogłabym go porównać do Vitalumiuere Aqua Chanel (czytaj, recenzja). Nie znajduję takiego odpowiednika wśród drogeryjnych podkładów, przynajmniej ja takiego nie miałam.
Podkład jest lekki ale zaskakująco dobrze napigmentowany. Pierwsza warstwa bardzo dobrze wyrównuje koloryt, kryje drobne naczynka, wyraźnie upiększa cerę. Na problemy grubszego kalibru, pryszcze czy blizny trzeba produktu dołożyć. Efekt jaki uzyskamy daje cały czas naturalne wykończenie. Nakładam go zawsze Beuatyblenderem, wpadłam w sidła gąbeczki i używam jej zawsze do makijażu.
Serum Foundation to jest produkt, który wygląda po prostu dobrze na buzi. The Ordinary nie obiecuje cudów, wielkiego glow, nienaturalnego wyglądu. Jeżeli komuś będzie brakować efektów specjalnych polecam użyć pudru wykańczającego. Ja używam najczęściej Hourglass (czytaj, recenzja Hourglass Ambient Light Powder) , który jak wiecie moim ulubieńcem nie jest, ale z tym podkładem wygląda zaskakująco dobrze.
Oczywiście podkład wygląda najlepiej na skórze nawilżonej ale nie natłuszczonej. Idealnie współgra z Lush Enzymion ( czytaj, recenzja) . Czytałam opinie, że podkład słabo odbija światło, spróbujcie koniecznie odcienia ze złotym rozświetleniem. Przepięknie wygląda, na prawdę zbieram komplementy :).
Nie spodziewałam się pod podkładzie za tak niewiele, tak wiele. A powinnam, bo The Ordinary z reguły mnie nie zawodzi. Uważam, że drogeryjne podkłady zostawił daleko w tyle a i luksusowe marki powinny poczuć konkurencję na plecach.
Ściskam. Iwona.