wtorek, 21 listopada 2017

Retinoidy. Produkty , które polecam. Aven, The Ordinary, Iossi.

Retinoidy. Produkty , które polecam. Aven, The Ordinary, Iossi.


Pisałam już o antyoksydantach, przy okazji wpisu o nowościach The Ordinary (czytaj wpis o antyoksydantach The Ordinary)pisałam też o tym jak ważne są filtry w pielęgnacji (czytaj Survival 30, NIOD) . Dzisiejszy wpis poświęcę retinolowi, który  wraz z antyoksydantami i filtrami jest moją bronią przeciw starzeniu się skóry a także jak w przypadku retinolu skutecznym narzędziem do walki z trądzikiem. O ile, antyoksydanty stosuję pod różnymi postaciami od wielu lat, tak retinol wprowadziłam całkiem niedawno. Ogrom różnych artykułów ( i nie mówię tu tylko o publikacjach ściśle marketingowych, zachęcających do zakupu) przekonał mnie do decyzji, aby retinol wprowadzić do pielęgnacji po 35 roku życia, podobnie zrobiłam również z kwasami. Nie polecam zbyt mocnego złuszczania, powodowania ciągłego stanu zapalnego skóry. W pewnym momencie doszłam do punktu, że albo się złuszczałam albo koncentrowałam się na łagodzeniu przesuszenia spowodowanego złuszczaniem. Wiecie, to jest cienka granica, dostęp do produków z kwasami czy retinolem jest dzisiaj tak łatwy, że można wpaść w pułapkę. Nie jestem zwolenniczką stosowania retinolu w zbyt młodym wieku także z powodu obaw, że wieloletnie ich stosowanie może doprowadzić dod sytuacji, w kórej w optymalnym czasie, kiedy nalezy zaczać myśleć o działaniu przeciwzmarszczkowym może się okazać, że cera tak się do nich przyzwyczai, że dopuszczalne stężenia przestaną na nią reagować. 
Do rzeczy, retinol czyli pochodna witaminy  A, to najwcześniej odkryta substancja, najlepiej przebadana, powstało na jej temat najwięcej publikacji naukowych, potwierdzających jej wielokierunkową skuteczność a także bezpieczeństwo stosowania.To niewątpliwie najlepszy składnik przeciwzmarszczkowy kosmetyków. W pierwszej kolejności produkty z retinolem czy innymi retinoidami, wygładzają powierzchnię skóry, poprawiają jej strukturę, koloryt. W dalszej kolejności zauważyć możemy zwiększenie produkcji kalogenu. Już po kilku miesącach stosowania produktów z retinolem czy pochodnymi skóra staje się sprężysta, bardziej elastyczna, drobne zmarszczki ulegają wygładzeniu. Nie zapominajmy także o tym, że składniki bardzo dobrze radzą sobie z cerami trądzikowymi, regulują wydzielanie sebum i normalizują.
W internecie na temat retinolu znaleźć możecie wiele informacji, zachęcam Was do lektury. Na przestrzeni lat zaoferowano nowe generacje retinolu, może nie tak spektakularne w działaniu jak czysty retinol, ale nie wywołują one podrażnień, przesuszenia, ogólnie mówiąc dużego stanu zapalnego skóry. I to właśnie produkty oparte na delikatnym działaniu używam na co dzień. Pamiętajcie, aby zaczynać stosowanie retinolu/retinoidów od najniższych dawek, powoli i systematycznie, pozwoli to Wam zbudować  tolerancję i prawdopodobnie ( tak było w moim przypadku) uniknąć w ten sposób podrażnień.
Zasada numer dwa- retinoidy i retinol wymagają ochrony przeciwsłonecznej w ciągu dnia. To bardzo ważne! 

Dzisiejszy wpis poświęcam pokazaniu Wam produktów z retinolem/retinidami, które używam bądź używałam.
  
1.Avene, TriAcenal Expert . Emusję przeciw uporczym niedoskonałościom a także wykazującą działanie przeciwzmarczkowe oparto na między innymi pochodnej retinolu. Retinaldehyd, obecnie zarezerwany jest tylko dla produktów koncernu Pierre Fabre. To stosunkowo nowa i słabiej przebadana forma retinolu. Z tego co czytałam objęta patenetem, w związku z tym jest trudno dostępna w ofercie innych firm. Uwaga, to nie jest produkt dla niecierpliwych, zgodnie z zaleceniami producenta na pierwsze efekty trzeba poczekać około 6 tygodni. Delikatnie złuszcza, radzi sobie z niedoskonałościami, napina i ujędrnia skórę. Nie powoduje żadnych skutków ubocznych (pełna recenzja tu).

Czas na The Ordinary, mam trzy różne formy i stężenia retinolu a także produkt z jego pochodną. Początkowo oferta marki ograniczała się tylko do Advanced Retinoid 2%, jednak po sugestiach czytelników i użytkowników, ofertę znacznie poszerzono. Myślę, że każdy będzie zadowolony. Advanced Retinoid ( obecnie Granactive Retinoid 2% Emulsion) to tak naprawdę 0,1 procenta retinolu, reszta formuły oparta została o nową, łagodną formę retinoidów, czyli  Hydroxypinacolone Retinoate. Mówi się, że ten ester kwasu retinowego wykazuje podobne działanie jakie ma czysty retinol. Jego wyjątkowość polega na tym, iż jest on przy tym zupełnie niedrażniący. Przciwnicy tej formy retinolu mówią jednak, że wciąż jest za mało badań dotyczących jej skuteczności. To między innymi dlatego The Ordinary jakiś czas temu poszerzyło ofertę wprowadzając produkty z czystym retinolem. Niemniej  ja jak najbardziej  polecam tę leciutką przyjemną emulsję/mleczko, tym wszystkim z Was, które zaczynają przygodę z retinolem/retinoidami. Przy regularnym działaniu widać poprawę w gęstości i jędrności skóry. Mleczko dobrze radzi sobie ze zmianami trądzikowymi. Początkowo stosowałam je 3 razy w tygodniu, obecnie robię to co drugi dzień. Serum używam także pod oczy. 

Bardzo ciekawie przedstawiają się produkty The Ordinary z czystym retinolem w bezwodnym roztworze. Do wyboru mamy dwa stężenia 0,5% i 1%. Kierując się zasadą o stopniowym zwiększaniu stężeń, zdecydowałam się na tę pierwszą opcję. Retinol 0,5% in Scqualane,  zamkniętu w skwalanie. Skwalan to substancja będąca częścią ludzkiego sebum. Do użytku kosmetycznego pozyskuje się go z oliwek, genialnie nawilża, koi, goi podrażnienia także po kuracjach kwasowych. Wzmacnia barierę lipidową skóry a także chroni przed wolnymi rodnikami. Serum ma tłustą, ciężką konsystencję, dosyć długo się wchałania. Jego działanie jest bardzo szybko zauważalne. Pięknie wygładza, ujędrnia, świetnie działa na niedoskonałości. Rozjaśnia i rozpromienia skórę. Polecam wszystkim normalnym, suchym i mieszanym cerom. Dla mnie to jest tak bogata formuła, że nie używam już nic po nim. ( 30ml, około 30zł)

Na koniec jeśli chodzi o The Ordinary produkt, który używam tylko od czasu do czasu, zawsze wtedy kiedy czuję, że moja cera potrzebuje porządnego kopa. Jest poszarzała, ma sporo niedoskonałości. Retinol 1%, to jest mocny zawodnik. Broń Boże nie zaczynajcie od niego przygody z retinolem. Formułę tego produktu oparto na silikonach. Jego aplikacja kojarzy mi się z nakładaniem bazy pod makijaż. Tuż po, czuć mrowienie, lekkie szczypanie i naprawdę spektakularne efekty, szczególnie jeśli chodzi o zmiany trądzikowe. Cera po tym pordukcie potrafi się lekko łuszczyć, trzeba jej zapewnić porządną dawkę nawilżenia w celu przywrócenia równowagi. Tak jak pisałam wyżej, stosuję je póki co tylko na czasami ( 30ml/około 30zł)

Od jakiegoś czasu testuję jeszcze jeden produkt z retinolem, witaminowy koktajl pod oczy Iossi* To jedwabiste serum o konsystencji olejku z przeznaczeniem pod oczy, ale nic nie stoi na preszkodzie aby używać go na całą twarz. Mieszanka olejków, witaminy C, E i retinolu ma uelastyczniać, ujędrniać, rozjaśniać spojrzenie i oczywiście działać przeciwzmarszczkowo. Niestety nie wiem w jakim stężeniu jest retinol ,  wiem że jest on pochodzenia syntetycznego. Będzie to zatem dobra opcja dla vegan, ale moim zdaniem użycie syntetycznego produktu kłóci się z filozofią marki, która chce być tylko naturalna. Co mówicie? Serum to świetna propozycja dla osób, które boją się jakichkolwiek podrażnień ze strony produktów z retinolem. W tym przypadku ich nie zaznacie, zaręczam. Dla mnie jego działanie to ciut za mało, ale jak widzicie, to nie jest mój pierwszy produkt z retinolem czy retinoidami, wiem że można zyskać więcej. Niemniej gdybym miała wybierać swój pierwszy produkt, byłoby to serum i Advanced Retinoid 2% The Ordinary ( 10ml/98zł)
  

*Serum Iossi otrzymałam od marki do przetestowania. To nie jest wpis sponsorowany.

niedziela, 12 listopada 2017

Naturalne serum olejowe z witaminą C/ Clochee.

Naturalne serum olejowe z witaminą C/ Clochee.



Antoksydanty, retinol i fitry to nasza broń przeciw szybkiemu starzeniu się skóry. Jeśli nie po drodze Wam z retinolem czy filtrami, stosujcie antoksydanty. Kwas felurowy, kwas alfa-liponowy, Resweratrol, czy najpopularniejsza witamina C, używam ich naprzemiennie. Mam różne formy i formuły antyoksydantów. Dziś o jednym z nich, dosyć nowym produkcie marki Clochee w formie olejowej, zawierającego między innymi witaminę C, która jak wiemy przy regularnym stosowaniu pięknie rozświetla, nadaje blasku. Jest przy tym idelanym sprzymierzeńcem w walce z przebarwieniami. Źrodłem witaminy C w tym produkcie jest wyciąg z róży pomarszczonej, której stężenie w tej roślinie jest wyjatkowo wysokie. W połączeniu z beta-karotenem zawartym w róży  tworzy mieszankę działająco rozjaśniająco i ożywiająco. Ekstarkt z róży znany jest ze swoich właściwości pomagających w poprawie stanu cery trądzikowej, reguluje produkcję sebum i pomaga szybciej uporać się z nieodskonałościami. Powiedzieć można, że to serum to dobra alternatywa dla produktów  zawierających kwas L-askorbinowy, bardzo niestabilny, szybko utleniający się i co się z tym wiąże nie wykazujący pożądanego działania składnik wielu kosmetyków. Serum to oczywiście nie tylko wyciąg z róży pomarszczonej, to także między innymi bardzo odżywczy i doskonale działający na w zasadzie każdy rodzaj cery olej śliwkowy. Olej ten to przede wszystkim bogactwo kwasów omega-6 i omega-9, które naturalnie występują w skórze i są składnikiem jej płaszcza lipidowego. Stosowany na cery tłuste, trądzikowe pomoże w  regulacji gruczołów łojowych, odblokuje pory i wyciszy cerę. Cerom suchym kwasy Omega poprawią barierę lipidową naskórka, będą chronić przed utratą wilgoci. Generalnie olej śliwkowy i olej malinowy to moje ulubione oleje jesli chodzi o pielęgnację cery. Nie jakieś tam egozotyczne, marula, arganowy tylko właśnie te, nasze polskie. 
Na cenę produktu, która niska nie jest (30ml/145zł) składa się prócz dobrego, naturalnego składu także piękne, niemal luksusowe opakowanie. Na prawdę miło brać je do ręki. Ciemne szkło, smukła buteleczka, moja ulubiona stylistyka. Na prawdę ładnie! Antyoksydanty, jeśli chodzi o zachowanie swoich właściwości najlepiej czują się w ciemnym szkle.
 Serum ma przyjemny, delikatny, relaksujący zapach. To połączenie zawartych w nim składników a także naturalnych perfum.
Do aplikacji produktu wystarczą dosłownie dwie, trzy krople, wmasowane w wilgotną skórę (to bardzo ważne, olejek powinien być nakładany właśnie w ten sposób). Wchłania się  dosyć wolno, bo to dosyć treściwy produkt. Ale warto, że tak to ujmę "się poświęcić". Serum znakomicie wpływa na elastyczność i jędrność skóry. Koi i łagodzi podrażnienia, wspaniale nawilża. Rozpromienia i odświeża cerę. Tak jak pisałam wyżej, to mieszanka najlepiej współgrajacych z cerą olei, tak więc nie działa komodogennie. Mówiąc krótko nie zapycha! Serum to pozycja obowiązkowa, kiedy stosuję retinol, retinoidy czy też kwasy. Pomaga cerze na szybką regenerację po złuszczaniu. Potrzebuje ona wtedy porządnego kopa, dawki nawilżenia i ukojenia. 
Serum Clochee stosuję naprzemiennie z innymi produktami z witaminą C, bardzo je lubię, na pewno zostanie ze mną długo, bo jest cholernie wydajny :) *

Znacie to serum Clochee? Chętnie poczytam o Waszych ulubionych produktach z witaminą C.

Ściskam.Iwona.

 *Produkt otrzymałam do przetestowania od marki Clochee. To nie jest wpis sponsorowany.

poniedziałek, 6 listopada 2017

Sanskrit Saponins/ balsam oczyszczający NIOD.

Sanskrit Saponins/ balsam oczyszczający NIOD.




Produkty oczyszczające do twarzy to moja miłość. Testuję, poznaję, wciąż szukam czegoś nowego. Od czego więc mogłam zacząć poznawać markę NIOD? jasne, kupiłam czyścik! Sanskrit Saponins, to jak nazwa wskazuje produkt oparty na saponinach. W tym przypadku pochodzą one z azjatyckiego drzewa Sapindus mukorossi. Odpowiednio wysuszone łupiny orzechów tego drzewa są źródłem saponiny, będącej skutecznym środkiem oczyszczającym, przeciwbakteryjnym i przeciwgrzbiczym. Dopiero od niedawna odkrywane na terenie Europy orzechy piorące z powodzeniem stosowane były od tysiącleci w Indiach czy Nepalu. To w pełni naturalny, skuteczny i całkowicie obojętny dla środowiska środek piorący. Nie wiem, nie próbowałam, póki co piorę sobie twarz :). Balsam oczyszczający NIOD pozbawiony jest wszelkich środków powierzchniowo czynnych, siarczanów, olei czy technologii micelarnych. Jego wysoka skuteczność opiera się na wspomnianych wyżej saponinach, aminokwasach, fajnych roślinnych i owocowych ekstraktach. Silne działanie oczyszczające saponin NIOD umiejętnie zrównoważył  substancjami nawilżającymi, tworząc moim zdaniem bardzo dobry produkt nie tylko oczyszczający ale i świetnie wpływający na niedoskonałości czy zaskórniki. Balsam przeznaczony jest do każdego typu cery, ale to tłuste, mieszane i zanieczyszczone szczególnie zauważą jego pozytywne działanie. Dla cer suchych i wrażliwych korzystne będzie stosowanie tego produktu w schemacie na przykład co drugi dzień. 
Balsam Sanskrit Saponins,otrzymujemy w tubce i może kojarzyć się z pastą do zębów. Ten ma jednak bardziej przyjemną, mniej zbitą konystencję. Zdecydowanie bliżej mu do balsamu jednak. A ten ma kolor żóły i dość specyficzny, ziemisty zapach. Czuć naturę. Obstawiam, że części z Was na pewno się nie spodoba. Zalecam więc na początek spróbowanie mniejszej pojemności produktu (90ml), tak aby ocenić nie tylko właściwości ale i zapach właśnie. Balsam, co warto podkreślić nie służy do demakijażu. Substancje w nim zawarte, mogą mocno podrażnić oczy. 
Balsam szczególnie dobrze sprawdza mi się w porannym oczyszczaniu twarzy. Wmasowany w buzię, tworzy gładką emulsję, która doskonale oczyszcza, nie naruszając przy tym warstwy lipidowej skóry. Chwilowe uczucie suchości i lekkiego ściągnięcia, ma zmobilizować skórę do wznowienia produkcji istotnych dla niej elementów. Producent nazywa to procesem "naturalnego recyklingu". Nie należy oczyszczać skóry zbyt łagodnie ale i zbyt agresywnie, bo prowadzi to do nadmiernej suchości i nadprodukcji sebum. Balsam NIOD to doskonała propozycja produktu opartego na naturalnych środkach myjących, znanych od tysiącleci . Po jego użyciu widzę niesamowitą różnicę w strukturze cery. Jest miękka, dopieszczona, pory wyraźnie się zmniejszają a wypryski szybciej się goją. Balsam stosowany rano stanowi dla mnie doskonały początek dla dalszej pielęgnacji, opartej na antyoksydantach, filtarch a następnie makijażu, który wygląda lepiej i trzyma się zdecydowanie dłużej. Przy dłuższym stosowaniu tego produktu, zauważyłam znaczną poprawę w stanie cery, szczególnie w kwestii zaskórników na brodzie, które są moją zmorą od lat.
 Balsam kupuję w mniejszych pojmnościach i stanowi on dla mnie doskonały produkt na wyjazdy. Nic nie stoi na przeszkodzie aby używać go wtedy jako kilkunastominową dogłębnie oczyszczającą maseczkę, czy produkt do drugiego oczyszczania wieczorem. 
Uwielbiam, uwielbiam, no może tylko cenę mniej uwielbiam. Za opakowanie 90ml zapłacić trzeba 21 funtów, ale czego się nie robi dla urody i lepszego samopoczucia? To Inwestycja w przyszłość, tego przekonania się trzymam :) 

Ściskam.
Iwona



czwartek, 2 listopada 2017

Najlepszy krem z filtrem/Survival 30. NIOD

Najlepszy krem z filtrem/Survival 30. NIOD

Świadoma jestem konsekwencji i zagrożeń jakie niesie za sobą nie stosowanie odpowiedniej ochrony przeciwsłonecznej przez cały rok. Promienie UVA odpowiedzialne za szybsze starzenie się skóry, plamy a także choroby nowotworowe są niebezpieczne przez cały rok, bo ich natężenie jest ciągle tak samo wysokie. Pamiętajcie szkody, wywołane przez promienie UVA są o wiele bardziej dotkliwe niż promieniowanie UVB. UVA wnikają w głąb skóry, penetrują i uszkadzają komórki nie powodując bólu, czy innego dyskomfortu. Dobrego, tak zwanego miejskiego filtra szukałam od wielu lat. Większość jakie testowałam, to apteczne produkty, które cechuje zazwyczaj ciężka, tłusta kosnystencja, lepkość, często nie współgrają z nakładanym na nie makijażem. Twarz zaczyna szybko się błyszczeć i równie szybko zapychać, powodując powstawanie zaskóników czy innych niespodzianek. To są produkty na gorące wakacje w tropikach, nie na codzień. 
NIOD to marka wchodząca w skład większej całości, skupiająca między innymi The Ordinary czy Hylamide. Jakiś czas temu wprowadziła produkty z filtrami. Muszę powiedzieć, że z dość mocnym zainteresowaniem czekałam na pierwsze wrażenia odnośnie nich. Szybko sieć, zaczęła pozytywnie o nich pisać. Złożyłam więc zamówienie i grzecznie poczekałam aż produkt do mnie dojdzie (niestety popyt jak zwykle przewyższył podaż i nim ja dostałam filtr minęło dobre 3 tygodnie). 
Filtr Survival 30 jest ze mną od ponad dwóch miesięcy i chyba powinnam zaśpiewać "czekałam na Ciebie tyle lat...". Dla mnie to jest produkt doskonały! Nie kosztuje mało, bo za buteleczkę 30 ml trzeba zapłacić 25 funtów (około 120zł) ale jak pomyślę, ile przez ostatnich kilka lat wydałam pieniędzy, na produkty, które mi nie pasowały, to nie żałuję wcale. Czekam jeszcze na filtry The Ordinary, obawiam się jednak, że nie będą to tak zaawansowane produkty jak NIOD, który stawia na innowacyjność i skuteczność. Preparaty NiOD Survival to nie tylko ochrona przed promieniami UVA i UVB, ale także tak ważna szczególnie w kontekście zanieczyczeń powietrza, które w Polsce przekraczają wszystkie możliwe normy, ochrona przed smogiem, stresem, działaniem wolnych rodników, których mamy w nadmiarze, podczerwieni i niebieskiego światła.  Wydaje mi się, że rynek kosmetyków drogeryjnych z filtrem dotychczas nie oferował tak szerokiej ochrony przed tak wieloma czynnikami. 
Preparaty NIOD oferują ochronę na trzech poziomach : Survival 10, Survival 20, Survival 30. W skład kolekcji wchodzi jeszcze Survival O, przeznaczony do użytku wieczornego, chroniący przed światłem pochodzącym z technologii (komuterów, telewizorów czy telefonów). Survival O może być także użwany w ciągu dnia, z innymi preparatami przeciwsłonecznymi, które nie mają ochrony przed promieniami UVA. 
Pewnie te wszystkie technologie i zapewnienia nie zrobiłyby na mnie wrażenia, gdyby produkt kiepsko zachowywał się na skórze. Jest jednak idealnie! Preparat ma lekką, szybko wchłaniającą się formułę opartą na filtrach mineralnych (tlenku cynku i dwutlenku tytanu) zamkniętych  w elastycznych, niekomedogennych silikonach. To te innowacyjne silikony mają decydujące znaczenie w wysokiej skuteczności preparatów Survial. Prócz nich w składzie znalazła się także luteina, wyjątkowy antyoksydant, chroniący przed niebieskimi promieniami a także wpływająca na poprawę elastyczności skóry, kompleks probiotyków, algi mikronizowane, tworzące barierę przed wpływem zanieczyszczeń środowiska i smogiem a także frakcjonowana melanina (ochrona przed światłem widzialnym  wysokiej energii, emitowanym przez monitory LCD czy oświetlenie LED). 
Dla siebie wybrałam produkt z najwyższą ochroną, czyli Survival 30. Na produkt z fitrem nakładam zazwyczaj makijaż, przy niższym wskaźniku miałabym obawy, że ochrona jednak nie jest wystarczająca, bo nie zawsze mam możliwość reaplikacji produktu. W sieci pojawiło się wiele zapytań, dlaczego nie ma w ofercie preparatu z filtrem 50 czy 60. Jak przekonuje NIOD różnica  między faktorem 30 a 50 wynosi zaledwie 1 procent, tak więc nie miałoby to sensu. Preperat Survival 30 nałożony w odpowiedniej ilości ( jedna pełna pipetka na twarz i szyję) stanowi pełną ochronę przed wszystkimi rodzajami szkodliwych promieni. 
Preparat jak możecie zauważyć ma buteleczce lekko beżowy kolor, ale jak podkreśla producent, nie są to pigmenty, stosowane przez wielu producentów, w celu zmniejszenia efektu bielenia skóry w przypadku filtrów mineralnych. Zabarwienie to wynika z użytych technologii, luteiny i melaniny. Preparat na buzi nie daje żadengo koloru, tuż po aplikacji buzia wygląda na lekko zabieloną ale po kilku minutach wraz z wchłonięciem się preparatu w skórę efekt ten znika. Buzia jest wygładzona, zmatowiona koloryt wyrównany. Preparat na skórze zachowuje się jak najlepsza baza.Nie wchodzi w zmarszczki, świetnie wygląda w okolicy pod oczami.  Czasem zastanawiam, czy to na pewno filtr :). Nakładam go zazwyczaj na serum antyoksydacyjne. Makijaż z bazą w postaci tego filtra trzyma się cały dzień, buzia nie świeci się wcale ( makijaż nakładam o 7 zmywam około 20). Survival 30 nie powoduje u mnie u mnie dodatkowych niespodzianek. Pamiętam jednak, że preparaty z filtrem potrzebują dokładnego, dwuetapowego oczyszczenia, często nakładam też preparat złuszczający (na przykład tonik z kwasem glikolowym THe Ordinary). 
Nie testowałam produktu w upalne lato, bo takiego w Kornwalii nie ma. Preparat bardzo dobrze radził sobie w temperaturach poniżej 25 stopni, świetnie radzi sobie i teraz. Na codzień stosuję sporo produktów z kwasami, retinolem a te wymagają ochrony przeciwsłonecznej w ciągu dnia. Nie nabawiłam się żadnych przebarwień, plam czy innych uszkodzeń. 
Dla mnie to jest produkt bez wad, nie czepiam się nawet trochę nieudanego dozowania. Mleczko potrafi oblepiać pipetkę, rozlewać się po szyjce. Dozowanie w postaci pipetki ma jeden niewątpliwy plus, pozwala na precyzyjną aplikację (jedna pompka to wystarczająca ilość, która zapewni skuteczną ochronę). Przyznam, że zawsze miałam problem z odmierzeniem odpowiedniej ilości produktu.

Polecam!

Ściskam. Iwona