poniedziałek, 15 stycznia 2018

Zimowa pielęgnacja ciała. Hagi, Ministerstwo Dobrego Mydła, Moja Farma Urody.




Jakiś czas temu mogliście poczytać na temat mojej jesiennej pielęgnacji ciała (czytaj post), dziś mała aktualizacja, czyli produkty, które są ze mną w okresie zimy. Mam ten luksus mieszkania w miejscu, gdzie śniegu i mrozu nie ma, jest chłodniej, wietrznie i deszczowo. Ogrzewanie, grubsza garderoba, to wszystko sprawia, że skóra na ciele wykazuje inne potrzeby. Jeśli chodzi o produkty do mycia, to niezmiennie od lat używamy całą rodziną olejek Lipikar La Roche Posay. Przetestowałam większość naturalnych jak i aptecznych jak i drogeryjnych olejków do mycia i ten nie ma sobie równych. Pielęgnacyjnie nie szaleję, równolegle w zależności od potrzeb skóry jak i nastroju w tym sezonie są ze mną trzy produkty, wszystkie naturalne i wszystkie wyprodukowane w Polsce. Moja skóra jest z nich zadowolona, nie wykazuje oznak przesuszenia i łuszczącej skóry jak to miało nieraz miejsce. 
Zacznę może od nowości Moja Farma Urody. O marce pisałam Wam już na blogu, przy okazji recenzowania olejków do demakijażu (czytaj recenzję). Cieszę się, że oferta przypadła  Wam do gustu i piszecie mi, że dokonałyście lub zamierzacie dokonać zakupów. Mam nadzieję, że dziś przekonam Was do kolejnego produktu jaki kupiłam. Masło marchwiowo-jarmużowe, to mój absolutny hit i produkt, który na stałe zagości w mojej łazience. Z połączenia dwóch warzyw, wyszedł idealny produkt ujędrniająco-nawilżający. Obydwa składniki rosną na farmie należącej do właścicielki marki i stanowią podstawę do tworzenia masła. Zaznaczyć muszę iż akurat ta wersja produktu wytwarzana jest sezonowo i jest tylko do kupienia do czasu wyczerpania zbiorów jarmużu. Masło nie zawiera w sobie wody, to tylko trzy składniki, prócz gwiazd czyli masła z marchwii i masła z jarmużu mamy tu jeszcze witaminę E. Masła zawarte w produkcie są na tyle świeże, że witamina E w zupełności wystarczy do zabezpieczenia zawratych w nim kwasów nienasyconych przed utlenianiem. Masło jarmużowe to prawdziwa bomba zawierająca chlorofil, pięknie regeneruje, nawilża, ujędrnia skórę. Marchew zaś to jak wiemy skarbica beta-karotenu, niezwykle pobudza komórki do odbudowy kalogenu, elastyny i kwasu hialuronwego. Super odżywia, regeneruje, chroni przed działaniem wolnych rodników no i to co podoba mi się szczególnie, poprawia koloryt skóry. Masło ma zbitą konsystencję ale w kontakcie z palcami błyskawicznie się topi, stając się oleiste i genialnie rozprowadza po skórze. To najlepsza, najabardziej niekłopotliwa konsystencja jakiej było dane mi używać (120ml, 52zł, kupiłam tu)

O musach do ciała Ministerstwa Dobrego Mydła słyszeli chyba wszyscy. Są ze mną od wprowadzenia ich do oferty. Miałam oby dwie wersje i w zasadzie to nie potrafię się zdecydować, który lubię bardziej. Kolejny raz kupiłam szfaran, chyba zapachowo odpowiada mi właśnie ten wariant. To cudowne połączenie owoców, trawy cytrynowej podbite ziołową nutą. Uwielbiam! Co poza tym? Antyoksydanty, składniki nawilżajace, regenerujące i zbawienna dla skóry witamina E. Jest tu więc tytułowy olejek szafranowy, masło shea, olej brzoskwiniowy, masło kakaowe czy olejek lawendowy. Masło polecane jest dla skór dojrzałych, suchych i zniszczonych. Oczywiście jak większość z Was uwiodła mnie ta piankowa, musowa konsystencja, sprawiająca wrażenie lekkości, bo patrząc na skład sam produkt do lekkich nie należy. W kontakcie z dłońmi podobnie jak masło Moja Frama Urody topi się przybierając formę olejku. Nie sunie jednak i nie rozprowadza się tak bezproblemowo jak to pierwsze. Jest powiedziałabym dosyć tępe. Dlatego też wymaga więcej uwagi i czasu aby go równomiernie rozprowadzić, w przeciwnym razie może zostawiać plamy. Nie jest to też produkt, po którym od razu włożymy piżamkę i wskoczymy pod ciepłą kołderkę. Niemniej działa naprawdę fajnie, pomógł mi złagodzić objawy mocnego przesuszenia skóry. Świetnie nadaje się na przesuszone łokcie czy kolana. To moje kolejne opakowanie, na pewno będę do niego wracać (120ml, 42ł, kupiłam tu)

Na koniec chcę Wam pokazać pomadę ochronną Hagi. Pomada to bardzo ciekawy sposób aplikacji gęstych, zbitych produktów, które mają w sobie masła. Pierwszy raz używam produktu z takiej właśnie formie. Hagi w swojej ofercie ma kilka rodzai pomad do ciała. Dla siebie wybrałam opcję zawierającą w składzie masło cupuacu, wosk candelilla, masło aloesowe i olej konopny. Dość egzotycznie jest zatem. To propozycja dla skór suchych ale i wrażliwych, delikatnych. Gdybym mogła wraz z tą receznzją przemycić Wam zapach tej pomady, gwarantuję, że pobiegłybyście czym prędzej na zakupy. To wspaniała, ciepła, słodka ale nie przesłodzona mieszanka. Nie wyobrażam sobie smarować tą pomadą całego ciała, nie zastępuje mi więc balsamu. Dla mnie to produkt raczej do zadań specjalnych, na spierzchnięte łokcie, przesuszone kolana a nawet usta. Świetnie sprawdza sie u moich chłopców, roprowadzam im odorbinę przed wyjściem na dwór. Forma sztyftu ułatwia aplikację w miejscach przeuszonych. Zostawia po sobie ochronną warstewkę, która chroni i zabezpiecza podrażnioną wrażliwą skórę. Mieszanka olei i maseł świetnie koi i łagodzi podrażnienia i znacząco poprawia dyskomfort objawiający się nieprzyjemnym swędzeniem skóry. Nawet nie wiecie jak się cieszę, kiedy w takich momentach mogę sięgnąć po ten produkt i poczuć ukojenie. Pomada sprawdza mi się wtedy kiedy nie mam ochoty na całe ciało nakładać bogatego masła. Aplikuję lekki, szybko wchłaniający się balsam a na łokcie i kolana pomadę Hagi. ( 65gram, 43 zł, do kupienia  tu). *
A jak Wasza zimowa pielęgnacja ciała?

Ściskam. Iwona.

*Produkt Hagi otrzymałam do przetestowania. To nie jest post sponsorowany.


8 komentarzy:

  1. takie pomady to super sprawa, a o tej Hagi czytalam juz wiele dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym jeszcze spróbować pomady Ministerstwa Dobrego Mydła, chyba maja śliwkową;)

      Usuń
  2. Kochana, a Ty znów kusisz i pokazujesz piękne perełki :-) Pomada z Hagi wygląda fenomenalnie i na sam widok czuję relaks i ukojenie :-) Reszta kosmetyków też wygląda cudownie, nic tylko próbować na sobie! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. O ile wzięłam się za twarz, tak ciało pozostało w tyle....;) Używam tylko Lipikar Baume AP+ z LRP i starczy...Co jakiś czas jakiś przypadkowy peeling cukrowy...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też skupiam się zdecydowanie bardziej na twarzy. Nigdy nie lubiłam nic w siebie wcierać, teraz jednak muszę, bo moja skóra jest wyjątkowo sucha.
      Lipikar to świetny wybor, bardzo go też lubię ;)

      Usuń
  4. Masło jarmużowe uwielbiam! I ten zapach - zjadłabym :) Musów MDM nie miałam, uwierzysz?! Pomady z Hagi miałam dwie - z olejem monoi i Twoją wersję. Obie były ekstra!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.