środa, 20 marca 2019

C-Tango Multivitamin Eye Cream/ Drunk Elephant.





Kochają go redaktorki, testują instagramerki i blogerki. Generalnie mile widziane jest pokazanie w swojej rutynie pielęgnacyjnej uroczego opakowania z logo słonika. Drunk Elephant proszę Państwa jest na fali. Słodko, kolorowo, modnie i bardzo drogo. Od jakiegoś czasu produkty marki można bez problemu kupić w UK ( Cult Beuaty ma darmową wysyłkę tdo Polski, także miłej zabawy :D).
Bodźcem do założenia marki przez amerykankę Tiffany Masterson było niezadowolenie wynikające z często udawanych formuł pełnych substancji, które zamiast pomagać, szkodzą. Obietnice, które okazują się tylko bełkotem marketingowym.   Sama Tiffany zaczęła mieć również problemy z cerą. Bla, bla stała historyjka... W swoich produktach wyeliminowała wszystkie substancje uznawane za drażniące. Te podejrzane składniki to : olejki eteryczne, barwniki, zapachy, silikony, alkohole, SLS i filtry chemiczne. Decydując się na produkty Drunk Elephant możecie mieć większą pewność, że nie będą one szkodzić cerom szczególnie wrażliwym w tym także poddawanym różnego rodzaju kuracjom dermatologicznym.
Wizualnie tutaj jest cacy. Wszystkie produkty marki zapakowane są w słodkie opakowania typu airless, dzięki czemu nie mają kontaktu z czynnikami środowiska i w konsekwencji mogą swoje właściwości pielęgnacyjne zachować od początku do końca na najwyższym poziomie. Same pompki są wykręcane. Wygląda to wszystko uroczo. Myślę, że zgodzą się ze mną wszyscy producenci kosmetyków, że tego typu opakowanie znacząco wpływa na ostateczną cenę produktu. 
Póki co moją łazienkową półkę zdobią dwa produkty marki. O jednym z nich będzie dzisiejszy wpis. 
Pisałam już nie raz,  że z kremami pod oczy mam różne relacje.  Producenci często dodają do nich niewielkie ilości substancji czynnych (ma to związek z bardzo drogimi badaniami okulistycznymi), ciężko więc o spektakularne efekty. Dlatego poraz kolejny napiszę, jeśli nie macie wyjatkowo wrażliwej okolicy, spróbujcie aplikować Wasze ulubione serum do twarzy także w okolice oczu. Rekomenduję te z witaminą C, czy nawet retinolem.
C-Tango Eye Cream to kombinacja zawierająca składniki rozjaśniające, pielegnujące i kondycjonujące okolicę wokół oczu. Łącznie ponad 70.. w tym trzy różne formy witaminy C, ekstrakt z ogórka,osiem form peptydów, ceramidy, olejki roślinne, substancje łagodzące. To tango silnych ale i jednocześnie łagodnych substancji pomagających zachować świeże, zdrowe spojrzenie. 
Przekręcamy pomarańczową nakrętkę i według założeń producenta ma być magia.  Krem ma postać balsamu, przy czym według mnie nie jest on jakiś szczególnie nadzwyczajny, jedwabisty. Bez fajerwerków, powiedziałabym nawet że balsam jest tępawy w odbiorze, nie pozwala na wykonanie dłuższego masażu. Znam lepsze formuły .
Pisząc tę recenzję, jestem po skończonym opakowaniu, wnioski? Patrząc na skład to to jest prawdziwa peterda, bez zapachu, nie będzie więc podrażniać okolic oczu. Krem przede wszystkim pięknie rozjaśnia okolice oczu. Buzia wydaje się zdrowsza, promienna i wypoczęta. Niestety dość kiepsko nawilża. Nie polecam go zatem osobom z suchą skórą. Będzięcie zawiedzione. Ja w każdym razie byłam. 
Reasumując, mam mieszane uczucia względem tego produktu. Gdyby był o połowę tańszy, pewnie byłoby okej. Przy tej cenie ( około 250zł) i całym tym szale na markę spodziewałam się zdecydowanie więcej... Oczywiście doceniam długą listę wspaniałych składników, opakowanie, ale kremu nie kupię ponownie. Cała ta otoczka wokół marki daje wrażenie, że otrzymujemy produkty doskonałe, warte tej ceny. W moim odczuciu tak nie jest. Testuję jeszcze serum nawilżające i jest przeciętne, nie mam na niego pomysłu w mojej pielęgnacyjnej rutynie. Moja ocena 6/10. ( kupiłam na Cult Beauty w promocji -15%. Regulrna cena to 54funty). 



4 komentarze:

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.