czwartek, 16 kwietnia 2020

Johanna Gillbro "Zrozum swoją skórę"/ Recenzja książki.




Autorką książki jest Johanna Gillbro, dermatolog a właściwie doktorantka i wieloletnia badaczka w zakresie bielactwa nabytego ( sama też choruje na tę chorobę). 15 lat pracowała w przemyśle kosmetycznym jako kierowniczka badań i szefowa działu innowacji. Odnoszę wrażenie, że branża trochę ją rozczarowała. Sama zresztą mówi, że potrzebuje ona więcej innowacji nie tylko jeśli chodzi o składniki, metody konserwacji, logistyki ale także w zakresie zmian norm obciążeniowych. 
Nie mam kompetencji ani takiej wiedzy i wykształcenia żeby dyskutować z treścią tej książki. Napisała ją naukowiec z wieloletnim doświadczeniem. Biorąc pod uwagę obecną sytuację podważanie zdania naukowców, od których to tak naprawdę zależy nasza przyszłość jest nie na miejscu.  Widzę, tu kilka nieścisłości ( szczególnie w tematyce filtrów) i błędów, ale być może wynika to z błędnego tłumaczenia. Autorka w książce posłużyła się 368 artykułami naukowymi ( znajdzicie je na końcu książki).
Pewnie osoby z wykształceniem kosmetologicznym, czy na codzień obcujące z badaniami naukowymi poczują niedosyt. Ale to nie jest książka dla nich. Johanna uważa, że wiedza na temat skóry, jej funkcjonowania, prawidłowej pielęgnacji, jest wciąż za mała. To właśnie dla tych ludzi jest ta książka. Nie znajdziecie tu konkretnych rozwiązań pielęgnacyjnych. Ale dowiecie się jak zbudowana jest skóra, czym jest TEWL, flora bakteryjna, stres oksydacyjny, czy starzenie. Wszystko podane w przystępny, zrozumiały sposób.
Poznacie rodzaje skóry z krótką charakterystyką każdego z nich. Autorka zajęła się także chorobami skóry. Mówi o łuszczycy, egzemie, bielactwie a także chorobie mi najbliższej, czyli trądziku. Wedle badań, to my kobiety radzimy sobie z nim gorzej. Trądzik wpływa na relacje międzyludzkie, nawiązywanie relacji uczuciowych, sprawy intymne. Niestety obserwujemy wyraźny wzrost zachorowań na całym świecie. Jedyne pocieszenie dla Nas osób z tłustą skórą, to mniej zmarszczek  w przyszłosci.

Johanna pisze i trudno się z tym nie zgodzić, że stan skóry wpływa na naszą samoocenę. Bielactwo czy trądzik mogą oddziaływać na nasze zdrowie psychiczne. Podkreśla, że kosmetykami nie powinno się leczyć chorób skóry.  Ich działanie powinno polegać na podtrzymywaniu dobrego jej stanu, oczyszczanie i ochronę.
Rozważając na temat skutecznej pielęgnacji, autorka wraca wspomieniami do kosmetyczki swojej Mamy ( były to lata 80-ste XX wieku), w której to znajdował się jeden krem i krem z filtrem na lato. Mineły lata i Johanna uważa, że nie wszyscy potrzebują kosmetyków.  Nakładamy ich zbyt wiele, co może powodować pogorszenie stanu skóry. Nie ma badań naukowych potwierdzających przewagę serum nad kremem, czy na temat tego że jedno uzupełnia drugie. Skuteczna pielęgnacja to powrót do prostych składów, małej ilości składników w produktach. W kosmetykach należy szukać substancji utrzymujących wilgoć (Johanna uwielbia mocznik, ale może być gliceryna, aminkowasy).  Potwierdzoną badaniami skuteczność maja ceramidy. Zmniejszają stany zapalne, wzmacniają barierę naskórkową. Ich poziom zmienia się wraz z porami roku ( zimą jest niższy).  Johanna nie pomija oczywiście znanego, najlepiej przebadanego i skutecznego retinolu, witaminy C, Niacynamidu, witaminy E, roślinnych komórek macierzystych i peptydów.

Cera tłusta i trądzikowa poczuje się lepiej jeśli dostarczymy jej produktów z retinoidami, kwasów i cynku. Mocny makijaż może zapychać i zaostrzyć trądzik.  Tu mamy polski akcent w tej książce. Autorka odwołuje się do badań przeporwadzonych w 2017 roku w Polsce przez dr Chlebus i jej zespół, potwierdzających tę tezę.

Cały duży rozdział autorka poświęca tematowi na czasie, jakim jest mikrobiom. Przez lata robiliśmy wszystko aby tępić bakterie. Teraz przyszedł czas na bakteryjną rewolucję, czyli podjęcie wspópracy z nimi. Autorka mówi, że  z bakteriami jest jak z ludźmi. Wyrwani z środowiska naturalnego, pozbawieni znajomych i bliskich, zmieniają się. Jeśli mikrobiom zostanie zachwiany to nawet te dobre bakterie moga obrócić się przeciw Nam i oddziaływać patogennie. Konsekwencją jest trądzik, łuszczyca, egzema i inne chorby skóry. 
Producenci oczywiście podchwycili temat i zaczynają tworzyć kosmetykami z probiotykami a w zasadzie to pre lub postbiotykami. Używanie probiotyków w kosmetykach jest skomplikowane. Większość z nich zawiera wodę, a bakteriom trudno przeżyć w takich warunkach. Drugi problem to długi termin ważności kosmetyków. Trudno zagwarantować, że po takim czasie pozostaną jakiekolwiek kultury bakterii. Ale bez obaw, pre i postbiotyki stosowane obecnie w kosmetyce, mają też dobre działanie na skórę.

Hodowla bakterii skórnych to przyszłość! Być może pojawią się kosmetyki probiotyczne wykorzystujące bakterie endogenne skóry. Kuracja będzie polegała na przenoszeniu bakterii ze zdrowej skórej na chorą.  Tymczasem najlepszą opcją  wspierania flory bakteryjnej organizmu jest spożywanie błonnika, kiszonek, zdrowa, zbilansowana dieta...


Dobra, kończę. Jeśli Was zainteresowałam, przeczytajcie książkę i sami oceńcie czy ta wiedza  Wam się przyda, czy dowiedzieliście się czegoś nowego. A może wszystko już Wiecie? No to gratulacje! :)





1 komentarz:

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.