wtorek, 19 maja 2020

Odżywczo-nawilżajacy żel do mycia Mokosh/ Recenzja.





Jeśli chodzi o kosmetyki to ekscytuje mnie w nich wiele rzeczy i zawsze znajdę wytłumaczenie, żeby coś przetestować. Znacie mnie, wiecie że nie odmówię sobie nowego produktu oczyszczajacego. A jeśli ten produkt jest spod skrzydeł fajnej, kosmetycznej marki to już w ogóle. Mokosh, bo o nich mowa i ich słynny balsam brązujący został niedawno wyróżniony w brytyjskim Vogue. Dla mnie emigrantki z Polski, której na co dzień brakuje polskich symboli, szczególnie miło czyta się takie wiadomości.
Kiedy w ofercie Mokosh pojawił się nowy produkt, czyli Odżywczo-nawilżający żel Figa, wiedziałam że go kupię jak tylko pojawi się w ofercie tutejszych dystrybutorów polskich kosmetyków. 
Od blisko roku stosuję retinoidy a dokładniej tretynoinę w celu pozbycia się uporczywego trądziku. Substancja ta działa dosyć drażniąco na cerę. Pielęgnacja w związku z tym musi być szczególnie przemyślana. Powinna być delikatna i kojąca. Dbamy o naprawę bariery naskórkowej, która w wyniku działania retinoidów zostaje uszodzona. 
Lekki makijaż, filtry, nadmiar sebum to wszystko trzeba zmyć. Ale jak i czym? Dwuetapowo czy nie, to bez znaczenia. Rób jak uważasz! Ja przez lata preferowałam to pierwsze rozwiązanie, ale po pierwsze nie leczyłam się wtedy a po drugie stosowałam cięższy makijaż.
Żel Mokosh zaczęłam testować w chwili, kiedy przeszłam na najwyższe możliwe stężenie tretynoiny, czyli 0,1%.  Ogólnie bardzo dobrze znoszę kurację retinoidami. Wynika to pewnie trochę z predyspozycji ale też napewno duży udział ma odpowiednia pielęgnacja. Pomyślałam zatem, że skoro buduję tolerancję na retinoidy, to spróbuję jednooetapowego oczyszczania wieczorem przy pomocy żelu Mokosh. Nie bardzo wiedziałam, czy warto się tym faktem podzielić na Instagramie.  Presja, że oczyszczanie musi być dwuetapowe jest duża. Szczególnie jesli chodzi o osoby z trądzikiem. Ale jak już pisałam wcześniej na temat mitów o trądziku czytaj post, choroba ta nie wynika z brudu. Agresywne oczyszczanie może wręcz go zaostrzyć. 
Żel Figa zaliczyłabym do produktów o średnio-mocnej sile mycia. Idealnie może się sprawdzić właśnie do jednoetapowego oczyszczania.  Bazą myjącą są tu naturalne pozyskiwane z oleju kokosowego substancje myjące. Żel jest gęsty i bardzo wydajny. Zapakowany w przyjemne dla oka i ekologiczne opakowanie, czyli ze szkła. Naprawdę odrobina wystarczy do umycia buzi i szyi. W kontakcie z wodą lekko się pieni.
Sam skład produktu jest cudowny, zaskakujący i trochę nowatorski jeśli chodzi o polskie kosmetyki. Mamy tu kompleks pięciu minerałów; krzemu, magnezu, miedzi, żelaza i cynku UWAGA! pochodzących z drożdży poddanych procesowi biofermentacji. Fermenty to jest przyszłość kosmetologii, skóra je bardzo dobrze toleruje. Dalej tytułowa figa w postaci ekstraktu z owocu figi i ekstraktu z opuncji figowej, wykazujących silne działanie antyoksydacyjne, nawadniające i łagodzące podraznienia. Wierzę w moc składników, także w produktach do mycia. Masaż jaki wykonujemy podczas mycia je aktywuje i napewno w jakiejś części wykazują one wspaniałe działanie na skórę.
Żel myje buzię bardzo dobrze i bez podrażnień, nawet w moim przypadku. Z jednej strony cera jest tłusta, produkuje nadmiar sebum a  z drugiej retinoidy bardzo ją uwrażliwiają. Trzeba znaleźć odpowiedni balans, a łatwe to wale nie jest. Tym żelem myję buzię w jednym kroku. Testuję tę metodę już z trzy miesiące. Sprawdza mi się doskonale :). (W UK kupiłam tu)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.