Gdybym jakimś cudem miała wylądować kiedyś na bezludnej wyspie, prócz podkładu, żelu do mycia buzi, tuszu, szamponu i suszarki do włosów ( czy na bezludnej wyspie jest prąd? jeśli nie, to proszę mnie tam nie zsyłać!) zabrałabym róż do policzków a najlepiej kilka, no może kilkanaście bo tylu obecnie mam ulubieńców w swojej kosmetyczce. Róż wraz z podkładem to te dwa kosmetyki bez których nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek makijażu. Bez komentarza pozostawię fakt iż kiedyś róż uważałam za zbędny, niepotrzebny i nic nie dający ogólnemu wyglądowi gadżet. Dziś już wiem, że policzki muśnięte różem sprawiają iż twarz zyskuje na świeżości, młodości. Doceniam to szczególnie teraz, kiedy jestem non stop zmęczona i blada.
Wracając do wspomnianej na początku bezludnej wyspy i ulubionych róży to na pewno wśród tej gromadki znajdują się róże mineralne Lily Lolo. Pewnie się dziwicie teraz, że sypki produkt chce w podróż zabierać. Otóż powiedzieć Wam muszę, iż mnie ta formuła zupełnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie nigdy nie zdarzyło mi się mieć problemów z aplikacją. Róże te są dość kremowe jeśli mogę tego słowa użyć w odniesieniu do sypkiej formy. Genialnie trzymają się pędzla, dzięki czemu nigdy nie dopadła mnie obawa, że produkt wyląduje nie tam gdzie bym sobie życzyła.
Wracając do wspomnianej na początku bezludnej wyspy i ulubionych róży to na pewno wśród tej gromadki znajdują się róże mineralne Lily Lolo. Pewnie się dziwicie teraz, że sypki produkt chce w podróż zabierać. Otóż powiedzieć Wam muszę, iż mnie ta formuła zupełnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie nigdy nie zdarzyło mi się mieć problemów z aplikacją. Róże te są dość kremowe jeśli mogę tego słowa użyć w odniesieniu do sypkiej formy. Genialnie trzymają się pędzla, dzięki czemu nigdy nie dopadła mnie obawa, że produkt wyląduje nie tam gdzie bym sobie życzyła.
Taki też jest odcień Clementine, któremu postanowiłam poświęcić odrobinę miejsca na kartach mego bloga. Kolor określiłabym jako brzoskwinkę z lekką koralową nutą a wszystko w wykończeniu jak lubię czyli satynowym. Nie jest więc matowo, nie jest też zbyt brokatowo. Całość i kolor i wykończenie daje subtelny efekt, ot niby nic a od razu wyglądać będziemy lepiej. Oczywiście jeśli mamy taką potrzebę jego intensywność można stopniować dla efektu jaki najbardziej nam odpowiada. Jeżeli chodzi o kolor, to na moje oko sprawdzi on się w zasadzie u wszystkich typów urody.
Róże
mineralne wszystkie bez wyjątku wielbię jeszcze za jedno, a mianowicie
niebywałą wydajność. Do jednorazowej aplikacji wystarczy odrobina
produktu, mam wrażenie że mimo kilkumiesięcznego stosowania, oczywiście
nie codziennego nie ubyło go wcale. Na bezludną wyspę jak znalazł, nigdy nie wiadomo ile tam posiedzę :). Wspomnieć muszę iż róż
ten nie zawiera parabenów, talku, sztucznych, barwników czy innych
substancji uznawanych za mogące szkodzić naszemu zdrowiu lub powodować
alergie.
Zachęcam Was mocno do spróbowania mineralnych róży, jeżeli nie miałyście dotąd okazji. Spora gama kolorów i całodniowa trwałość na policzkach sprawią, że Wasza kolekcja szybko się rozrośnie.
Na koniec to co przychodzi mi najtrudniej, czyli prezentacja różu w odcieniu Clementine na sobie. Prócz niego na buzi mam podkład mineralny Lily Lolo w odcieniu Blondie, na brwi nałożyłam cień Inglot z numerkiem 560 a rzęsy delikatnie pokryłam tuszem Max Factor 2000 Calorie. Jako puder wykończeniowy posłużył mi puder Flawless Silk od Lily Lolo.
Pojemność: 3g w 20 ml pudełeczku z sitkiem.
Dostępność: Costasy
Cena: 42,90.
Kolor ma bardzo przyjemny. Nie miałam jeszcze do czynienia z minerałami.
OdpowiedzUsuńja zaczęłam ich używać ze względu na problemy z cerą, gdbym ich nie miała pewnie nadal bym się opierała :)
UsuńŚliczny kolorek. :)
OdpowiedzUsuńto prawda taki letni :)
UsuńDuży plus za wydajność. To tak jak z pudrem do twarzy. Mam taki jeden sypki, używam go codziennie, a mam wrażenie, że nic nie ubywa. Kolor faktycznie śliczny, choć raczej nie dla mnie. Moja mama uwielbia takie koralowo-brzoskwiniowe odcienie. Rozmyślałam kiedyś nad zakupem tego różu, aczkolwiek teraz gdy moje potrzeby zostały zaspokojone ( różem od Clinique ), chcica minęła :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie się pochwal co to za róż, ta nowa kolekcja?
UsuńKolorek świetnie współgra z Twoją urodą :)
OdpowiedzUsuńo dziękuję, zazwyczaj mam problem ze stwierdzeniem czy coś mi pasuje czy też nie :)
Usuńod dłuższego czasu zaczęłam rozkochiwać się we wszystkich brzoskwiniowych i koralowych różach, chyba lepiej na mnie wyglądają niż te różowe. Na Tobie wszystko dobrze wygląda, ale Orgazm to nadal mój faworyt na Tobie, stworzony dla Ciebie po prostu!!! :):):*:* miło Cię znowu zobaczyć :*:*:*
OdpowiedzUsuńOrgasm uwielbiam, to najlepszy różowy zakup życia, na pewno uda mi się go zdenkować. Kocham :*
UsuńPiękny kolor :)) Mam wielką ochotę na róże Lily Lolo tylko fundusze mi przeszkadzają :((
OdpowiedzUsuńno niestety tanie one nie są, odcień Oh la la udało mi się kupić na Allegro za 20zł se se, zużycie praktycznie żadne :)
UsuńKolor jest piękny :) Jakoś tak na razie obserwuję LL, ale pewnie z czasem coś sobie sprawię :)
OdpowiedzUsuńobserwuj, obserwuj i jak się tak napatrzysz to w końcu czegoś zapragniesz :)
UsuńLubię róże LL aczkolwiek ten odcień jest dla mnie za ciepły
OdpowiedzUsuńtak, on jest z tych cieplejszych. A jaki odcień szczególnie sobie upodobałaś? :)
UsuńBardzo polubiłam podkłady mineralne, różu jeszcze nie miałam, ale wszystko przede mną. Ten Twój kolorek bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńa też bardzo lubię podkłady mineralne, nie mam swojego ulubieńca, każdy jest inny :)
Usuńbardzo świeży, naturalny look :)
OdpowiedzUsuńtego teraz najbardziej pragnę w swoim wygladzie odrobiny swieżości :)
UsuńWiesz, że ja minerałów jeszcze nie oswoiłam ;)
OdpowiedzUsuńAle wszystko przede mną!
odcień podoba mi się bardzo!
bardzo świeży/wiosenny :)
ja też nie używam ich non stop, teraz nie mam na nie siły, przerzuciłam się na płynne podkłady. Nic na siłę Anetko, jest tyle możliwości w makijażu że nie ma się co zmuszać :)
UsuńWspaniały kolor i pięknie u ciebie wyglada :)
OdpowiedzUsuńFirmy nie znam i nigdy nic jeszcze z niej nie próbowałam.
Rożen dałabym sie zbajerować ;)
o , ja też często zaczynam przeglądanie oferty od róży właśnie, na mnie działają one najbardziej:)
UsuńHihi dokładnie to samo co Ty zabrałabym na bezludną wyspę ;). szukałam idealnego bronzera - znalazłam, szukałam idealnego różu i również znalazłam choć poszukiwania trwały dość długo... jest to również minerałek tyle, że od marki Annabelle Minerals :) używam go już od jakiegoś czasu i myślę, że na tę chwilę już mogę go ideałem nazwać (niedługo coś więcej ne jego temat na moim blogu :) ). pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo kurcze czekam zatem na posta, miałam jakieś próbki AM, ale chyba gdzieś rzuciłam w kąt :)
Usuńróż bardzo wpada w me gusta, skuszę się chyba na niego jak tylko wykończę kolejne opakowanie Flawless Silk ;)
OdpowiedzUsuńo Boziu kolejne opakowanie? ja też mam akcję wykańczania sypkich pudrów, bo tyle je mam że już mnie męczą a nie lubię wyrzucać:)
UsuńPrzepiękny odcień :) Bardzo Ci pasuje. Swoją drogą ładnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńniestety czuję się fatalnie :)
UsuńPiekny...idealny w moj gust. Ja lubie takie brzoskiwnki.......Niestety nie mam nic z LL.....
OdpowiedzUsuńNic straconego....kiedys pewnie nadrobie.
Pasuje ci bardzo ten kolorek.
Ja chyba do dzis rozu nie traktuje jakos szczegolnue,chyba wole bronzer. Choc roz uzywam
ja bronzerów używam rzadziej, mam dwa tylko Chanelową bazę i ten od The Balm, wolę róże :)
UsuńŚlicznie w nim wyglądasz :) Różyk bardzo mi się podoba, takie odcienie lubię niezmiernie. Zresztą, ja lubię róże do policzków w każdym wydaniu :D Ciężko mi się im oprzeć, jednak nie kupuję od jakiegoś czasu żadnych nowości, sumiennie denkuję te sztuki, które posiadam w moim malutkim już zbiorku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* te mineralne róże są nie do zdarcia, nic nie widać zużycia. A jeśli chodzi o zużycia to uda mi się zdenkować jeden produkt, to mój ulubieniec Nars Orgasm :)
UsuńO widzisz, a u mnie ostatnio Narsowy Orgasm leży odłogiem, ale denko już też chyba widać, o ile mnie pamięć nie myli :) Latem będzie miał swoje kolejne pięć minut :)
UsuńGenialny odcień! Narobiłaś mi na niego ochoty :)
OdpowiedzUsuńPięknie się z nim prezentujesz :) Mi bardzo przypasował odcień Candy Girl. Totalnie mnie oczarował i przestałam się obawiać kolorowych kosmetyków w formie sypkiej.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny odcień ;) Uwielbiam róże Lily-Lolo ;)
OdpowiedzUsuńtakie róże bardzo lubię i chyba mi pasują :) Iwonka jaka Ty mineralna ostatnio jesteś!
OdpowiedzUsuńFantastyczny kolor! Bardzo naturalny i subtelny!
OdpowiedzUsuńRóż zdecydowanie musi być, Twój prezentuje się pięknie ale jeszcze piękniej wyglądasz w nim Ty :)
OdpowiedzUsuńtaaak róż to jest to :) dla mnie róż i tusz do rzes to najważniejsze kosmetyki ;) ten, który prezentujesz ma prześliczny kolor! podsumowując: CHCĘ !!! :D
OdpowiedzUsuń