środa, 5 października 2016

Wrześniowi ulubieńcy.



Piąty październik i tak się złożyło, że również pięć ulubionych produktów miesiąca września. Nasza główna uwaga we wrześniu skupiała się na Janku, który  rozpoczął naukę w angielskiej szkole. Moje nerwy i nieprzespane noce okazały się niepotrzebne, bo Junior świetnie daje sobie radę :)
Kosmetyczne podsumowanie zacznę może od produktu, który najbardziej w sensie pozytywnym mnie zaskoczył. Balsam Palmer's, Cocoa Butter Firming Butter Q10, kupiłam będąc jeszcze w Polsce. Szukałam w Hebe czegoś nawilżająceo dla mojej kapryśnej mocno przesuszonej skóry i Pani zaproponowała mi właśnie ten. Zapłaciłam za niego około 17 złotych. Muszę powiedzieć, że było to dobrze wydane 17złotych. Balsam ten ma zadanie ujędrnić skórę po ciąży czy też utracie wagi. Specjalne połączenie masła kakaowego, kolagenu, elastyny masła shea, ma wygładzić skórę a także ją uelastycznić. Żeń szeń i witamina E to składniki odpowiedzialne za nadanie życia zmeczonej skórze. Balsam zaopatrzono w koenzym Q10, który jest antyoksydantem. Balsam spełnia wszystkie te a także moje oczekiwania. Jego dosyć treściwa konsystencja szybko się wchłania, przepiękny zapach trwa długie godziny. Przy regularnym stosowaniu poprawia sprężystość i elastyczność skóry. Pomógł mi także złagodzić suchą łuszczącą się skórę na kolanach i łokciach. Bardzo udany produkt, który świetnie się łączy z moim kolejnym ulubieńcem czyli kropelkami samoopalającymi Clarins  Radiance Plus Golden Glow Booster. Mam je od kilku miesięcy, wróciłam do nich ponownie we wrześniu, bo moja skóra kompletnie straciła letnią opaleniznę, której uważam nie jest w stanie zastąpić żaden sztuczny produkt. Na mojej jasnej skórze produkty samoopalające najczęściej wyglądają komicznie. Kropelkom Clarins najbliżej jest do ideału. Uwielbiam je za sposób aplikacji, mieszanie z balsamem zaoszczędza sporo czasu no i trudniej zrobić sobie smugi. Nie znaczy to jednak, że nie da się ich zrobić :D. Kropelki dają naturalną, bardzo ładną opaleniznę a ta jak wiadomo przyczynia się do ogólnej poprawy wyglądu skóry i ciała. Produkt niestety mimo zapewnień producenta ma delikatny nieprzyjemny zapch charakterystyczny dla samoopalaczy. No cóż, tego chyba nie da się wyeliminować. Wkrótce zrobię obszerną recenzję kropelek Clarins, bo mam także wersję do twarzy.
Dwa, trzy razy w tygodniu na włosy nakładam maskę Insight  Restructurizing Mask, naturalna pozbawiona silikonów, konserwantów, parabenów bogata w składniki, które mają pomóc zniszczonym włosom w regeneracji, czyli w tym przypadku ekstrakt z kiełków pszenicy, masło z oliwek, olej arganowy, olej z otrębów ryżowych. Oczywiście nie ma się tu co oszukiwać mocno zniszczonym włosom nic prócz ciach ciach często nie pomoże. Bardzo trudno odbudować zniszczenia jakie daje nieodpowiednia pielęgnacja, częste suszenie, prostowanie czy nadużywanie środków stylizujących. Jak wszędzie ważna jest profilaktyka, czyli zapobieganie suchym końcówkom dobrze dobranymi, wartościowymi produktami. Włosy myję codziennie, suszę je i stosuję spreje tekstuyruzujące czy suche szampony. Regularne stosowanie maski Insight utrzymuje moje włosy w dobrej kondycji, ułatwia rozczesywanie, włosy są miękkie i sprężyste. Maskę nakładam tylko na końce w małej ilości. W przeciwnym razie potrafi je obciążyć. Umiar wskazany szczególnie gdy ma się cienkie włosy i bardzo prztełuszczającą się skórę głowy.
Czas na makijaż,  w tej kwestii wieje u mnie totalną nudą. Ale mnie to nie przeszkadza, nie chce wydawać swoich pieniędzy na chwilowy kaprys, coś co będzie leżało aż w końcuu wyrzucę, bo dojdę do wniosku, że mam to nie wiadomo ile lat. Przed przeprowadzką do Anglii ilość róży zmniejszyłam do czterech sztuk ( powtórzę- cztery!) i jest fajnie. Kolejny zakup planuję jak coś z tej czwórki skończę. Generalnie do podkreślania policzków lubię produkty brązujące, w nich moja buzia wygląda najlepiej, tak mi się wydaje...Czasem jednak chce mi się odmiany i tak z przyjemnością we wrześniu używałam różu Mac odcieniu Melba. Piękny brzoskwiniowy, nie rzucający się w oczy, nie podkreślający naczynek kolor. Trwa na buzi wiele godzin. Sądząc po tym jak jest popularny, pasuje wielu karnacjom.
Nigdy nie rezygnuję z podkreślenia brwi, delikatnego podkreślenia. Od wielu wielu miesięcy jest ze mną kredka Anastasia Beverly Hills Perfcet Brow Pencil, mój odcień Granite, bardzo ciemny brąz, bez rudości. Wybór w ciemno okazał się strzałem w dziesiątkę. Kredka zaopatrzona jest w świetną szczoteczkę do wyczesywania. Sam produkt daje bardzo naturalny efekt, tak jak lubię, bez problemu można nią uzupełnić prześwity na linii brwi. Do jej temperowania mam temperówkę Anastasia więc nie wiem jak by to było z czymś innym.

To tyle na ten miesiąc. Sporo mam nowości, które pokazywałam w poprzednim poście, mam nadzieję, że znajdę w nich kolejnych ulubieńców i się Wam nimi pochwalę :)

Ściskam.



14 komentarzy:

  1. probowalas kiedys kropelek samoopalajacych Bielenda? :) swietne są, dają skórze bardzo ładny odcień złocistej opalenizny :)
    zazdroszczę ilości róży - ja się nie potrafię zmobilizować i ograniczyć choćby do 10... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie miałam ich właśnie, bo nim je wypatrzyłam w Rossku kupiłam już Clarins. Ale dzięki za cynk, spróbuję ich:)
      Każdy ma jakiegoś bzika, Ty masz na punkcie róży i szminek i fajnie :*

      Usuń
  2. Skuszę się w końcu na kredki Anastasii, tylko muszę wykończyć to co mam :)
    Kropelki Clarins lubię, chociaż nieraz dorobiłam się smug. Po nic brązującego dawno nie sięgałam, i chyba nadszedł czas na nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kredunia już na wykończeniu, kolejnym razem też coś od nich kupię.
      Myślałam, że tylko ja taka zdolna, że mi czasem smugi wychodziły, bo wszystkie opinie jakie o nich czytałam mówiły, że nie śmierdzą i nie robia smug :D. Zauważyłam, że gorzej mi się sprawdzają z naturalnymi balsamami :)

      Usuń
    2. Ja to mam dwie lewe ręce do takich balsamów :P Nawet z pianką i rękawicą sobie krzywde zrobię, chociaż uważam ;)

      Usuń
  3. Balsam miałam kiedyś i miło wspominam ;) Melbę mam od paru tygodni i uwielbiam ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie gadaj masz Melbę? Super! Ja swoją mam ze dwa lata i dna nie widać, starczy Ci na długo :)

      Usuń
    2. Zafundowałam sobie ostatnio :) Szukałam czegoś uniwersalnego i trafiłam w 10!

      Usuń
  4. I u mnie Melba jest ostatnio najczęściej katowana. Fajnie wygląda w połączeniu z szarą, bądź granatową bluzką nawet w jesienne dni. Chociaż ten odcień wybierałam na sezon letni, to teraz sprawdza mi się równie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe zestawienie, trzeba szykować pieniążki. Jakby kogoś interesowały zagadnienia związane ze wzrokiem, to zapraszam na nasz blog okulistyczny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam produkty, które lekko brązują skórę. Oczywiście tylko podczas jesieni i zimy, bo wiosną i latem wychodzi słońce i samemu można się opalić :) Ale niestety nie każdym produktem potrafię się posługiwać, ale to chyba nie tylko moja przypadłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też nie umiałabym zrezygnować z podkreślania brwi:). Z ABH mam teraz pomadę do brwi, ale wypróbuję kiedyś Perfcet Brow Pencil.

    OdpowiedzUsuń
  8. MAC Melba to mój MUST HAVE <3 kocham!
    do brwi uzywam tylko ABH i Benefit! ich nowe produkty sa swietne! Sprawdzilam i jestem oczarowana!

    OdpowiedzUsuń
  9. Balsam z palmers znam, ale daaawno już go miałam. Kropelki z Clarins też bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.