sobota, 29 lipca 2017

Rouge Coco Shine w odcieniu Boy/ Chanel.







W zamyśle seria Rouge Coco Shine łączyć ma właściwości szminki z błyszczykiem. Będzie to więc lżejsza, bardziej naturalna forma nadania ustom koloru. Zakochałam się w tych świeżych, półtransparentnych kolorach i ich lekkości. Na prawdę ta seria idealnie wpisuje się w moje minimalistyczne pojęcie makijażu. Miękki balsam w formie sztyftu nałożony na usta przyjemnie je otula i zmiękcza. Daje to poczucie, że mam coś na ustach, jednak nie jest to nic rzucającego się w oczy. Są one lekko pokryte kolorem, pięknie mienią się w słońcu. Produkt będzie w moim mniemaniu idealnym rozwiązaniem na lato. 
Długo dumałam jaki odcień wybrać, podoba mi się większość z podstawowej gamy, która co jakiś czas ubogacana jest limitowanymi kolorami. W końcu wybrałam Boy, przepiękny, dzienny z odrobiną różu i brązu odcień. Będzie pasował większości karnacji. 
Konsekwentnie i te szminki utrzymane są w minimalistycznym, eleganckim i luksusowym stylu. Nie będę tutaj zapierać się, że nie robi to na mnie wrażenia. Bo robi!. Niemniej nie dam się pokroić za Chanela, nie jestem bezkrytyczna. Dla mnie szminki i produkty do makijażu nie są wyznacznikiem mojej "zajebistości", próbą dowartościowania się, czy też pomysłem na zły humor. Dla mnie inwestycją są produkty do pielęgnacji, co zresztą widać po recenzjach jakie zamieszczam.
Po dość długim czasie stosowania tego produktu, niestety uważam, że dałam się trochę zwieść sloganom reklamowym.Nie oszalałam na jej punkcie. Ani to dla mnie hit, ani też kit. 
Fajnie, że ją mam, fajnie bo udało mi się kupić neutralny kolor. Efekt nią uzyskuje jest prawie niewidoczny, ale sprawia że to taka kropka nad "i" w makijażu. Wygląda on świeżo i przyjemnie. To taki fajny gadżet do torebki.
Szminka ma niestety kilka słabych stron, co przy tej cenie, przy tej marce moim zdaniem miejsca mieć nie powinno. Po pierwsze trwałość, która jest żadna. Na prawdę nie daję się nabrać na stwierdzenia, że to sprawa indywidualna. Jeśli aplikuję szminkę, nie jem, nie piję, nie oblizuję ust zbyt często, oczekuję że będzie ona trwać na ustach. Tutaj kolor, blask potrafi zniknąć po kilkunastu minutach. Kiepska trwałość wiąże się niestety ze słabą wydajnością, A jeśli dodamy to, że seria ta ma mniejszą pojemność niż wszystkie inne szminki Chanel, robi się nieciekawie. Szminka niestety też nie nawilża i potrafi przesuszać a także nieestetycznie się zbierać. Zdarzyło mi się to wielokrotnie. Nie będzie zatem dobrą opcją na zimę anie upalne lato, kiedy usta potrafią się przesuszyć.
Mimo cudownego koloru, pięknego opakowania i fajnego  wrażenia po jej aplikacji,  dla mnie to jest produkt tylko przeciętny. Nie jest to pomadka warta marzeń, wzdychania ani też ceny jakiej trzeba za nią zapłacić w Polsce ( 169zł, w UK 25 funtów).

Ciekawa jestem Waszej opinii o tej serii pomadek Chanel.

Ściskam. Iwona.


13 komentarzy:

  1. Kompletnie nie znam Channel... niemniej tą szminką z błyszczykiem kusisz:D
    A mnie takie zakupy czasem poprawiają humor;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety zakupy poprawiają humor na chwilę, szybko mam wyrzuty sumienia ze kupiłam coś niepotrzebnie pod wpływem impulsu :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. U mnie bywa, że na chwilę, bywa, że na dłużej;)
      A impulsywnych zakupów mam już nieco mniej, ale bywają:)
      Tak czy owak możliwe, że kiedyś siegnę po Chanel... poki co mam super dobraną pomadkę z Maca:)
      :-*

      Usuń
  2. Nie miałam póki co żadnej pomadki z Chanel, ale przyznam szczerze, że strona wizualna zdecydowanie przyciąga mój wzrok. Kolor, który wybrałaś również jest śliczny, taki "mój". Szkoda tylko, że do ideału troszkę w tym przypadku brakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klasyczne pomadki Chanel są swietne, bardzo lubię tez ich błyszczyki.
      Pięknie by Ci pasował ten kolor ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam tę serię, Rouge Coco Shine to dla mnie jedna z najbardziej udanych propozycji dla osoby, która lubi połączenie pomadki i błyszczyka w jednym (to ja :D). Nie znam Twojego koloru, jakoś nigdy nie poczułam mięty do Boy ;) za to za Antigone (wracam do niej nałogowo) dam się pokroić :D Jakiś czas temu z jednej limitki w ramach wymiany dostałam odcień Viva i jest wspaniały.
    Żaden z tych odcieni nie przesusza moich wymagających ust, wręcz przeciwnie. Do tego pięknie się nosi i po kilku godzinach od aplikacji pozostaje widoczne zabarwienie warg. Wtedy mogę ponowić nałożenie pomadki lub sięgnąć po bezbarwny balsam, który nieco podkręci naturalny kolor ust.

    Niemniej czytając o Twoich wrażeniach przypomina mi się lubiana przeze mnie seria YSL Volupte Sheer Candy - w zależności od koloru różnią się nie tylko formułą, konsystencją ale przede wszystkim zachowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze odczucia są rzeczywiście różne jeśli chodzi o ten produkt, wiec może coś w tym jest że poszczególne kolory są inne jeśli chodzi o trwałość. Mam ochotę jeszcze spróbować delikatnej czerwieni bodajże Monte Carlo, zobaczymy ;)

      Usuń
  4. Nigdy nie miałam ich pomadek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam szminki Chanel, tą wersję też miałam i byłam bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto kupić dla samego wyglądu ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety nie mam żadnej pomadki Chanel i spotkałam się już z opiniami, że wcale takie fenomenalne nie są, jednak mi ta głupia babska próżność nie pozwoli spocząć, dopóki sama nie zaopatrzę się w swoją wersję :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Tej serii nie znam. Z Chanel mam dwa błyszczyki i szczerze je uwielbiam, bo genialnie pielęgnują usta i trwają długo na ustach, wgryzając się w nie kolorem. Pierwszy to Rouge Allure Gloss z 2014 r. w kolorze 15 Sensible. Uroczy, dziewczęcy róż. Chyba już niedostępny. Drugi to łup wyprzedażowy z Sephory Chanel Levres Scintillantes 178 Sonate.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.